piątek, 14 lutego 2014

Part 11


Valentine's Speszal.
Pozdrawiam TheMaryy347
_______________________

Amy krzątała się po kuchni w poszukiwaniu czystych talerzy. Dawno tu nie sprzątałam. Nagle ktoś zasłonił jej oczy rękoma. Dziewczyna przegryzła wargę i uśmiechając się, szybko się odwróciła.
-Miałaś zgadywać.-powiedział zawiedziony Chaz.
-Przecież wiem, że to ty. Brad nie wstaje tak wcześnie. Chcesz coś na śniadanie?
-Pewnie!
-To sobie zrób, tam jest lodówka.-wskazała palcem na chłodziarkę i podeszła do ściany. Zerwała kartkę z kalendarza i poinformowała
-Dzisiaj walentynki.-zgniotła papier i wyrzuciła go do kosza.
-I co?-spytał obojętnie chłopak.
-O czym gadacie?-do kuchni wszedł Brad.
-Dzisiaj walentynki.-odpowiedziała Amy.
-I co?
Amy uderzyła się w czoło.
-Wy macie aż tak krótką pamięć? Dzisiaj, impreza, u nas, chłopaki przyjdą. Coś wam to mówi?
-Aaaa.-odpowiedzieli chórkiem.
-Czyli kolejny pretekst do narzekania na brak dziewczyny.-powiedział Brad i uśmiechnął się słabo.

*Kilka godzin później...*
Przyjaciele siedzieli w salonie i oglądali film popijając różne rodzaje trunków. Żaden z nich nie miał swojej drugiej połówki, więc nie zostało im nic innego jak tylko męski wieczór. Chester pod pretekstem wyjścia do toalety uwolnił się od nudnego filmu i pomaszerował na piętro. Nie za bardzo chciało mu się gapić w ekran i powstrzymywać od alkoholu.
Zaraz nad salonem znajdowało się małe, przytulne pomieszczenie-pokój gościnny. Ciemny odcień granatu doskonale komponował się z bielą mebli. Obok drewnianych drzwi stała masywna komoda, na której poustawiane były różne ozdoby i zdjęcia. W rogu pokoju stało biurko. Leżało na nim pełno papierów i różnych ołówków. Stała też na nim mała lampka, jedyne źródło światła w pokoju. Naprzeciw znajdowało się łóżko. Dość duże, aby pomieścić dwie osoby. Nie było jednak zbyt wygodne. Miało za miękki materac i niestabilne nogi, ale przynajmniej pasowało do wystroju. Na zachodniej ścianie znajdowało się okno z dużym parapetem, na którym siedziała Amy. Chłopak usiadł na krześle znajdującym się naprzeciw lukarny. Dziewczyna bawiąc się kosmykami włosów podziwiała krajobraz. Wszystkie drzewa pokryte były cienką warstwą puchu. Całość krajobrazu dopełniało piękne, wczesnowiosenne niebo. Czasami lubiła po prostu posiedzieć w ciszy i uporządkować myśli tak, żeby te miały jakikolwiek sens. To wszystko co wydarzyło się jakiś czas temu nie dawało jej spokoju. Dlaczego ktoś to zrobił? Czym oni mu zawinili? Wydawać by się mogło, że już o tym zapomniała... Bzdura! Przeświadczenie, że ktoś zrobił to specjalnie nie da jej odpocząć. Nigdy. Zastanawiała się, gdzie by teraz mogła być. Może byłaby szczęśliwą studentką i właśnie uczyłaby się do egzaminów? A może właśnie teraz spędzałaby dzień z miłością swojego życia? A jeśli mogło być gorzej? Co by było gdyby nie miała teraz zupełnie nikogo? Jeśli los potoczyłby się inaczej? W takich chwilach ludzie doceniają to, co mają. Doceniła nadopiekuńczego kuzyna, przypadkowo poznanego chłopaka, a nawet "przyjaciółkę", która nie odzywa się od kilku tygodni.
A ten przypadkowo poznany chłopak właśnie siedział z nią w pokoju. Patrzył się prosto, ale nie spoglądał za okno tylko na dziewczynę przekładającą swoje długie włosy pomiędzy palcami. Bał się przerwać panującą ciszę. Tak jakby nie chciał jej przeszkadzać.
-Masz ochotę na spacer-zaproponowała.
-Teraz?
-Nie, jutro-uśmiechnęła się-Jasne, że teraz.
Chester odwzajemnił uśmiech. Wstali i poszli w kierunku schodów. Towarzystwo siedzące na dole było już całkiem spite. Mike wypłakiwał się w rękawy przyjaciołom, a Rob zanosił się szlochem i przytulał do poduszki. Phoenix i Brad pocieszali Mike'a, a Joe spał na schodach. Chester i Am zwinnie go ominęli i po cichu wyszli z domu.
*
Szli już dobre 20 minut. Tylko Amy wiedziała gdzie idą. Chciała pokazać mu najwspanialsze miejsce na ziemi. Miejsce w które uciekała gdy miała problemy i miejsce w które przychodziła by pobyć sama. Jeszcze nikomu o nim nie mówiła, chciała żeby to była jej tajemnica. Ale nie mogła się powstrzymać by tam nie pójść. A już szczególnie w taki dzień. Zarówno ona jak i Chaz byli sami. Nieobce było im uczucie smutku i wiecznej pustki. Musiała oddać mu trochę uczuć, po to, żeby chociaż na chwilę ją zrozumiał. Nie chciała się żalić, chciała tylko polepszyć relacje. W końcu gdy ludzie się rozumieją, lepiej im się rozmawia. Am skręciła w jedną z bocznych uliczek prowadzących do parku. Po chwili wędrówki doszli do płotu oddzielającego ogród spacerowy od wielkiego lasu.
-Teraz najtrudniejsza część-zwróciła się do niego z uśmiechem-Musisz mnie podsadzić.
-Mamy przejść przez ten płot?-spytał ze zdziwieniem.
-Robię tak od drugiej klasy gimnazjum, dasz robię radę!
Dziewczyna kilkoma zwinnymi ruchami pokonała ogrodzenie. Chester męczył się z tym trochę dłużej, ale w końcu się udało.
-Jeszcze kawałek-zapewniała.
Podeszli pod górkę, a gdy stanęli już na jej szczycie, ich oczom ukazał się przepiękny widok.
Dolina, a w niej płynęła rzeka. Topniejące kawałki lodu poruszały się powoli. Po obu brzegach rosły drzewa i bujne krzaki. Zachodzące słońce doskonale oświetlało to miejsce, promienie przedzierały się pomiędzy drzewami tworząc rozmaite wzory na tafli wody.
-Wspaniale-powiedział pod nosem Chaz.
-Wiem, uwielbiam to miejsce.
-Jak je znalazłaś? Dlaczego nigdy o nim nie słyszałem?
-Bo to moje miejsce. Chodź, pokaże ci jeszcze coś.
Zeszli w dół i szli z nurtem rzeki. Po krótkiej chwili znaleźli się w małym lasku, pomiędzy drzewami stała mała, drewniana ławeczka. Z tego miejsca strumień wyglądał jeszcze lepiej. Otrzepali siedzisko ze śniegu i usiedli na niej.














-Wiesz... Uwielbiam to miejsce.
-Tak, jest piękne.
-Jest, ale nie o to chodzi-kaszlnęła-Zawsze przychodziłam tu gdy miałam ochotę się zabić.
-To dlaczego je lubisz?
-Tu nabierałam chęci do życia. Wszystkie negatywne emocje przelewałam na papier właśnie w tym miejscu. Nigdy nie pisałam w domu, nie mogłam się tam skupić. Tu odzyskiwałam spokój.
-Nastała cisza-
Teraz mógł spokojnie podziwiać jej oblicze. Bez obawy, że ktoś zwróci mu uwagę. Bez obawy, że ich oczy się spotkają i znowu będzie musiał uciekać wzrokiem i zmieniać temat. Jej oczy lśniły, a włosy delikatnie powiewały na wietrze. Blada skóra i intensywny kolor włosów znakomicie do siebie pasowały.  Na jej włosach i czapce leżały małe płatki śniegu. Z jej czerwonych, lekko rozchylonych ust wydobywała się para. Słońce rozświetlało jej twarz, sprawiając, że stawała się jeszcze piękniejsza. Bardzo lubił na nią patrzeć. Wydawała mu się taka spokojna i opanowana. Teraz już wiedział dlaczego. Zbierała w sobie złe emocje, żeby wybuchnąć, a potem wracała do normalności. On sam też tak robił. Kolejna rzecz, która ich łączy. Sądził, że oprócz uzależnienia nie miała innych problemów. Ale musiało być też coś innego. Coś, o czym boi albo wstydzi się powiedzieć. Gdyby tak nie było nie miałaby myśli samobójczych. W jej życiu musiało wydarzyć się coś strasznego.
-Dlaczego?-spytał patrząc w przestrzeń.
Spojrzała na niego pytajnym wzrokiem.
-Dlaczego chciałaś się zabić?-spytał wprost.
-Ech, to długa historia...
-Mamy czas, ja nigdzie nie idę.
-Nie będziesz chciał tego słuchać.
-A właśnie, że chcę. 
-Niech ci będzie...-odchrząknęła-Miałam 15 lat-zaczęła niepewnie-To był mój pierwszy dzień w nowej szkole. Bałam się, nikogo tam nie znałam. Skoro byłam nowa, to musieli się na mnie trochę powyżywać. Przez pierwszy miesiąc nie było aż tak źle. Potem zaczęło się piekło. Na każdej przerwie się ze mnie śmiali. Wyzywali mnie od najgorszych, poniżali. A ja nigdy nie umiałam im się postawić. Wyśmiewali się z mojego wyglądu, nawet z mojego głosu. Bałam się odezwać, bałam się zrobić cokolwiek. Nauczyciele mieli mnie w dupie. Zawsze kończyło się na rozmowie z psychologiem i nic więcej. W domu udawałam, że jest wspaniale, że nic się nie dzieje. Teraz jak na to patrzę, to wydaje mi się to żałosne. Wtedy byłam młoda i mniej odporna, teraz wiem, że nie należy przejmować się opinią innych i robić swoje. April mnie tego nauczyła, jestem jej za to wdzięczna-zaciągnęła się chłodnym powietrzem i wypuściła je powoli-Przepraszam, że musiałeś tego słuchać. 
-Wiem co czujesz, nie musisz przepraszać. Opowiesz mi coś o Apil?
-Poznałam ją w liceum. Przyciągnęła moją uwagę, była inna. Była taka jak ja. Z nikim nie 
rozmawiała, miała odmienny styl. Pewnego razu do niej zagadałam i tego dnia odmieniło się moje życie. W końcu miałam przyjaciółkę. A przynajmniej tak myślałam. Oczywiście moje życie nie może być idealne przez cały czas. Zaczęłam ćpać i pić. Co weekend chodziłyśmy razem od baru do baru i imprezowałyśmy do rana. Poznałam jej znajomych. Zakumplowałam się z nimi, więc imprezowaliśmy razem. Było fajnie, chyba nie muszę ci opowiadać-uśmiechnęła się do niego, a ten odpowiedział jej tym samym-Potem był ten wypadek. Trafiłam na terapię, poznałam ciebie. Od czasu pogrzebu nie widziałam się z April. Dzwoniłam do niej, pisałam, ale ona się nie odzywała. Wiem tylko, że pokłóciła się z Bradem i wyszła. Ślad po niej zaginął.
-Nieciekawie.
-Taa. A ty jak zacząłeś?
-Wieesz, może chodźmy już-podniósł się z ławki.
-Chester!-powstrzymala go ręką.
-No dobra, musze być sprawiedliwy. Na pewno chcesz wiedzieć?
-Na 100 %
-Byłem bardzo młody i już wtedy ćpałem. Nie było kolorowo. Nie wiem dlaczego to robiłem. Pierwszy raz spróbowałem, bo moi koledzy też to robili. Potem odkryłem, że mogę sobie tym poprawić samopoczucie. Zacząłem ćpać by zapomnieć o problemach, które narastały i coraz bardziej mnie przygniatały. Nie panowałem nad tym. Czasem przychodziłem zaćpany na lekcje. Wywalili mnie ze szkoły, raz nawet nie zdałem. Wiodłem życie szczęśliwego ćpuna, ale w środku byłem rozbity. Moja matka nie wytrzymała, wyrzuciła mnie z domu. Mieszkałem u kumpli, potem trochę zarobiłem i mogłem wynajmować swój dom. Zaczynało sie układać. Poszedłem na terapię no i spotkałem ciebie. Teraz sobie tu siedzę i rozmawiamy. Jest przyjemnie, czekam tylko, aż znowu coś spieprzę. Tak jest zawsze-uśmiechnął się.
-Z każdym dniem dowiaduję się o tobie więcej...
-To dobrze czy źle?
-No oczywiście, że dobrze. Tylko uważaj, mogę wykorzystać to wszystko przeciw tobie.
Spojrzał na nią oszołomiony.
-Żartuje-klepnęła go w ramię-Nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła. Za bardzo cię lubię.
-Lubisz mnie?
-Nie, wcale-odpowiedziała z sarkazmem-Tak tylko trzymam cię w domu i mówię ci praktycznie o wszystkim. Przecież to nie oznacza, że cię lubię.
Chaz uśmiechnął się i zaproponował:
-Może już wracajmy, robi się ciemno.
-Masz rację. Za długo tu siedzimy.
Wstali i udali się w stronę domu. Szli powoli, delikatny wiatr muskał ich twarze, a wschodzący
księżyc oświetlał twarz. Amy pocierała ręce  i chuchała ma nie. Na dworze zaczynało robić się
zimno. Chłopak wziął jej dłonie w swoje i ogrzewał je energicznymi ruchami. Trzymali się za ręce
i uśmiechali do siebie. Byli już kilka przecznic od domu, nagle Amy wpadła na "genialny" pomysł.
Zatrzymała się na chwilę pod pretekstem zawiązania buta. Gdy tylko Chaz się oddalił, szybko
ulepiła kulkę i rzuciła u w głowę. Poirytowany chłopak odwrócił się.
-Ten cel!-ucieszyła się i podniosła pięść do góry.
Zanim się zorientowała, dostała kulką w twarz. Oddała kilka kolejnych rzutów. W taki sposób
rozpętali pomiędzy sobą wojnę na śnieżki. W pewnym momencie Amy wzięła do ręki śnieg, wskoczyła chłopakowi na plecy i wysmarowała mu twarz.
-Osz ty! Złaź!-krzyczał.
-Hmmm...Nie!
-I mam cię teraz nieść?
-Tak.
-Przynajmniej urosną mi mięśnie.
-Sugerujesz, że jestem gruba?
-Nie! No co ty! Ja... Ten tego, no-zawstydził się-Nie o to mi chodziło, masz idealną figurę! Jesteś bardzo chuda. Znaczy... Ech, przepraszam.
-Przecież żartowałam!-zaśmiała się.
-Muszę ci powiedzieć, że masz specyficzne poczucie humoru.
-Wszyscy mi to mówią.
Weszli roześmiani do domu, ale szybko się uciszyli. Wszyscy spali. Jeden na drugim. Ciężko im było pohamować śmiech. Zdjęli kurtki i buty.
-Idź na górę, zaraz przyjdę.
-Na pewno? Wiesz, boję się, że robisz mnie w konia.
-Spokojniutko, dołączę do ciebie.
Chaz wykonał polecenie i udał się do pokoju gościnnego. Am poszła do kuchni i wyciągnęła z szafki dwa kieliszki i sięgnęła do barku po wino. Po cichu weszła po schodach i uchyliła drzwi od pokoju.
-Pomóż mi, bo zaraz coś pobiję!
Chester podbiegł do niej i wyjął jej z rąk kieliszki. Postawił je na małym stoliku stojącym przy łóżku.
-Amy, naprawdę zamierzasz to pić?
-Nie sama.
-Nie przesadzasz?
-Chester, tylko kilka lampek. Zrób to dla mnie, chociaż dzisiaj.
-To się nie skończy dobrze.
-Nie marudź tylko otwieraj.
Chłopak szybkim ruchem pozbył się korka i wypełnił dwa naczynia. Usiedli razem na parapecie i wzięli po łyku czerwonego napoju.
-Ej, jak nazywa się ta piosenka?
-Konkretna jesteś.
-No ta którą śpiewałeś. 
-"Sometimes". Podoba ci się?
-Bardzo. Nie wiem kto ją wymyślił, ale musiał być geniuszem. Miała takie proste słowa, a dokładnie opisywała życie. Chciałabym umieś pisać takie rzeczy.
-Więc...-uśmiechnął się-...nie wiem czy wiesz, ale rozmawiasz z geniuszem!
-Sam to napisałeś?
-Mhmm.
-Nie wierzę w to co powiem, ale jesteś genialny!
-Znowu we mnie wątpisz-zrobił smutną minę.
-Przepraszam, nie chciałam. Ech, znowu to robię!
-Co robisz?
-Nie myślę nad tym, co mówię.
-Ty razem to ja żartowałem. Ale muszę przyznać, że czasem tak robisz.
-Sam widzisz...
Usłyszeli dźwięk telefonu Amy.
-Chyba komuś się bardzo nudzi-powiedział chłopak.
Rudowłosa wzięła do ręki telefon i prychnęła z oburzeniem. Odrzuciła go na bo i wróciła na swoje miejsce.
-Co tam?
-April napisała...
-I nie przeczytasz? Może to coś ważnego.
-Nie wiem, czy chcę. 
-Daj jej szansę, może chce cię przeprosić, czy coś.
Am wzięła telefon do ręki. Sama nie wierzyła w to co czyta. Zrobiło jej się słabo, a do jej oczu napłynęły łzy.
-Amy? Co się stało?-spytał przestraszony.

Dziewczyna dała mu telefon do ręki.

Przepraszam. Nie wiedziałam o tym, co się dzieje w twoim życiu. Uważałaś mnie za przyjaciółkę, a ja tan naprawdę nic o tobie nie wiedziałam. Zrobiłam ci krzywdę, przepraszam. Tak bardzo tego żałuje. Nie chciałam źle, a wyszło jak zawsze. Jestem ofiarą i egoistką. Jestem pieprzoną egoistką, Amy. Wszystko robię na swoją korzyść, a innych mam w dupie. Szkoda tylko, że dopiero teraz to zauważyłam. Chcę żebyś wiedziała, że żałuję. Żałuję, że przeze mnie płakałaś. Wyrządziłam ci wiele krzywd, a ty pomimo to cały czas byłaś ze mną. Podziwiam cię za to. Ale ty znasz inną mnie. Pomocną i współczującą przyjaciółkę. A wiesz, że tak nie jest? Cały czas chowałam się za maską. Obrzydliwą maską, która psuje wszystko. Wcale nie przyjechałam po to, żeby cię wesprzeć. Przyjechałam tam dla Brada. To wszystko było dla niego. Cała nasza przyjaźń, wspólne spędzanie czasu. Wszystko po to, żeby być bliżej niego. Wiem, że nie chcesz mnie znać. Nikt by nie chciał. Tylko się nie obwiniaj. Sama zgotowałam sobie piekło i to ja je zakończę. Nic mu nie mów, nie chcę się pogrążyć jeszcze bardziej. Tak będzie lepiej... Do zobaczenia po drugiej stronie.
                                                          April.
*
Dziewczyna zaniosła się głośnym płaczem. Nie mogła opanować szlochu, cały czas przegryzała wargę i przecierała oczy. Skuliła się i zasłoniła twarz dłońmi. Chester patrzał na nią i nie wiedział co ma robić. Nigdy nie był w takiej sytuacji. Nie umiał pocieszać ludzi, a już tym bardziej dziewczyn. Bał się ją dotknąć, odezwać się. Ale nie mógł patrzeć jak cierpi. Tak bardzo nie lubił tego widoku, za dużo tego wszystkiego. Za dużo.  Jak sobie z tym poradzić? Musi coś zrobić, byle szybko. Chłopak objął ją i przyciągnął do siebie. Dziewczyna przytuliła się do niego i zaciskała dłonie na koszuli chłopaka. Jedną rękę trzymał na plecach dziewczyny, a drugą gładził jej włosy. Wciąż nie przestawała płakać.  Chazy zaczął kołysać się powoli w prawo i w lewo. Chciał żeby przestała płakać. Sam miał teraz ochotę się rozryczeć, stawał się słabszy z każdą minutą. Ta silna dziewczyna, która wyrwała go z nałogu teraz siedziała w jego ramionach i powoli odchodziła od zmysłów. Nie mógł znieść tego widoku. Zamknął oczy i zaczął cicho nucić.
I would have sailed away, 
if I'd known that nothing
would change
Starting out my window sill,
in my wasted prison cell

And I know what you want
And I know what you feel
As I cradle your loving
And watch you disappear

And I feel your heart beat, 
pounding in my head.
Dziewczyna uniosła głowę i spojrzała na chłopaka. Jej oczy były zapuchnięte, a makijaż rozmazany. Promienna twarz zmieniła się w zmęczoną, smutną. Jej usta drżały, a potargane włosy wpadały do buzi. Chester przejechał dłonią po jej policzku. Odgarnął włosy z jej twarzy i starł z niej łzy. Jej piękne oczy świeciły w blasku księżyca wpadającego przez okno. Wyglądała przecudownie. Chester ujął jej twarz w dłonie i złożył na jej czerwonych ustach długi pocałunek. Gdy ich usta się rozłączyły, dziewczyna od razu odwróciła wzrok. Z powrotem wtuliła się w jego tors, a on oparł głowę o ścianę.
*
Radość, ból, rozczarowanie, złość, smutek. Te wszystkie emocje władały teraz dziewczyną. Nie wiedziała, czy ma być na nią zła, za to, że ją okłamywała. A może mogła ją uratować? Gdyby coś zrobiła inaczej. April nie była idealną przyjaciółką, ale była. Była przy niej zawsze, w każdym momencie. Amy nie mogła uwierzyć, że robiła to wyłącznie na swoją korzyść. Nie wie, co ma o tym myśleć. Ufała jej. Nigdy by nawet nie pomyślała, że może coś takiego zrobić. Teraz nie wie już nic. Czuje się pusta i zniszczona. Co ma o tym wszystkim myśleć? Ma jej być teraz żal April? W tym momencie nienawidziła jej jeszcze bardziej. Ale przecież mogła jej o tym powiedzieć? Dlaczego ją oszukiwała? A co jeśli Chaz zrobi jej coś podobnego? I jeszcze ten cholerny pocałunek. Nie jest dobrze. Wcale tego nie chciała. A może jednak? W tym świecie nie można nikomu ufać. Oboje zasnęli wtuleni w siebie.


______________________________________________________________________________
Przepraszam was za ten beznadziejny rozdział. Chyba nie powinnam opiswywać uczuć, bo wychodzi z tego masło maślane zmieszane z masłem ;-; Kochani, chciałabym wam życzyć dużo miłości. Takiej szczerej, prawdziwej miłości. I pamiętajcie, walentynki powinno obchodzić się codziennie. Nigdy nie byłam dobra w składaniu życzeń i przepraszam was za to. Oprócz miłości chciałabym wam życzyć dużo zdrowia, wytrwałości i szczęścia. Prawdziwych przyjaciół i jak najmniej wrogów.
A tu coś dla tych, który (tak jak ja) siedzą dzisiaj sami:

http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=6hiQufKbjy4

A tu piosenki, które w jakiś sposób zainspirował mnie to napisania tego rozdziału, chociaż nie mają z nim nic wspólnego:

http://www.youtube.com/watch?v=c1_nhsZEBgs&feature=kp

http://www.youtube.com/watch?v=49-swXOecbs

A, i jeszcze jedno. Daję wam do przeczytania coś, co zostało napisane przez chłopaka. Odzyskuję wiarę w ludzkość.

,,Jeśli kochasz za inteligencję jest to podziw. ;_;
Jeśli za urodę to to zauroczenie. ;_;
Jeśli kochasz i nie wiesz dlaczego to jest prawdziwa miłość. ;_; Nie da się kochać za coś, to tak jakby lubić kogoś za coś. ;____; Ile to ma sensu. ;_; Lubię mojego kolegę bo dajmy na to fajnie rysuję. ;_; Z miłością tak samo kocham moją dziewczyną bo jest ładna. ;_; Ile to ma sensu? Jeśli miłość ma być szczera to nie można jej wyceniać na pieniądze, intelekt, urodę, czy cokolwiek innego. ;_; Piękno lub wiedza są tylko dodatkiem ale najważniejsze jest to że ta druga osoba jes dla nas całym światem. ;-;"

sobota, 8 lutego 2014

Part 10


Proszę o komentarz i głos w ankiecie!
Pozdrawiam TheMaryy347
________________________

Amy poczuła, że coś nią potrząsa. Otworzyła oczy i zobaczyła pochylającego się nad nią Brada.
-Nareszcie!
Dziewczyna odgarnęła włosy z twarzy i siadając rozejrzała się po pomieszczeniu. Na szklanym stoliku stało mnóstwo kubków po herbacie. Wszystkie poduszki leżały porozrzucane po podłodze, a wśród nich leżał Chester. Amy pacnęła się w czoło na widok chłopaka. No tak, tylko Amy Turner potrafi zaprosić gościa i pozwolić mu spać na podłodze. Na fotelu leżały kurtki. Teraz na pewno się wyda, że nie było nas w domu. 
-Mogę cie prosić na chwilę?-powiedział Brad i udał się w stronę kuchni.
Rudowłosa skrzywiła się i chwiejnym krokiem podążyła za nim.
-Możesz mi wyjaśnić dlaczego on leży na podłodze?
-Nie pamiętam.-przyznała Amy i oparła się o blat kuchenny
-Jak możesz tego nie pamiętać?-chłopak złapał się za głowę-Co wyście robili?
-Ej, ej! Spokojnie!-zaprzeczyła szybko Amy-Gadaliśmy sobie i jakoś tak zasnęliśmy, nawet nie wiem kiedy!
-A więc tylko rozmawialiście?-upewniał się Brad.
-Oczywiście.
-I żadne z was nie wychodziło na dwór?
Kurde. Kurde. Kurde. Kurde. Kurde. Kurde. Kurde. Kurde. Kurde.
-No wyszliśmy...-spuściła wzrok-ale tylko na chwilę!-szybko dodała.
-Na chwilę? Skoro chwila to dla was 2 godziny...
-Aż tyle nas nie było?!-zapytała z niedowierzaniem spoglądając na kuzyna.
-Tak! A wyobraź sobie, że ja się o ciebie martwię!-wykrzyczał i odwrócił głowę tak, aby uniknąć wzroku Amy-Boje się, że on coś ci zrobi.-powiedział cicho.
Dziewczyna spojrzała na niego z troską.
-Brad, jestem już duża.-podeszła i przytuliła się do niego.-Chester do dobry chłopak, nic mi nie zrobi. Może znam go krótko, ale czuję jakbym znała go przez lata. Jest między nami coś takiego, co pozwala nam zrozumieć się bez słów. Wiem, że nigdy by mnie nie skrzywdził. Czuję, że przeżyliśmy to samo i żadne z nas nie mogłoby wyrządzić drugiemu krzywdy. To byłoby jak cios dla samego siebie-podniosła wzrok, teraz widziała całą jego twarz. W jego oczach gromadziły się łzy, a usta drżały-Nie możesz martwić się o mnie cały czas. Zapomniałeś już o własnym życiu, zaniedbałeś sprawy zespołu. Doskonalę daję sobie radę sama! Poszłam na spotkanie, tak jak chciałeś.
-Ale potem znowu piłaś-powiedział, a pojedyncza łza spłynęła po jego policzku-i to przeze mnie!-wykrzyczał.
-Nie mów tak! To nie twoja wina, to April pozwoliła mi się schlać. Z resztą, sama zaproponowałam pójście do tego baru, nikt mnie nie zmuszał-uśmiechnęła się lekko-Przemyślałam sobie wszystko i wiesz co? Może gdyby nie April nie byłabym uzależniona, ale poniekąd dzięki niej nasze relacje się polepszyły. 
-Nie rozumiem.
-Nie zauważyłeś, że odkąd poszłam na terapię spędzamy ze sobą więcej czasu? Dopiero niedawno zobaczyłam jak bardzo ci na mnie zależy! Oboje mamy tylko siebie i dzięki temu bardziej się sobą interesujemy. Pewnie nawet nie wiedziałabym gdzie mieszkasz, a teraz dzielę z tobą dom!
-Nie jesteś na mnie zła, że wywaliłem twoją przyjaciółkę z domu?
-A mam być? Chciałeś dobrze i ja to rozumiem. April wcale nie jest taką dobrą przyjaciółką. Po prostu wiedziała o mnie najwięcej i spędzała ze mną wiele czasu. Dlatego wszyscy myśleli, że jest moją przyjaciółką. Jeszcze nigdy nie miałam nikogo, kto zasługiwał na to miano. Aż do teraz-uśmiechnęła się szeroko i wtuliła się w Brada. Ten odwzajemnił uśmiech i przytulił ją równie mocno.
Stali tak jakiś czas, aż usłyszeli ciche kroki. Odwrócili wzrok, w przejściu stał Chester uśmiechający się radośnie. Amy spojrzała na kuzyna. Jego mina była ciężka do rozszyfrowania. Trochę w niej radości, trochę zdziwienia i złości.
-Cześć!-wykrzyczał radośnie Brad i klepnął chłopaka w ramię.
Amy widząc to uśmiechnęła się. Wreszcie się do niego przekonał. Cała trójka zaczęła przygotowywać śniadanie. Gdy wszystko było już przygotowane rozsiedli się przy stole i w ciszy zaczęli konsumować posiłek. Chaz postanowił jednak ją przerwać
-Długo spałem?-spytał unosząc wzrok
-O ile można nazwać to spaniem-uśmiechnięty Brad spojrzał na Amy-to tak.
-Nie patrz się tak na mnie! Chester, powiedz mu, ze było ci wygodnie
-Jak nigdy! Amy jest bardzo gościnna, nie wiem czego od niej chcesz-powiedział z sarkazmem
-Ej!-dziewczyna szturchnęła go w ramię-A w ogóle to kiedy mamy się spotkać z chłopakami?-pytanie skierowała do Brada.
-Dzisiaj.-odpowiedział spokojnie.
Dwójka spojrzała na niego pytającym wzrokiem.
-Jak? Gdzie? Kiedy?-spytał przestraszony Chazzy
-Za jakąś godzinę jedziemy do Mike'a, chłopaki będą już na nas czekać. Zaśpiewasz coś, może nawet cię przyjmiemy.
Chester spojrzał na niego wzrokiem pełnym niedowierzania.
Brad próbował powstrzymać śmiech, ale nie wytrzymał
-Przecież żartuję, na pewno cię przyjmiemy.
-W takim razie-zaczęła rudowłosa-Ja zajmuję łazienkę!-wykrzyczała i szybko wstała z siedzenia kierując się w stronę schodów.

*Jakiś czas później...*
Chester, Brad i Amy weszli do środka. W pomieszczeniu byli już wszyscy. Cały pokój wypełniony był przeróżnymi instrumentami. Gdzieś w rogu stały gitary, obok leżał bas. W drugim kącie stało pianino, a wokół porozrzucane były kartki papieru. Niektóre były zapisane, a niektóre puste. Czerwone ściany ozdabiały abstrakcyjne wzory własnoręcznie malowane przez Shinodę. Pod ścianą stała stara kanapa, a pośrodku mikrofon.Wszyscy zajęli miejsca na sofie, a Chester podszedł do mikrofonu. Poprawiając go, nerwowo przegryzał wargę i bawił się kolczykiem. Spojrzał po twarzach wszystkich zgromadzonych. Pierwszy siedział Mike Ej, on ma niebieskie włosy! Ale czadowo! Dalej siedziała Amy, która czując na sobie wzrok chłopaka pokazała mu "OK" i uśmiechnęła się. Brad. Oby było tak, jak mówiłeś. Spojrzał dalej. Dwóch mężczyzn wyrywało sobie z rąk jakieś czasopismo. Bardzo się przejęli moją obecnością. Ostatni. To musi być ten Joe... Ej, czy on w ogóle mruga?! Ciarki przeszły całe ciało Benningtona.
-Możesz już zacząć.-powiedział Mike.
Chester odchrząknął, a z jego gardła wydobyły się pierwsze dźwięki. Wszystkie spojrzenia skierowane były na niego, każdy się w niego wsłuchiwał.
Sometimes, things just seem to fall apart
When you least expect them to
Sometimes, you want to pack up and leave behind
All of them and all their smiles
Skąd on to wziął?! Amy wsłuchiwała się w każde słowo z uwagą. Analizowała je w umyśle dokładnie, a każde trafiało do jej serca i zadawało stopniowy ból. Piosenka dokładnie opisywała jej stan sprzed kilku dni.
I don't know what to think anymore
Maybe things will get better
Maybe things will look brighter
Maybe, Maybe, Maybe
Pokój wypełnił przepiękny głos chłopaka, był nie do opisania. Wszyscy byli pod wrażeniem. Tylko Hahn siedział cicho i wpatrywał się w chłopaka.
Amy znowu poczuła ból. Tym razem jednak mniejszy. Otarła łzy spływające jej po policzku i schowała twarz w dłoniach. Chester widząc to ściszył ton i po chwili całkowicie przestał śpiewać. Wpatrywał się w nią, a jego wzrok stał się rozmazany. Przetarł oczy i stał w bezruchu. Chłopaki spoglądali raz na niego, raz na dziewczynę. Ta podniosła głowę i powiedział
-To było genialne. Bierzcie go!
Cała szósta podeszła do niego i zaczęli mu gratulować. Chester poczuł czyjąś doń na swoim ramieniu. Odwrócił się i stanął twarzą w twarz z Joe. Miał kamienną twarz, jego oczy nie wyrażały kompletnie nic. Wszyscy zamarli aż nagle Koreańczyk poklepał go po ramieniu i powiedział z uśmiechem
-Witaj w zespole!
Na twarzach wszystkich zagościł uśmiech. Udali się do pokoju obok, aby ustalić jeszcze kilka rzeczy. Gdy Amy przechodziła obok Chestera, spojrzała mu w oczy i szepnęła
-To było cudowne.
Chłopak uśmiechnął się i razem wyszli z pomieszczenia.

*Kilka minut później...*
Wszyscy siedzieli w salonie i zajmowali się bzdurami.
-Ej, wiecie, ze odkąd powiesiłem plakaty jeszcze nikt nie zadzwonił-powiedział nagle Mike
-Nie chcą nas na świecie.-zażartował Phoenix
Nagle rozległ się dźwięk telefonu. Wszyscy spojrzeli na Mike'a, a ten nie wiedział co ma zrobić.
-No odbierz!-krzyknął Brad.
Shinoda sięgnął do kieszeni i wyjął telefon.
-Ha-halo?
Daj na głośnik!-krzyknął Joe
-Dzień dobry, chciałabym skserować kilka papierów. Dobrze się dodzwoniłam?
Chłopcy w tle nie mogli wytrzymać ze śmiechu. Brad już leżał na podłodze.
-Niestety nie, przykro mi.
-Ale na plakatach było napisane Xero. Jak to działa?
-My jesteśmy zespołem. ZESPOŁEM. Muzycznym, nie żeby coś...
Połączenie zostało przerwane. Mike spojrzał oszołomionym wzrokiem na resztę. Po chwili oznajmił
-Wiecie co, chyba musimy zmienić nazwę zespołu...
-To jest dobry pomysł-potwierdził Dave wycierając załzawione oczy.
-Dobra już! Uspokójcie się i myślimy nad nazwą!-krzyknął Brad.
-"Probing Lagers"-zaproponował Rob
Wszyscy spojrzeli na niego wzrokiem "AYFKM"
-Rob, rozmawialiśmy już o tym... Ty nic nie wymyślasz-powiedział Mike
-A co powiecie na "Clear"-tym razem odezwał się Brad.
-Całkiem dobre, ale nie do końca-ocenił Mike
-Może "Platinum Lotus Foundation"-rzucił Joe
-Już chyba wolę być "czysty"-skomentował Phoenix
-Tak, to chyba najlepsze wyjście
-To co? "Clear"?-spytał Mike dla potwierdzenia
-Linkin Park!-krzyknął Chester.
-To jest jeszcze lepsze-powiedział Bourdon
-Mnie się podoba-oznajmił Dave
-Nawet mi się podoba!-odezwała się Amy
-Dobra, kto jest za Linkin Park?-spytał Brad
Wszyscy podnieśli ręce.
-Więc od dziś jesteśmy Linkin Park!

*Później...*
Chester, Owieczka i Rudowłosa wracali już do domu. Przez całą drogę nikt się nie odzywał. Chaz nie chciał spędzić kolejnej nocy w domu Amy, ale nie chciał tez wracać do swojego. Nie chciał wracać do pustego, zimnego domu, w którym nikogo nie ma. Znowu byłby sam, a ostatnim razem nie skończyło się to dobrze. Tak bardzo nie lubił tego uczucia. Uczucia bezradności i strachu, który go owładał gdy był sam. Nie mógł czuć rodzinnego ciepła. Nie było mu dane słyszeć śmiechu swoich bliskich. Wiedział, że nie może narzucać się kuzynostwu, ale oddałby wszystko by nie musieć tam wracać. Dosłownie wszystko.
Amy i Brad weszli na teren posesji, a Chester zatrzymał się na chodniku.
-Nie wchodzisz?-spytała dziewczyna odwracając się za siebie.
-Będę szedł. Za dużo czasu tu przebywam, nie mogę tak ciągle u was siedzieć.-przyznał.-Muszę wracać do swojego domu.
-Twój dom jest tutaj.-powiedział nieoczekiwanie Brad.-Możesz tu przebywać ile chcesz, w końcu jesteś jednym z nas.-chłopak uśmiechnął się.
Chester odwzajemnił uśmiech i szybkim krokiem dołączył do Brada i Amy. Weszli do środka i jak zwykle zaczęli rozmawiać o wszystkim. Tak, jakby znali się od dawna.

sobota, 1 lutego 2014

Part 9


!Komentarz! zostawić należy.
Pozdrawiam The Maryy347
___________________

-O matko, jaki jestem zmęczony-powiedział Brad udając ziewanie-Ja już lepiej pójdę spać.
-No pewnie, zostaw mnie! Sama mu o wszystkim powiem!-krzyknęła Amy i założyła ręce udając obrażenie.
-No to może wyjaśnisz mi o co chodzi?-spytał zaciekawiony Chaz.
-Widzisz-dziewczyna wskazała na sofę, a Chester posłusznie na niej usiadł-jest taka sprawa.
-Możesz jakoś szybciej?-chłopak coraz bardziej się niecierpliwił
Dziewczyna usiadła obok i powiedziała
-Pamiętasz jak opowiadałeś mi o tym, że piszesz własne teksty i umiesz grać na gitarze?
-Pamiętam.
-Brad i jego koledzy mają zespół, ale nie mają wokalisty.
-Przecież ty też piszesz piosenki, czemu się nie zgłosisz?
-Mówią, że potrzebują męskiego wokalu, więc...
-Ooo nie!
-Chester, daj mi skończyć!
-To nie dla mnie, nie nadaję się
-Kumple Brada są naprawdę spoko, polubiłbyś ich i...
-Tu nie o to chodzi-przerwał jej i przetarł dłońmi zmęczoną twarz
-A mógłbyś mi powiedzieć o co chodzi-dziewczyna obróciła się tak, żeby dokładnie widzieć jego twarz
-Nie mam czasu, ochoty, siły.-to ostatnie już prawie wyszeptał, widać było, że coś go dręczy
-Proszę cię. Bardzo im na tym zależy. Od zawsze chcieli mieć zespół, a ty możesz im pomóc spełnić marzenia-mówiła do niego przekonującym tonem-Nie mów mi, że nigdy nie chciałeś mieć swojego zespołu i wymiatać na scenie!-mówiąc to, zabawnie poruszyła brwiami.
-Jaką muzykę grają?-spytał od niechcenia
-Metal, rock. Ej, to znaczy, że się zgadzasz?
-Niech ci będzie...
Dziewczyna rzuciła się na niego i uściskała go z całej siły.
-Dusisz mnie-wypowiedział ostatkami powietrza
-Przepraszam-zawstydzona dziewczyna oderwała się od Chestera i powiedziała-Tylko wiesz, najpierw będziesz musiał im pokazać, że umiesz śpiewać.
-Wątpisz w moje umiejętności?
-Ależ skąd, panie "umiemwszystko"-powiedziała i wytkała mu język
Chester wziął leżącą obok podsuszkę i uderzył nią dziewczynę. Ta bez zastanowienia mu oddała. Po chwili nawalania się poduszkami, oboje leżeli już na podłodze, zwijając się ze śmiechu. Gdy już udało im się opanować spojrzeli na siebie i znowu zaczęli się śmiać. Gdyby ktoś spojrzał na nich z boku pomyślałby, że uciekli z wariatkowa. Sami nie wiedzieli z czego się śmieją. Poprawiali sobie nawzajem humor i potrafili zrozumieć się bez słów. Oboje czuli się w swoim towarzystwie bardzo naturalnie. Nie musieli nikogo udawać, ani z niczym się kryć.
Dziewczyna usiadła na podłodze i odgarniając włosy z twarzy ziewnęła.
-Czyżbyś była śpiąca?
-Tylko troszeczkę-przyznała i położyła się na kanapie
-To idź spać-Chaz usiadł obok i okrył ją kocem-Należy ci się. Pewnie przeze mnie wcale nie spałaś
-Spałam!-podniosła się energicznie-Nawet pozbyłam się kaca.
-Kaca? Przecież nie powinnaś pić, jesteś na odwyku.
-A ty nie powinieneś ćpać...
-NIE ĆPAŁEM!-krzyknął zdenerwowany i ukrył twarz w dłoniach.
No tak, znowu wszytko zepsułaś. Zawsze powiesz coś nie tak. Powinnam zacząć myśleć nad tym co mówię. Ty debilko! Co ci strzeliło do głowy żeby to powiedzieć?! Pięknie, no po prostu pięknie.
-Przepraszam-nieoczekiwanie odezwał się Bennington.
-To ja przepraszam-wyszeptała-Nie chciałam tego powiedzieć-starła łzy z twarzy
Chester objął ją ramieniem i przyciągnął ją do siebie. Po dłuższej chwili usłyszał
-Znowu
-Co?
-Znowu się przytulamy-uśmiechnęła się lekko-Tak często jak ty przytulała mnie tylko mama-powiedziała i wlepiła wzrok w podłogę-Chciałabym ją odwiedzić-szepnęła bardziej do siebie niż do niego.
-To chodź!-Chaz wstał i ciągnąc za sobą Amy prowadził ją w stronę wyjścia.
-Co ty robisz? Jest zimno...
-Chcesz ją odwiedzić czy nie?-zatrzymał się i spojrzał na dziewczynę, ta tylko pokiwała twierdząco głową.
Ubrali swoje glany, zarzucili kurtki i wyszli z domu. Na dworze było zimno i prószył śnieg. Para w ciszy szła po zaśnieżonym chodniku z głowami opuszczonymi w dół. Raz na jakiś czas któreś z nich kaszlnęło lub pociągnęło nosem. Po 30 minutach dotarli na miejsce. Stanęli przed dużą, stalową bramą. Chester zdecydowanym ruchem ją pchnął i wszedł na teren cmentarza, dziewczyna zrobiła to samo. Znicze ustawione przy nagrobkach lekko się tliły, dając trochę światła. Lamp ustawionych na terenie nekropoli było mało. Przez brak światła miejsce wydawało się jeszcze bardziej straszne i mroczne. Amy wyprzedziła chłopaka i uklęknęła przed jednym z grobów. Chester strzepnął śnieg z małej ławeczki i na niej usiadł. W ciszy przyglądał się działaniom dziewczyny. Amy wyciągnęła z kieszeni swojej kurtki pudełko zapałek. Odpaliła jedną i zapaliła znicz. Wstała i przypatrywała się pomnikowi. Po chwili usiadła obok Chaza i podkuliła nogi pod siebie.
-Jacy oni byli?
-Hm? A, moi rodzice?
Chester pokiwał głową
-Byli wspaniali-na samo wspomnienie o nich uśmiechnęła się-Robili dla mnie wszystko co tylko mogli. Byliśmy normalną, amerykańską rodziną. Oczywiście nie wszystko trawa wiecznie. Kiedy ojciec Brada zginął w wypadku, przeprowadziliśmy się bliżej ciotki. Potrzebowała wtedy pomocy i wsparcia. Od tamtej pory częściej nie było ich w domu, więcej pracowali. Nie mieli dla mnie już tak wiele czasu, ale nie miałam im tego za złe. Może trochę, ale z czasem coraz mniej ich potrzebowałam. Albo tak sobie wmawiałam, wiesz jak to jest... Kiedyś były takie dni, że nie chciałam ich widzieć. Teraz dałabym wszystko żeby móc się do nich przytulić i powiedzieć, że ich kocham-dziewczyna przetarła oczy chcąc powstrzymać łzy-A twoi?
-Rozwiedli się jak miałem 11 lat. Mało pamiętam z dzieciństwa-oczywiście skłamał. Pamiętał wszystko dokładnie, ale nie chciał mówić nikomu o swojej przeszłości-Rok potem przeprowadziłem się tu z matką i żyłem sobie spokojnie, aż do pewnego czasu, ale to już inna historia. Teraz mieszkam sam i chodzę na spotkania dla uzależnionych napotykając przy tym różne ciekawe osoby-odwrócił głowę z uśmiechem na twarzy, by zobaczyć reakcję rudowłosej. Dziewczyna uniosła lekko kącik ust i nie przestając wpatrywać się w mogiłę spytała
-Naprawdę nie masz nikogo?
-Mhm.
-A myślałam, że to ja jestem samotna-powiedziała pod nosem-przyjaciół też nie masz?
-Nie-odpowiedział krótko
-Ja w sumie też nie... Witaj w klubie.-dziewczyna zatrzęsła się z zimna.
-Wracajmy już, jeszcze zachorujesz.
-Dobrze mamo-powiedziała głosem małej dziewczynki
Wstali z ławeczki i powędrowali w stronę domu. Droga powrotna minęła bardzo szybko. Gdy byli już niedaleko, Amy powiedziała
-Czuję się jak w jakimś tanim horrorze.
-Spokojnie, ze mną jesteś bezpieczna-Chaz uśmiechnął się zadziornie i otworzył drzwi do domu. Roześmiani weszli do środka i od razu udali się do kuchni. Przygotowali sobie dwa kubki gorącej herbaty i całą noc spędzili na gadaniu o przeróżnych rzeczach. Wymieniali się poglądami, wdawali w małe kłótnie i opowiadali kawały. Widać było, że uwielbiają spędzać ze sobą czas.