piątek, 13 czerwca 2014

Part 17


Chyba nawet jestem z niego zadowolona. Słusznie?
Pozdrawiam, TheMaryy347!
______

  Weszli całą zgrają do domu Mike'a Przeciskając się przez wąskie drzwi. Gdy zobaczyli słodko śpiących chłopaków nie mogli wytrzymać ze śmiechu. Joe zaszedł kanapę od tyłu, reszta schowała się za fotele i czekała na sygnał. Gdy tylko Koreańczyk dał znać, wszyscy wrzasnęli wyskakując z kryjówek. Chaz i Mike momentalnie się obudzili i oboje spadli z kanapy. Podczas gdy Mike starał się uspokoić oddech, Chaz tak bardzo się wystraszył, że jeszcze przez chwilę nie mógł się opanować i siedział na podłodze z nieobecnym wzrokiem. Gdy tylko śmiechy przycichły, wszystkie oczy zwrócone zostały na niego.
-Nic mu nie jest?-spytał Brad ocierając łzy i cały czas jeszcze cicho chichocząc.
-Chyba serio się wystraszył.-stwierdził Rob.
-Halo, Chester!-Dave pomachał mu dłonią przed twarzą.
Zero reakcji.
-No ładnie, zawiesiliście Chestera.-powiedział z wyrzutem Mike, otrzepując spodnie.
Wszyscy stali i spoglądali na siebie ze strachem w oczach.
-Wy debile! Chcieliście żebym dostał zawału?!-wrzasnął nagle.
-Też się cieszymy, że już jesteś, Chaz.
-Joe, ja mogłem umrzeć!
-Ale jeśli nie zrobimy próby, to umrze nasza nadzieja na rozgłos, więc zbierać dupy i idziemy na górę!-rzucił Mike zbierając kartki z tekstami ze stolika.
Wszyscy posłusznie udali się na piętro i rozsiedli wygodnie.
-Jak zwykle idealny porządek.-zażartował Dave.
Chwilę jeszcze czekali na Shinode, a gdy już przyszedł rozdał im kartki i dał im chwilę czasu.
-I co o tym myślicie?
Wszyscy zareagowali pozytywnie. Chwalili chłopaków za ich twórczość i nawet niewiele brakowało, a poszliby w końcu na nowo wynajętą salę prób, ale Joe zrobił się głodny i spędzili dwie godziny na przygotowywaniu jedzenia. Oczywiście nie obyło się bez obrzucania się jedzeniem. Potem Mike musiał namawiać ich przez pół godziny do sprzątania, ale w końcu mu się to udało i trochę tam ogarnęli. W międzyczasie Brad znalazł jakiś film w telewizji i zaczęli go oglądać. No tak, zanim zorientowali się, że zapomnieli o próbie nikt już nie miał na nią ochoty. Postanowili, że każdy w domu przećwiczy sobie swoje partie i uda im się jutro zagrać. Rozeszli się do domów, a gdy już cały dom był pusty, Mike wybrał numer do Anny i starał się do niej dodzwonić. Nikt nie odbierał. Zasnął z myślą, że już nigdy może jej nie zobaczyć.

~*~

 Dziewczyna leżała na łóżku z głową wśród poduszek. Starając się tłumić szloch, dławiła się własnymi łzami. Właściwie sama nie wiedziała, dlaczego jest w tak kiepskim stanie. Po prostu nie mogła już dłużej wytrzymać i musiała dać upust emocjom. Wszystkie ostatnie wydarzenia kumulowały się w niej i sprawiały, że niosła na swoich barkach ogromny ciężar. Czuła dziwny ucisk w sercu, bliżej nieokreślone uczucie. Pomieszanie złości, rozpaczy i nadziei. To uczucie nie było jej obce, można powiedzieć, że w pewien sposób się do niego przyzwyczaiła. To wszystko sprawiało, że miała dość.
W jednej chwili miała ochotę zniknąć z tego świata, ale w drugiej było już całkiem normalnie. A wszystko za sprawą jednej osoby, jaką był Chester. Potrafił ją pocieszyć i wspierać jak nikt inny, ale równocześnie za jego sprawą tak bardzo cierpiała. Kochała go za to, że był z nią w każdej chwili. Za to, że był dla niej taki czuły i naprawdę obchodziło go jej życie. Ale nienawidziła go, bo wydawało jej się, że psuje każdą próbę zbliżenia się do siebie. I chociaż podejrzewała, że on może czuć to samo, nienawidzi go. Ma do niego żal o wszystkie kłótnie, nieporozumienia i zadane rany. Ale czy można kogoś kochać i nienawidzić jednocześnie?
Usłyszawszy szczęknięcie zamka, błyskawicznie się podniosła. Odwróciła głowę w stronę drzwi, odgarniając rude włosy z oczu. Wpatrzyła się w nie i czujnie nasłuchiwała.
Ktoś wszedł do pokoju obok. Po chwili usłyszała czyiś śpiew. No tak, Chester. Przecież on też tu mieszka... Dziewczyna podeszła bliżej ściany. Teraz wyraźniej słyszała każde słowo. Przypomniała sobie moment, gdy usłyszała go pierwszy raz. I tak samo jak wtedy do jej oczu zaczęły napływać łzy. Osunęła się po ścianie i podkuliła nogi. Ułożyła głowę na kolanach i zmęczona zasnęła w takiej pozycji. Ostatnią rzeczą jaką słyszała, był przyjemny głos chłopaka, pomagający jej zasnąć i odciąć się od świata chociaż na chwilę.

~*~

Dochodziła godzina 20:00. W małym, okolicznym klubie chłopaki rozkładali już swój sprzęt. A właściwie to tylko Joe. Wszystko inne było już na miejscu. Reszta siedziała w małym pomieszczeniu na tyłach lokalu. Pierwszy odezwał się Mike.
-Mam nadzieję, że ćwiczyliście w domu.-powiedział to, ale i tak był pewnie, że żaden z nich tego nie zrobił.
Reszta spojrzała tylko po sobie błagalnym wzrokiem. Mike z całej siły pacnął się w czoło.
-Chłopaki! To jest ważny występ. Wiecie ile ja zmarnowałem kartek na nasze plakaty? Ile ja się namęczyłem, żeby to wszystko zorganizować?
-Spokojnie, Mike. Jak tak dalej pójdzie, to w ogóle możemy nie zagrać.-stwierdził Phoenix.
-Niby dlaczego?-spytał oburzony.
-Bo nie ma Benningtona.-zauważył Rob, a Dave mu przytaknął.
-Powiedział, że musi jeszcze coś załatwić.-wyjaśnił Brad.
-Lepiej żeby w ogóle tu nie przychodził.-warknęła Amy stojąca z boku.
-Chłopaki, wchodzimy!-poinformował Joe, wychylając się zza drzwi.
Wszyscy razem wyszli zza kulis i weszli na podest, nazwany sceną. Było to po prostu pół metrowe podwyższenie, pozostałość po starych schodach. Amy stanęła z boku i przyglądała się wszystkiemu niechętnie. Bardzo chciała zobaczyć ich występ, ale dzisiaj nie miała ochoty kompletnie na nic.
Mike podszedł do mikrofonu i starał się opanować sytuację, dopóki nie zjawi się Chester.
-Em... Cześć.-zająknął się-Jesteśmy Linkin Park. Pewnie nas nie znacie, ale mam nadzieję, że nas polubicie. I wiem, że to nie ma sensu, ale musimy jeszcze trochę poczekać. Obiecuję, że będzie warto.-wymienił zdenerwowane spojrzenie z chłopakami, a potem wpatrywał się w drzwi wejściowe.
Szybkim ruchem ktoś otworzył drzwi. Na szczęście był to Chaz. Ściągnął bluzę i szybko wskoczyło na podest. Uśmiechnął się do Mike'a i dał mu znać, że już mogą zaczynać.
Zaczęli od Step Up. Przy pierwszych dziękach było już widać zainteresowanie u publiczności. Niektórzy kiwali głową, inni skupiali się bardziej na słowach i wypowiadali pojedyncze z nich. Gdy rozbrzmiały pierwsze dźwięki Papercut, na twarzach widzów można było zauważyć podziw i zaciekawienie. Mocny głos Chaza doskonale pasował do rapu Mike'a, a chłopcy odwalili kawał dobrej roboty jeśli chodzi o tło muzyczne. Był to ich pierwszy koncert, ale nie byli spięci. Bawili się na scenie i nawet nie zauważyli kiedy ich czas sceniczny dobiegł końca. Ostatnią piosenką, jaką wykonywali było With You. Jeden ze wspólnych tworów Mike'a i Chestera. Dla obu był bardzo ważny, budził w nich wiele emocji. Ale podobał się nie tylko im. Garstka ludzi zebranych na sali rytmicznie wymachiwała rękoma. Żaden z nich nie spodziewał się, że wzbudzą taką sympatię u widzów. Wszystko szło genialnie, dopóki nie nadszedł czas na drugą zwrotkę Mike'a. Akurat w tym momencie dostrzegł stojącą pod ścianą Annę. Wpatrywał się w nią i całkowicie zapomniał o swojej partii. Z jego ust wychodziły tylko pojedyncze słowa, ale na szczęście Chester wspomógł go i udało im się dociągnąć utwór do końca. Gdy tylko instrumenty ucichły, a ludzie zaczęli klaskać Shinoda zszedł ze sceny i szedł prosto w kierunku dziewczyny. Mimowolnie przez uszy przechodził mu głos żegnającego się z publicznością Chestera. Nie zwrócił na to większej uwagi, nie mógł przegapić okazji żeby stracić znowu Annę, nic nie mogło go zatrzymać. Jakiś gość chciał mu nawet pogratulować, ale ten tylko odpędził go ruchem ręki i przedzierał się przez tłum. Gdy udało mu się wreszcie dostać do dziewczyny, przytulił ją do siebie. Poczuł, że łzy zbierają mu się w kącikach oczu. Starł je szybko i jeszcze mocniej przycisnął ją do siebie. Dziewczyna odwzajemniła uścisk, a po kilku sekundach spojrzeli sobie w oczy.
-Dlaczego mnie zostawiłaś?
-To nie tak!-zaprzeczyła szybko Anna.-Po prostu potrzebowałam przerwy.
-Czemu mi nic nie powiedziałaś? Martwiłem się o ciebie.
-To wszystko działo się za szybko. Znaliśmy się tak krótko... Ale teraz już wiem, że ja naprawdę cię kocham, Mike. Przez ten czas bardzo mi ciebie brakowało, wiesz? Obiecuję ci, że już nigdy tak nie zniknę.
Chłopak uśmiechnął się szczerze i pocałował swoją ukochaną. W tym samym momencie poczuł szarpnięcie za ramię. Z zabójczym wzrokiem odwrócił się i już był gotowy, aby nawrzucać temu, kto śmiał zakłócić tę chwilę.
-Chester! Co do kur...
-Ten pan chciał z tobą porozmawiać.-przerwał mu i wskazał dłonią na wysokiego mężczyznę w granatowej koszuli.
-To ty jesteś ten Spike Minoda?-w tym momencie zza jego pleców słychać było stłumione śmiech chłopaków.
-Mike Shinoda, tak.
-Może być. Słuchaj, Spike. Nie chcielibyście wystąpić za tydzień w moim pubie? Robicie niezłe show, potrzebuje takich ludzi.
Wszyscy zrobili wielkie oczy. Mike zastygł w bezruchu.
-Tak, oczywiście!-wtrącił wesoło Chester, odpychając Mike'a.
-Świetnie, tu macie adres i numer telefonu.-podał mu małą karteczkę.-Dzwońcie jak będziecie mieli jakieś pytania.-po tych słowach odszedł.
Wszyscy spojrzeli na siebie wzrokiem mówiącym "Fuck Yeah" i uśmiechając się do siebie maniakalnie.
-To co, Spike? Może mały afterek?-zaproponował Brad.
-Nie mów tak na mnie!
-Oj Spike, nie przesadzaj.-dogryzał mu Dave.
Shinoda zrobił obrażoną minę.
-Hm... Spike. Fajnie to brzmi.-przyznała Anna-Będę cię tak nazywać. Może chodźmy do nas, uczcimy to.
Wszyscy przystali na taką propozycję.
-Amy, idziesz z nami?-spytał Rob.
Dziewczyna spojrzała na nich obojętnym wzrokiem, ale jednak po chwili dołączyła do nich. Przez całą drogę trzymała się z tyłu. Nie chciała zwracać na siebie zbytniej uwagi Chestera.

~*~

Wszyscy siedzieli w ogrodzie popijając alkohol. Wesoło rozmawiali i wspominali dzisiejszy wieczór. Wszyscy bawili się dobrze poza Chesterem i Amy. Pech chciał, że musieli siedzieć akurat obok siebie. Byli jedynymi osobami, które nie piły, więc jeszcze trudniej było im nawiązać jakikolwiek kontakt. Nie spoglądali nawet na siebie, tylko siedzieli i od czasu do czasu uśmiechnęli się pod nosem, gdy ktoś powiedział coś śmiesznego. W końcu Chester nie wytrzymał i wyszedł bez słowa.
Przeszedł przez korytarz i zatrzymał się w salonie. Usiadł na kanapie i schował twarz w dłonie. Przetarł oczy ze zmęczenia i podparł rękoma brodę. Nagle usłyszał, że drzwi się otwierają, następnie kilka kroków, a potem poczuł, że ktoś usiadło obok niego. Doskonale wiedział, że to ona. Chociaż zdziwił się, że przyszła do niego.
-Chaz...-powiedziała cicho.
-Hm?
-Chciałam cię przeprosić.-powiedziała łamiącym się głosem.
W tym momencie nie wytrzymał. Spojrzał na nią. Nie mógł znowu pozwolić, żeby płakała. Tyle razy już to zrobił. Tyle razy zawinił, chociaż wcale tego nie chciał. Ale najważniejsze jest to, że dziewczyna to w końcu zrozumiała i sama postanowiła coś z tym zrobić.
-Cały czas zachowuję się jak idiotka. Nie doceniałam tego, jaki byłeś dla mnie dobry. Cały czas wszystko komplikuję. Tak bardzo chciałam cię zatrzymać przy sobie, że nie zauważyłam co się z nami dzieje. Czepiałam się wszystkiego, a ty mimo to byłeś przy mnie. Możesz mi nie wybaczyć, ale ja naprawdę nie chciałam cię zranić. Wiem ile przeze mnie cierpiałeś, ale ja nie chciałam. Jestem przewrażliwiona i głupia. Robię dziwne rzeczy i nigdy się nad nimi nie zastanawiam. A ty mimo to byłeś tu cały czas. Jesteś...-przerwała, starając się dobrać odpowiednie słowo-Jesteś, kurwa, idealny! Potrzebowałam kogoś takiego jak ty. Nadal potrzebuję.-spojrzała w jego oczy, oczekując reakcji.
Chester przytulił dziewczynę do siebie. Tak bardzo brakowało mu tego ciepła. Ciepła jej ciała i jej obecności. Jej głosu, gestów. A przecież nie rozmawiali ze sobą niecałe dwa dni. I właśnie w tym momencie uświadomił sobie, że nie mógłby wytrzymać bez niej reszty życia. I pomimo wszystkich jej wad, on ciągle przy niej trwał. Z miłości.
-Kocham Cię.-powiedział i pocałował ją w czubek głowy.
Dziewczyna podniosła się tak, aby dosięgnąć jego ust. Pocałowała go czule, splatając jego palce ze swoimi.
-Dziękuję ci za to, że jesteś.-szepnęła.
-Gdyby nie ty, nie byłoby mnie na tym świecie.
-Będziesz ze mną tu już zawsze?
-Na zawsze.