wtorek, 11 marca 2014

Part 13


Pechowa 13, następny będzie lepszy!
Pozdrawiam TheMaryy347!
_________________

Znowu to robi. Znowu ucieka przed problemami. Doskonale wie, że tym sposobem sprawia, że stają się jeszcze większe. Ona zwyczajnie nie potrafiła na spokojnie rozwiązywać problemów i podejmować decyzji. Od zawsze była porywcza i nieprzewidywalna.
Biegnie przed siebie. Kiedyś już tak było, prawda? Tak, ale wtedy miała większy problem. Przecież to nic wielkiego. Chester zdradził tylko sekret i złamał obietnicę, to nic złego. Próbowała okłamywać siebie, ale nie udawało się jej to. Była słaba. Nawet błahostka potrafiła ją bardzo poruszyć. Każdy problem trafiał do niej ze zdwojoną, albo potrojoną siłą. I znowu nie może się opanować. Nie zwraca uwagi na przechodzących ludzi, jadące samochody. Przebiegła przez środek drogi i zatrzymała się przy jednym z budynków po drugiej stronie ulicy. Zsunęła się po ścianie budynku i skulona usiadła obok drzwi. Nie na długo, zaczerpnęła trochę powietrza, otarła oczy i podpierając się ręką o ceglaną ścianę, powoli wstała. Odgarnęła włosy z twarzy i włożyła rękę do kieszeni jej starej kurtki. Wyczuła monety, kilka papierków i jakiś żeton. Wyjęła pieniądze i policzyła je. Uśmiechnęła się lekko i otworzyła drzwi budynku przy którym stała. Powoli weszła do środka. Podeszła do lady za którą stała kobieta z lekko siwiejącymi włosami. Drżącą, zmarzniętą ręką położyła gotówkę na blacie i rzuciła ciche: To co zawsze.
Sklepowa pokiwała głową i sięgnęła po jedną z butelek stojącą na regale. Owinęła ją papierem i podała dziewczynie. Ta podziękowała ruchem głowy i schowała szkło pod kurtką. Wyszła ze sklepu, rozejrzała się i po chwili zniknęła za rogiem.
*
Chester szybkim krokiem wyszedł z domu i zapinając swoją granatową bluzę, zaczął rozglądać się za dziewczyną. Minął już kilka domów, ale nadal jej nie widział. Zatrzymał się i obrócił dookoła uważnie przyglądając się każdemu budynkowi. Jest! Drobna, rudowłosa dziewczyna ubrana w czarne spodnie, za dużą koszulę w kratę i poszarpaną kurtkę wychodząca ze sklepu, to musi być ona. Pobiegł ile sił w nogach w jej kierunku, nie może jej teraz stracić. Wpadł na ulicę, cudem udało mu się uniknąć wypadku. Przeprosił kierowcę i pobiegł za Amy. Minął już sklep w którym była i znowu ją zgubił. Zaklął cicho i uderzył pięścią w ścianę. Wziął kilka głębokich wdechów i nagle go oświeciło.
Chester wpadł do sklepiku i przepchał się przez kolejkę. W tle dało się słyszeć oburzenie klientów.
-Gdzie ona poszła?!-spytał nerwowo opierając ręce o blat.
-Nie wiem! Proszę wyjść, bo zadzwonię po policję!-odpowiedziała przestraszona kobieta.
Aż tak strasznie wyglądam?
Fakt, wysoki, zdenerwowany facet z mnóstwem tatuaży i kolczykiem mógł wyglądać groźnie. No ale żeby aż tak? Hmm... To pewnie przez te glany i podarte spodnie.
-Co kupowała?
-Wódkę 0,5. Proszę już wyjść!-krzyknęła wystraszona.
-Dziękuję-powiedział na odchodne i wyszedł trzaskając drzwiami.
 Owładnęło go uczucie bezradności. To było jak szukanie pieprzonej igły w stogu siana. Tylko, że ta igła była dla niego ważna. Próbował już wszystkiego, wypytywał przechodniów, ale oni albo odprawiali go ruchem ręki albo o niczym nie wiedzieli. Po prawie godzinie szukania był już strasznie zmęczony. Zrezygnowany Chaz szedł środkiem chodnika, prosto przed siebie. Nie wiedział gdzie idzie, nie znał tej okolicy. Wszedł na teren małego parku. Opadł na ławkę i wbił wzrok w niebo. Coś kazało mu obrócić się za siebie. Spojrzał przez ramię, ale zaraz odwrócił się z powrotem i spojrzał na czubki swoich butów. Ej! Odwrócił się znowu, tym razem dynamiczniej. Ujrzał ją siedzącą pod jednym z drzew. Jej rude włosy powiewały na wietrze, a usta drżały.
 Przyzwyczaiła się do bycia własną ochroną, ale teraz potrzebowała kogoś, kto powie ,,wszystko będzie dobrze". Chociaż wiedziała, że tak nie będzie. Dlaczego właśnie tą osobą mógłby być Chester? Ten, przez którego teraz płacze. Ona pokładała w nim jedyną nadzieję. Wydawało jej się, że jest dla niego kimś ważnym. Jeśli ktoś jest dla nas ważny nie zdradza się jego sekretów i nie łamie obietnic. A może on tylko udawał? Może tak naprawdę mu na mnie nie zależy? Przecież nie zależy, nie powiedział mi tego nigdy! Pewnie to kolejna intryga, jak zawsze muszę być ofiarą. Upiła kolejny łyk z butelki.
 Chaz długo zastanawiał się czy do niej podejść. Przecież tak nagle nie rzuci mu się na szyję, to nierealne. Wiedział, że nie będzie łatwo, ale przecież nikt mu tego nie gwarantował. Zdecydował się. Podszedł spokojnie, nie chciał jej wystraszyć. Przysiadł po drugiej stronie drzewa.
 Dziewczyna udawała, że go nie widzi, bo tak było jej łatwiej. Nie mogła teraz spojrzeć mu w twarz i od tak powiedzieć, że nic się nie stało. Odrzuciła pustą butelkę na bok i otarła usta. Co ja siebie robię? Wyglądam teraz jak menel. Znowu wracam do starych nawyków. Wystarczyło jedno zdarzenie, jedno zdanie więcej i wszystkie starania poszły na marne. Jestem za słaba. Oparła głowę o pień drzewa i wsłuchiwała się w naturalne dźwięki.
 Chester siedział spokojnie, ale w środku nie mógł już wytrzymać. Nie wiedział, jak ma zacząć. Nawet nie wiedział, czy Amy zechce go wysłuchać. Wszystko było teraz takie trudne. Powoli układał dialog w myślach. Chciał, żeby wszystko poszło jak najlepiej. Widać było, że mu na niej zależy. Gdyby tak nie było, nawet nie przyszłoby mu do głowy, że można za nią pobiec, to nie w jego stylu. Sam siebie teraz nie poznawał. Przywykł do traktowania dziewczyn przedmiotowo. Ale robił tak, bo jeszcze nigdy nie spotkał kobiety, która byłaby warta innego traktowania. Amy zasługiwała na dobre traktowanie. Od samego początku wiedział, ze jest inna. Już wtedy, gdy opowiadała swoją historię, on wiedział, że łączy ich więcej niż tylko problemy z narkotykami i alkoholem. Musiał tylko odkryć co, teraz już to wie. Pomimo swojego młodego wieku bardzo się zmienili. Ona, z imprezującej, egoistycznej dziewczyny w czułą i pomocną kobietę. On, z nieodpowiedzialnego nastolatka, w osobę, która potrafi prawdziwie kochać. Szkoda tylko, że tak trudno jest zrobić ten pierwszy krok. Ktoś musiał w końcu zacząć rozmowę, inaczej to byłoby bez sensu. Nie mogą tu siedzieć w nieskończoność.
 Chester wysunął lekko rękę w jej kierunku, po chwili poczuł jej zimną dłoń. Złapał delikatnie jej palce i wplótł w nie swoje. Przesuwał opuszkami palców po jej kostkach. Trwali tak kilka dobrych minut. Chaz starał się uspokoić bicie swojego serca. Niezauważalnie przysunął się do dziewczyny, ale wciąż chciał zmniejszyć odległość, która ich dzieliła. Chciał być bliżej, czuć jej ciepło i oddech na swojej skórze. Chciał znów trzymać ją w ramionach i podtrzymywać na duchu.
 Dziewczyna nie wiedziała, co ma sobie myśleć. Z jednej strony nie chciała tracić Chestera, pomagał jej samą swoją obecnością. Z drugiej strony jednak, nie wiedziała, czy dotrzyma kolejnej obietnicy i czy będzie mogła mu powierzyć kolejny sekret. Brad kiedyś i tak by się dowiedział, ale wolała sama mu o tym powiedzieć. Jedynie poważna rozmowa może naprawić to co się stało. Usłyszała nucenie i cichy, zachrypnięty głos chłopaka. Spojrzała w jego stronę, a ich oczy się spotkały. On cały czas na nią patrzał, chciał widzieć każdy jej ruch. Znowu spotyka się z jej oczyma. Jakby wołały o pomoc. Ciche wołanie o pomoc, ledwo słyszalne.
-Porozmawiasz ze mną?-spytała i wbiła wzrok w ziemię.
Chaz pokiwał głową. Puścił jej dłoń i przysunął się bliżej.
-Dlaczego mu powiedziałeś?-spytała nie odrywając wzroku od punktu na ziemi.
-Nie powiedziałem-odpowiedział i spojrzał w jej stronę.
Zrobiła zdziwioną minę.
-Sam się dowiedział. Przyszedł rano do pokoju i przeczytał wiadomość.
-Więc dlaczego powiedziałeś, że to ty?-podniosła głos i spojrzała na niego.
-Nie wiem. Chciałem mu oszczędzić przykrości.
-Biorąc wszystko na siebie?
Pokiwał głową w odpowiedzi. Lekki uśmiech pojawił się na twarzy dziewczyny.
-Jakoś trudno mi w to uwierzyć-odwróciła głowę w drugą stronę.
-Dlaczego nie możesz po prostu uwierzyć mi na słowo? Nigdy bym cię nie okłamał-zapewnił ją i spojrzał na jej twarz-za bardzo mi na tobie zależy.
-Jestem dla ciebie ważna?-spytała z niedowierzaniem.
-Jesteś najlepszą kobietą jaką w życiu spotkałem!-złapał ją za ręce-Pamiętasz jak po ciebie zadzwoniłem? Zaraz byłaś na miejscu, pomimo, że znaliśmy się bardzo krótko. Całe życie będę ci za to wdzięczny. Gdybyś tam wtedy nie przyszła... Wolę nie myśleć o tym, co mogłoby się stać-przerwał na chwilę- Przenocowałaś mnie, załatwiłaś miejsce w zespole. Zawsze o tym marzyłem! Śpiewam w zespole, dzięki tobie!-powiedział z ekscytacją-Pozwalasz mi u siebie mieszkać i codziennie zatruwać dupę. Nikt inny by dla mnie tego nie zrobił!
Uśmiech zagościł na twarzy obojga. Amy przytuliła się do chłopaka i nie miała ochoty puszczać mimo, że nie miała pewności, czy nie kłamie. Wolała o tym teraz nie myśleć, później się okaże czy mówi prawdę. Zawsze za bardzo ufała ludziom, ale teraz ma Chestera przy sobie, a reszta świata się nie liczy.

poniedziałek, 3 marca 2014

Part 12


Przepraszam, chwilowy brak weny.
Pozdrawiam TheMaryy347
_________________

Cały czas leżeli na obszernym parapecie. Chester przebudził się chwilę temu. Spojrzał na piękną twarz dziewczyny. Odgarnął z niej włosy i delikatnie pogładził po policzku. Chciałby, aby ten moment trwał wiecznie, nigdy nie było mu z kimś tak dobrze. Pomimo, że nawet nie rozmawiali, czuł się znakomicie. W końcu czuł się komuś potrzebny. Nie był już bezwartościowym ćpunem, a dobrym przyjacielem. Właśnie, tylko przyjacielem. Tak bardzo chciał mieć kogoś przy sobie, komu mógłby szczerze powiedzieć, że go kocha. Taką osobą mogła być Amy. A może lepiej jej nic nie mówić? A jeśli ona nie czuje tego samego co ja? Nie w tym momencie, nie teraz. To bez sensu...
Trzymając ją w ramionach czuł się jakby miał cały świat w swoich rękach. Nie mógł pozwolić jej upaść, była dla niego za bardzo ważna. Kiedyś przysiągł sobie, że nie pozwoli by ktoś z jego bliskich cierpiał. Chyba można ją tak nazwać, jest mu bardzo bliska. Razem muszą przejść przez to wszystko. Ona sama sobie nie poradzi. Wiedział to doskonale. Wiedział też to, że tylko na nim może polegać. Nie spieprz tego, Chaz!

*Na dole...*
Brad powoli podniósł ciężkie ciało z kanapy. Momentalnie chwycił się za głowę i syknął z bólu. Że też musiał to robić! Maił bardzo słabą głowę, a po takiej ilości alkoholu nie trudno domyśleć się, z jakiego powodu tak cierpiał. Przeczesał rękami burzę loków i powędrował do kuchni. Opłukał twarz zimną wodą i oparł się o zlew. Stał ze zwieszoną głową kilka sekund, a potem wyciągnął szklankę i nalał sobie soku, który stał obok. Szybo wypił zawartość kubka i otarł usta. Spojrzał na zegarek. 11:50. Hmm, Chester i Amy chyba mieli umówione kolejne spotkanie. Trzeba ich obudzić. Brunet powoli wszedł po schodach i uchylił drzwi od pokoju dziewczyny. Zobaczył przytulającą parę, na sam widok zrobiło mu się ciepło w środku. Z lekkim uśmiechem zbliżył się do nich. Ałć! Nadepnął na jakich przedmiot, strasznie bolała go stopa. Spojrzał na podłogę i podniósł z niej telefon. Na ekranie wyświetliła mu się treść wiadomości od April. Powoli usiadł na podłodze i wpatrywał się w ekran. Tak, to nieokreślone uczucie. Dlaczego ona mi nic nie powiedziała? Nie ufa mi? Wiele pytań, bez odpowiedzi. Poczuł złość, smutek, wyrzuty sumienia. Gdyby nie potraktował jej tak ostro... Przez niego, ktoś zakończył swoje życie. Nie mógłby żyć z taką świadomością, przecież to straszne. Starał się chronić jedynego członka rodziny, a przez to traktował innych jak szmaty. Przecież ta dziewczyna nie zrobiła nic złego, nie musiałem tak na nią krzyczeć. Położył telefon obok i przetarł twarz szorstkimi dłońmi.  Współczuł i sobie i Amy. Ona straciła kogoś, kogo uważała za przyjaciela. Teraz pewnie dowie się, jakim jestem dupkiem. Udaję jakiegoś wielce miłosiernego, a tak naprawdę jestem nieczuły i samolubny. Nie opiekowałbym się tak Amy, gdybym miał kogoś innego. A teraz mam tylko ją i przez to, że nie chcę jej stracić troszczę się o nią. Robię wszystko, żeby mi nie było źle.
Chester usłyszał pociąganie nosem. Odwrócił głowę i zobaczył Brada siedzącego na podłodze. Co do... Nagle jego oczy odnalazły telefon. Tylko nie to... Ostrożnie zdjął głowę Am ze swojej piersi i ułożył ją wygodnie na parapecie. Po cichu wstał i usiadł obok chłopaka.
-Czytałeś?-spytał spokojnie.
Ten tylko pokiwał głową i otarł twarz z łez.
-Przykro mi-Chaz objął go ramieniem-Współczuję wam obojgu, wiem co czujecie.
-Co ja mam teraz zrobić?-spojrzał na niego błagającym wzrokiem-Pomóż mi, co ja mam jej powiedzieć?
-Nie chciałaby żebyś wiedział-zapewnił go-Nic jej nie mów. Wiem, że będzie ciężko, ale przynajmniej oszczędzisz jej niepotrzebnych myśli. Jak się dowie, że wiesz nie będzie mogła spać i znowu jej się pogorszy.
-Masz rację. Nie powinienem jej nic mówić. Ale ty też jej  nic nie mów!
-Nie zamierzam-powiedział-Muszę cię zostawić, wychodzę na spotkanie.
-Amy też idzie?
-Lepiej niech nie idzie. Zaopiekuj się nią, ty robisz to najlepiej.
Brad uniósł kącik ust i obserwował wychodzącego Chaza. Musiał to powiedzieć, musiał...

*Kilkanaście minut później...*
Chester przemierzał spokojnie ulice Los Angeles. Miasto o tej porze roku wyglądał pięknie. Wszystko budziło się do życia, jasne promienie słońca przedzierały się przez wysokie budynki. Na ulicy pojawiało się więcej ludzi. Niektórzy z nich spieszyli się gdzieś, a inni zwyczajnie spacerowali, nie przejmując się panującym chłodem. Z uśmiechami na twarzach mijali kolejnych ludzi i od czasu do czasu się pozdrawiali. Ach, gdyby tylko on też tak potrafił. Nie przejmować się rzeczywistością i móc żyć spokojnie. Ale on wybrał inne życie. Uparty, wszystkowiedzący chłopak-cały Chester. Czasem przez jego charakter pakował się w poważne problemy. Pamięta te czasy kiedy jako wyszczekany gówniarz, bo inaczej nie można tego nazwać, zaczepiał ludzi na ulicy. Przecież oni mu nawet nic nie zrobili. Dobrze, że się zmienił. Udało mu się trochę uspokoić. Nabrał życiowych wartości i ideałów, do których chce dążyć. Życie nauczyło go wielu rzeczy. Pomimo tego co przeżył, był za to wdzięczny. Te wszystkie zdarzenia ukształtowały jego charakter i dzięki temu jest, kim jest.
Stanął przed drzwiami pokoju 13 i nacisnął na klamkę. Zamknięte... Wrócił się kilka metrów i ze zdziwieniem zapytał:
-Ja przyszedłem na spotkanie, ale drzwi są zamknięte. Coś się stało?
-Pani prowadząca zajęcia ciężko zachorowała i nie ma jej przez najbliższy miesiąc-odparła blondynka siedząca za biurkiem-Nikt pana nie powiadomił?
-Skoro tu jestem, to raczej nie-odparł ironicznie.-Ech, do widzenia.
Szybkim krokiem opuścił budynek i poddenerwowały udał się w stronę domu.

*Tymczasem...*
-I ty o wszystkim wiedziałeś?!-krzyknęła dziewczyna.
-Amy, proszę cię, uspokój się!
-Nie będziesz mi mówił co mam robić!
-Amy, posłuchaj...
-Nie będę cię słuchać. Pewnie znowu skłamiesz! Od jakiego czasu o tym wiedziałeś, co?!
-Dzisiaj przez przypadek się dowiedziałem i...
-Grzebałeś w moim telefonie?!
-Nie, to nie tak!
-Dobra, zamknij się w końcu!
-Ale...-Brad był bliski załamania.
-Zamknij się! A najlepiej to się wynoś!
-To ja mu powiedziałem!-krzyknął niespodziewanie Chaz.
Wszystkie spojrzenia skierowane były na stojącego w drzwiach Chaza.
-Nie spodziewałabym się tego po tobie-powiedziała chłodno i minęła go w drzwiach ubierając swoją kurtkę.
Chaz usiadł na kanapie i ułożył łokcie na kolanach. Przetarł twarz dłońmi i wpatrywał się w postać dziewczyny znikającą za oknem.
-Dlaczego to zrobiłeś?-spytał Brad rozkładając ręce.
-Podziękujesz mi później-powiedział i wstał z kanapy.
Wybiegł z domu z nadzieją, że zdąży dogonić dziewczynę.
____________________

Ja was przepraszam ;-; Krótki wiem, poprawię się. Nie miałam czasu i tak wyszło no. Następny będzie lepszy!