niedziela, 20 kwietnia 2014

Part 15


Wróciłam! Mam nadzieję, że się spodoba. Zanim przeczytacie, możecie zajrzeć do bohaterów, pojawił się ktoś nowy. ;) Za błędy przepraszam!
Pozdrawiam TheMaryy347!
______________

Dziewczyna powoli podniosła powieki. Wpadające przez okno słońce spowodowało, że musiała zmrużyć oczy. Zasłaniając je ręką, zmieniła pozycję na siedzącą. Poprawiła zsuniętą z ramiona bluzę i przeczesała dłonią włosy. Z nadgarstka zdjęła gumkę i splotła je w kucyk. Spokojnie rozejrzała się po pokoju. Nic się nie zmieniło, bałagan cały czas panował w pomieszczeniu. Posiedziała jeszcze chwilę na sofie, wsłuchując się w głosy, które rozchodziły się po mieszkaniu. Słychać było tylko telewizor i radio grające gdzieś u góry. Żadnych rozmów ani szmerów. Była sama. Wyłączyła telewizor i odrzuciła pilota na fotel, stojący naprzeciwko.
Leniwie wstała i odwiesiła bluzę Chaza na wieszak w korytarzu. Ciągle niewybudzona udała się do kuchni. Na stole stała szklanka z parująca herbatą, a obok przyklejono małą karteczkę. „Jesteśmy u Mike'a, wrócimy kiedyśtam, ale na pewno dzisiaj” Uśmiechnęła się pod nosem i odłożyła kartkę. Upiła łyk napoju z kubka i poszła do swojego pokoju. Wyciągnęła z szuflady jakieś ubrania, nie miało dla niej znaczenia jakie. Potem poszła do łazienki. Odkręciła gorącą wodę i czekała, aż wanna się napełni. W tym czasie rozczesywała swoje długie włosy. Wszystkie przełożyła na jedno ramię, a te uczesane przekładała na drugie. Odłożyła szczotkę na półkę i zakręciła kurek. Włożyła najpierw jedną nogę, by sprawdzić stan wody. Gorąca, było idealnie. Powoli oblewała swoje szczupłe ciało wodą, żeby potem szybko się zanurzyć. Włosy przełożyła przez krawędź wanny i oparła o nią głowę. Przez jej ciało przelatywały przyjemne dreszcze. Ciepło rozchodziło się po całym ciele. W pomieszczeniu unosiła się woń świeczek o zapachu słodkich owoców. Tego było jej trzeba. Uwielbiała odprężać się w taki sposób. Mogła wtedy chociaż na chwilę odetchnąć od świata. To trochę jak narkotyk, tylko z tą różnicą, że dobrze wpływa za zdrowie. Amy zatkała nos i zanurzyła się całkowicie. Po kilku sekundach z powrotem wróciła na powierzchnię. Wróciła do poprzedniej pozycji i przyłożyła dłonie do twarzy. Wzięła kilka głębokich wdechów i ułożyła ręce na krawędziach. Gdy była już w pełni zrelaksowana, usłyszała dzwonek do drzwi. Cicho przeklęła pod nosem i natychmiast wyszła z wanny. Owinęła się szczelnie ręcznikiem, a włosy położyła na ramionach, by mniej zachlapać podłogę. Zbiegła na dół po schodach i uchyliła drzwi, żeby gość nie mógł jej zobaczyć. Wychyliła głowę zza drzwi i oniemiała z radości.

~*~

Szli obok siebie cały czas opowiadając sobie kawały i śmiejąc się z byle czego. Kolejny dowód na to, że Chester jest bardzo towarzyskim człowiekiem, tylko musi się oswoić i otworzyć przed ludźmi. Właśnie tego potrzebował. Kilku ludzi, którzy mu to pokażą. Tymi ludźmi, jak nie trudno się domyślić, byli Amy i Brad.
Żadne z nich nie wiedziało, skąd takie pozytywne nastawienie do drugiego, ale nie mieli najmniejszej ochoty się tym przejmować. Cieszyli się z tego. W końcu znaleźli prawdziwych przyjaciół. Nie takich udawanych, którzy są tylko na chwilę. Takich szczerych, którzy poszliby za drugim w ogień. Pomimo krótkiej znajomości śmiało mogli nazwać się przyjaciółmi. W głowie Chestera siedziało tylko jedno pytanie, czy reszta chłopaków też go polubi? Ma czasem swoje chimery, ale czy oni będą w stanie je zaakceptować? Przekonamy się.
-To tutaj.-oznajmił Brad-Jesteś gotowy?-spojrzał na niego i oczekiwał odpowiedzi.
Chaz kiwnął potwierdzająco głową. Weszli do środka.
Pierwszą rzeczą, która rzuciła im się w oczy był kominek wbudowany w ścianę. Nad nim wisiał obraz własnoręcznie namalowany przez Michaela. Przedstawiał rodzinny dom Shinody. Rezydencja otoczona pięknymi drzewami i zadbanymi roślinami doskonałe wpasowywała się w urok pomieszczenia. Przed kominkiem stała wzorzysta kanapa w odcieniach beżu, a na niej leżało mnóstwo poduszek. Obok ustawiony był niski i podłużny stolik z ciemnego drewna. Leżały na nim książki, czasopisma i zapisane kartki papieru. Na jasnych ścianach wisiały lampki i półki, na których stały przeróżne figurki. Pomimo małych rozmiarów, wnętrze wydawało się być przestronne. Wszystkie elementy pasowały do siebie doskonale. Widać było w nich damską rękę. Mike może ma zmysł dekoratorski, ale tak przytulne i rodzinne pomieszczenie mogło być urządzone tylko przez kobietę.
-Hej!-krzyknął Mike schodząc ze schodów.
Przywitał się z nimi klepiąc przyjacielsko po plecach.
-Chodźcie do pracowni. Nie chcę, żeby Anna znowu się wkurzyła, że bałaganimy.-pokręcił głową przypominając sobie ostatnią kłótnię-Nie było fajnie...
Mike zgarnął ze stolika wszystkie kartki i udali się do pokoju na piętrze. Wchodząc po schodach podziwiali twory Mike'a. Na niebieskich ścianach wymalowane były czerwone i fioletowe wzory. Gdy weszli do pokoju, ujrzeli jeszcze większy bałagan niż na dole. W podłużnym pomieszczeniu było niewiele miejsca. Po prawej stronie stała mała komoda. Jej drzwiczki już od dawna się nie domykają. Wystawały z niej różne szkice i notesy. Na niej zaś znajdował się kubeł z pędzlami i rozwalające się pudełko farb. W rogu stała stara, zniszczona kanapa, a na niej leżała gitara. Pod oknem ustawione było drewniane biurko ubrudzone lakierem. Zasłony były zdjęte i rzucone w przeciwległy kąt pomieszczenia. Przy wschodniej ścianie postawiono zupełnie niepasującą półkę wypełnioną książkami, a o nią oparto płótna. Z sufitu zwisały wybrakowane modele samolotów. Shinoda wskazał im miejsce na sofie, a sam udał się do pokoju naprzeciwko. Wyjął kilka nowych kartek z szafki i wrócił do chłopaków.
-To możemy już zaczynać!-oznajmił, zacierając ręce.
-Nikt inny nie przyjdzie?-spytał zdziwiony Chaz.
-Skończył nam się okres wynajmu sali, a nie zmieścimy tu perkusji i wszystkich innych instrumentów.
-To co my będziemy robić?
-Najpierw chciałem zrobić próbę, żebyśmy zobaczyli, czy się zgrywamy. Potem pomyślałem, że to oczywiste i po prostu dam ci kilka tekstów. Przećwicz je sobie, popraw co chcesz.-mówiąc to, podszedł do zepsutej szafki i grzebał w kartkach-Nauczysz się tekstu, a potem zrobimy próbę. Pasuje piątek?-spytał, ale nie dał czasu na odpowiedź-Musi pasować.-wrócił na swoje miejsce.
-Dlaczego akurat piątek?-spytał zdziwiony Brad.
-Ach, no tak!-Michael uderzył się z otwartej dłoni w czoło-Zapomniałem wam powiedzieć. W sumie, to jeszcze tylko wy nie wiecie. Padniecie z wrażenia!-zaczął gestykulować energicznie.
-Mike!-wykrzyknęli razem, przerywając mu.
-Gramy nasz pierwszy koncert!-po tych słowach na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
-Co?! Kiedy?! Przecież ja nic nie umiem! Oszalałeś?!-Chaz złapał się za głowę.
-W tę sobotę gramy koncert w małym klubie niedaleko stąd.
-Jak ty to sobie wyobrażasz?-spytał poddenerwowany Brad-Przecież dzisiaj jest czwartek! Dwa dni! Serio?
-Spokojnie. Wystarczy, że Chester nauczy się tekstu, a potem...
-A potem spędzimy cały dzień na próbie, tak Mike...-Brad wstał z kanapy i szybkim krokiem udał się w stronę wyjścia.
Chester pośpiesznie zebrał dane mu kartki i wyszedł za nim. Machnął tylko ręką na pożegnanie.
-Zadzwoń potem!-krzyknął Mike, ale w domu już nikogo nie było.
Zrezygnowany opadł na kanapę i złożył twarz w dłoniach, ciężko wydychając powietrze.

~*~

-Stary, co jest? Nie cieszysz się?-spytał, oddychając ciężko.
-Cieszę.-odpowiedział krótko i ukrył ustał w kołnierzu bluzy.
-No to co ci odbiło?!
-Lubię Mike'a, ale czasami mam go dość.
Szli chwilę w ciszy.
-Ciebie też zdenerwuje, i to jeszcze nie raz.
-Dalej nie wiem, dlaczego tak ostro zareagowałeś.
-Wkurza mnie to, że za wszelką cenę pragnie się wybić. Ja wiem, że to może być jedyna szansa, ale mógł chociaż to z nami uzgodnić.
-Ale... Wystąpisz z nami, nie?-spytał z obawą.
-Nie.
Chaz spojrzał na niego dużymi oczyma. Na ten widok Brad zaczął się głośno śmiać.
-Oczywiście, że tak, idioto.-uśmiechnął się serdecznie.
-To wcale nie było śmieszne.-powiedział z udawaną powagą.

*Kilkanaście kroków później...*

Już przy samych drzwiach dało się słyszeć śmiechy, gdy tylko się otworzyły, śmiech stał się głośniejszy. Oboje popatrzeli na siebie ze zdziwieniem.
-Ktoś tu nam świruje.-zażartował Chaz
Weszli w głąb domostwa. Na kanapie siedziała dwójka ludzi. W pierwszej chwili Chester pomyślał, że to kolejna koleżanka Amy. Po dłuższym przyglądaniu się stwierdził, że to jednak nie jest dziewczyna. Siedzieli po turecku twarzami do siebie. Amy ubrana w dziurawe jeansy i za duży, szary sweter przysłuchiwała się opowieścią swojego rozmówcy, popijając herbatę. Chłopak trzymał w ręku butelkę z piwem i wymachiwał nią energicznie.
-Temu panu już chyba dziękujemy.-Rzucił Chaz wchodząc do salonu i ściągając kurtkę.
-O, chłopaki!-Amy odłożyła filiżankę i wstała z kanapy-Matt, to jest Chester, ten od dragów. Chester, to jest Matt, kumpel ze szkoły.
Oboje spojrzeli na siebie pogardliwie.
-Zostanie u nas trochę dłużej, nie widziałam go od wieków!-poinformowała dziewczyna.
-Chyba śnisz!-odezwał się w końcu Brad.
-Oj nie przesadzaj. Tylko kilka godzin.
-Nic nie zepsuję.-wybraniał się chłopak.
Chester i Brad spojrzeli na niego z politowaniem.
-Chester!-brunet silnie złapał go za ramię-Narada rodzinna!-odciągnął go do kuchni-Sprawa ma się jasno. Nienawidzę wręcz tego kolesia! Jest bezczelny, nie ma żadnego wyczucia, ani nawet poczucia humoru!
-Włosy też ma lepsze...-sapnął Chaz.
-Też bym takie miał! Ale moje się nie prostują.-powiedział z żalem-Postarasz się go jakoś odciągnąć od Amy?
-Nie musisz mnie o to prosić dwa razy.
Przeszedł przez łukowate przejście i wykrzyczał radośnie:
-Obejrzymy jakiś film!-usiadł pomiędzy nich-Co wy na to? Wiedziałem, że się zgodzicie!-wziął pilota do ręki i włączył pierwszy lepszy kanał.
Przez półtorej godziny wpatrywał się na zmianę w Amy i Matt'a. Gdy tylko oczy mężczyzn się spotkały, jeden z nich od razu odwracał wzrok. Świdrowali się nienawistnymi spojrzeniami, w myślach przeklinając na siebie nawzajem. Gdy tylko Amy szturchała Chestera ramieniem, ten odwracał się do niej z uśmiechem i zapewniał, że nic się nie dzieje. Zaraz po tym powracał do poprzedniego zajęcia.
-Em, Chaz?-zająknęła się dziewczyna.
-Hm?-odmruknął zadowolony.
-Możemy pogadać?
-Zawsze!
-Ale nie tu.-wskazała oczami na piętro.
Udali się tak i od razu, gdy zniknęli z pola widzenia Matthew'a, zaczęli ostrą dyskusję.
-Możesz mi wytłumaczyć co to ma znaczyć?-spytała zdenerwowana, zaciskając ręce na swetrze.
-O co ci chodzi? Przecież ja nic nie robię!
-Nie ściemniaj! Widzę, że nie możesz się przemóc do niego, ale mógłbyś chociaż udawać!
-Udawałem miłego i widzisz co wyszło! Wydzierasz się na mnie, bo udawałem, ale każesz mi to robić! Geniusz!
-Przestań zgrywać debila! A może ty jesteś zazdrosny?! Wyobraź sobie, że oprócz ciebie mam też innych znajomych!
-Ja? Zazdrosny? Pff!-przerwał na chwilę- Teraz ty sobie wyobraź, że nie tylko ja go nie toleruję!
-Jakoś nikt inny nie wpierdalał się pomiędzy nas i nie był tak zajebiście miły jak ty!
-To idź i spytaj się Brada co o nim myśli. Powie ci dokładnie to samo, co ja. Ten facet to ostatni palant!
-Nawet go nie znasz!
-Ostatnio nawet ciebie nie poznaję.-powiedział i odszedł do swojego pokoju.
Amy została sama na korytarzu. Wpatrywała się w jeden punkt, dopóki nie usłyszała trzasku drzwi. Szybko otarła łzy rękawem i zeszła z powrotem do gościa.

~*~

I znowu to samo. Kłócimy się o głupoty. Dlaczego ja jestem taki głupi. Przecież to wszystko prawda. Nawet go nie znam, a tak pochopnie go oceniłem. Boję się o nią, a przez to krzywdzę ją jeszcze bardziej. Nawet nie wiedziałem, że tak się da. Znowu nie myślałem nad słowami. Powiedziałem za dużo, tak nie powinno być. Musze ją przeprosić.
Chester wyszedł z pokoju i powolnym, ociężałym krokiem podszedł do schodów. Lekko wychylił się zza ściany i zobaczył Amy i Matt'a przytulających się do siebie. I chociaż nie wiedział dlaczego, łzy napłynęły mu do oczu. Ścierał się szybko, żeby nikt przypadkiem nie zauważył. Zrezygnowany wrócił do pokoju. Powoli zamknął drzwi i nie odrywając wzroku od podłogi, zrobił kilka kroków. Szybko się obrócił i uderzył pięściami w ścianę z taką siłą, że aż spadło wiszące na niej zdjęcie. Szkło rozbiło się na kawałki, a ramka połamała w pół. Nie zważając na odłamki szkła, podszedł do fotografii i podniósł ją. Widniały na niej trzy osoby. On, Amy i Brad. Doskonale pamiętaj okoliczności powstania tego zdjęcia.

Zaraz po przeprowadzce udali się do miasta po małe zakupy. W jednym z centrum stała budka fotograficzna. Spontanicznie weszli do niej i zrobili sobie zdjęcie. Chester postanowił, że oprawi się i powiesi w swoim pokoju jako pamiątkę dania, w którym otrzymał nowy dom. Nową szansę. Szkoda tylko, że wszystko tak się potoczyło. Teraz leży na łóżku i znowu zatraca się w wesołych wspomnieniach. Ludzie w nich na pozór są mu bardzo bliscy, ale cały czas jeszcze odlegli.

wtorek, 8 kwietnia 2014

Part 14


Coś mi ostatnio nie wychodzi.
Pozdrawiam TheMaryy347
___________________

Leżeli przytuleni na trawie i nawet nie myśleli o tym, żeby wstać. Pomimo wzmagającego wiatru było im ciepło. Ciepło, które emanowało z ich ciał pozwalało im się ogrzać. Głowa dziewczyny spoczywała na klatce piersiowej Chestera i unosiła się wraz z jego oddechem. Palce chłopaka zajmowały się przeczesywaniem włosów Amy. Uwielbiał bawić się jej włosami. Były miękkie i bardzo zadbane. Za każdym razem, gdy ich dotykał, czuł jakby pod palcami miał jedwab. Drugą rękę ułożył na plecach rudowłosej. Przesuwał ją powoli z góry na dół.
Kolejny raz odczuwali to dziwne ciepło. Ciepło, które wydobywało się ze środka, z duszy.  Oboje nie wiedzieli jak to opisać. To było coś, co trzyma ich ze sobą. Chęć wybaczenia i dalszej znajomości. To, że im na sobie zależy.
Chester teraz najchętniej wziąłby jej twarz w dłonie i złożył na jej ustach długi, namiętny pocałunek. Niestety coś go hamowało. Pewna obawa, że coś pójdzie nie tak. Na siłę starał sobie wmówić, że to nie może być miłość. Przecież tak krótko się znamy, nie wiemy o sobie praktycznie nic. To na pewno coś innego. Darzę ją po prostu sympatią, a to jeszcze nie jest miłość! Ale gdyby jednak łączyło nas to silne uczucie? Gdyby coś w pewien sposób pomogło nam się zbliżyć do siebie jeszcze bardziej. Jak mogłoby wyglądać nasze życie? Może zamieszkalibyśmy razem. Gdzieś, gdzie nie dotrze nikt inny. W naszym miejscu na ziemi. Naszym i tylko naszym. Damy sobie radę we dwoje, nie potrzebujemy nikogo. Byłoby tak pięknie. Spędzalibyśmy wieczory na dworze, patrząc w gwiazdy i rozmawiając o niczym. Chodzilibyśmy na długie spacery po lesie i nie przejmowali się tym, co dzieje się dookoła. Mielibyśmy wszystko w dupie. Liczyłaby się tylko ona i ja.
Tymczasem, gdy Chaz zatapiał się w marzeniach, Amy myślała zupełnie o czym innym.
Ciekawe jak Brad się trzyma. Pewnie jest mu teraz źle. Znowu zachowałam się jak egoistka. Powinnam zostać i z nim porozmawiać, ale nie! Jak zwykle myślałam tylko o sobie. Tak, przecież wszyscy muszą mnie ratować i pocieszać. Zachowuję się jak pieprzona księżniczka. Wszyscy muszą obok mnie latać i mi usługiwać, bo nie potrafię zadbać o swoje życie. To takie żałosne... I jeszcze ta wódka. Zachowałam się jak gówniara, ostatni debil. Pięknie sobie ze sobą radzę! Ech, znowu myślę o sobie. Powinnam postawić się wtedy na miejscu Brada. Na pewno go to dotknęło, znam go doskonale. Będzie się obwiniać, potem ja będę się martwić, a za to wszystko oberwie Chester. Biedny chłopak, zawsze obrywa mu się najbardziej. Wylewam w niego swoje żale, chociaż i tak nie chce ich słuchać, a potem ma jeszcze przez to problemy i musi latać za mną jak za złotym zniczem. To wszystko jest takie chore i niesprawiedliwe.
-Chyba musimy już iść. Zbiera się na deszcz.-wymruczał Chaz, podnosząc się powoli.
Dziewczyna pokiwała głową i próbowała wstać, opierając się rękami o pień drzewa. Chester zaśmiał się cicho.
-Z czego się śmiejesz? Aż tak źle mi to idzie?-zapytała, uśmiechając się lekko.
-Daj, pomogę ci.-wyciągnął do niej dłoń i uśmiechnął się szeroko.
Pomógł jej wstać i ruszył w kierunku domu. Zrobił kilka kroków i obejrzał się za dziewczyną. Amy nieudolnie stawiała kroki i starała się nie przewrócić.
-No tak, zapomniałem.-podszedł do niej i objął w tali.
-Dam sobie radę, umiem chodzić.-odparła i wytknęła język w stronę chłopaka.
-No właśnie widzę. Chodź.
Zrobili kilka kroków do przodu.
-Poczekaj!-krzyknęła dziewczyna.
-O czym zapomniałaś?
-O niczym, but mi się rozwiązał.-dziewczyna wyrwała się z objęć i schyliła się by zawiązać sznurowadła. Powoli i niezdarnie przekładała sznurki przez palce. Chester widząc jak się męczy, wzdychnął głośno.
-Chodź już, przecież się nie wywalisz.-powiedział, przewracając oczami.
-No już, prawie mam!
Chłopak pokręcił głową i wziął dziewczynę na ręce.
-Chodź, bo zaczyna padać.
Dziewczyna nie protestowała. Przekręciła się lekko, żeby było jej wygodniej i oplotła ręce wokół jego szyi. Niósł ją całą drogę, w międzyczasie zerkając na jej twarz.  Od połowy drogi już spała. Chyba bardzo się zmęczyła... A nie, przecież ona może spać całymi dniami. Na tę myśl uśmiechnął się jednym kącikiem ust. Jakoś poradził sobie z otworzeniem drzwi i wszedł do salonu. Nogą poprawił koc i ułożył dziewczynę na kanapie. Chwilę na nią popatrzył i udał się pokoju gościnnego. Od jakiegoś czasu stał się on pokojem Chaza. Spał tam i spędzał tam większość czasu. Otworzył drzwi i ściągnął mokrą koszulkę. Rzucił ją na łóżko i drapiąc się po ramieniu podszedł do szafy. Wyciągnął byle jaką koszulkę i włożył ją na siebie. Wychodząc spojrzał tylko na łóżko. Posprząta się później. Odwrócił wzrok i zobaczył Brada zmierzającego w jego kierunku.
-Chester, możemy pogadać?
-Pewnie, o co chodzi?
-Ale nie tutaj. Chodź.-zaprowadził go do kuchni. Oboje usiedli przy stole.
-Nie wiem, jak mam ci to powiedzieć.-przyznał-Jeszcze nikomu nie dziękowałem i czuję się jakoś dziwnie...
-Nie ma sprawy, nie musisz mi dziękować.
-Ale... Dlaczego ty to zrobiłeś? Nikt inny by tak nie zrobił!
-Czego się nie robi dla przyjaciół.-uśmiechnął się-To jedyne co przyszło mi do głowy. Wiedziałem, że poradzę sobie z nią lepiej niż ty.
-Naprawdę ci dziękuję. Jakoś ci to wynagrodzę!
-Nie trzeba. wystarczy mi, że pozwalacie mi tu mieszkać.
Cała trójka tworzyła zgraną paczkę. Chester jeszcze z nikim nie dogadywał się tak dobrze. Zawsze stronił od ludzi. Nie chciał pakować się w nieznane towarzystwo. Nigdy się nie narzucał i wolał zostawać w cieniu. Czuł się pewnie dopiero w dobrze znanej grupie. Ale przy Bradzie i Amy czuł się swobodnie. Wiedział, że może na nich polegać i że zrobią dla niego wszystko. Zastanawiał się tylko, czy z resztą chłopaków będzie dogadywał się tak dobrze.
-A właśnie, miałem ci powiedzieć!-krzyknął Brad, energicznie wstając z miejsca-Mike chciał zrobić próbę, mamy spotkać się jutro u niego.
Chester mruknął cichą odpowiedź do wychodzącego Brada. No cóż, będę miał okazję się przekonać...
_____________

Przepraszam, że musieliście czekać. I że jest taki krótki. Jakoś ostatnio trudno mi się zebrać i cokolwiek naskrobać dla was. PrzepraszamPrzepraszamPrzepraszamPrzepraszamPrzepraszamPrzepraszam. Nie mam czasu na spację, muszę iść się uczyć. Do następnego! A będzie niedługo!