wtorek, 5 sierpnia 2014

Part 19


Internecie, wróciłam! Po długiej przerwie, ale jestem.
Pozdrawiam, TheMaryy347.
________________

 Cała szóstka siedziała w pokoju na piętrze i rozmyślała nad nowymi piosenkami. Pomysłów mieli tyle samo, co czasu, bardzo mało. Do kolejnego koncertu zostało pięć dni. Jeśli mieliby zagrać nowe utwory, musieliby się ich najpierw nauczyć. Potem je przećwiczyć i ewentualnie coś poprawić. A to oznacza, nieustające próby i brak czasu dla bliskich.
Mike przeleciał wzrokiem po pomieszczeniu, spoglądając na każdego z członków zespołu. Na ich twarzach malowało się widoczne zmęczenie i brak chęci do czegokolwiek.
-Chłopaki, możecie już iść.-sapnął, opadając na fotel.
-Ale... Dlaczego?-spytał zdziwiony Delson.
-To nie ma sensu, nic nie wymyślimy. Zrobię setlistę z tego co mamy i jutro dam wam znać co dalej. Naprawdę, idźcie. Marnujecie tu swój czas.
Wstali wszyscy, tylko nie Chester. Spokojnie siedział i czekał aż reszta opuści pomieszczenie. Gdy już to zrobili, domknął za nimi drzwi i usiadł koło Mike'a.
-Stary, co jest? Zawsze starałeś się robić wszystko, żeby wymyślić coś nowego, a teraz odpuszczasz? To nie w twoim stylu.
-Ja po prostu zaczynam zdawać sobie sprawę, że to nie jest takie proste jak mi się wydawało. Zazwyczaj pisanie tekstów przychodziło mi ot tak, a dzisiaj przez trzy godziny udało nam się wymyślić tylko jedną zwrotkę. Straciłem już swój zapał.
Chester pokiwał głową.
-Masz jakieś swoje stare zapiski?
-Szafa pod ścianą, górna półka. 
Chaz podszedł do regału i sięgnął po kartki. Czytając słowa na nich zapisane, powoli wracał na swoje miejsce.
-Z tego i tak nic nie będzie, są gówno warte.-rzucił zrezygnowany Mike.
-Wcale nie.
-Daj spokój, pisałem to dawno temu. To się nie nada.
-Nie pierdol. Patrz-wskazał na kawałek tekstu-to powtórzymy dwa razy, żeby piosenka była dłuższa. Ja dopiszę refren, a to co dzisiaj napisaliśmy nada się na drugą zwrotkę. I już!
Mike spojrzał na niego zdziwiony. Po chwili poklepał go po plecach i powiedział:
-Wiesz co, gdybym nie był hetero, to bym cię przytulił. Dzięki.-posłał mu serdeczny uśmiech.

~*~

Brad wszedł do domu i rzucił bluzę na kanapę. Wchodząc do kuchni zastał Amy siedzącą na krześle i przeglądającą jakieś kartki. Zajrzał jej przez ramię, aby zobaczyć co to. Rachunki. Cała sterta. Chłopak położył rękę na jej ramieniu, a ta wzdrygnęła się i szybko odwróciła głowę w jego stronę. Widocznie musiała go nie zauważyć.
-Co z tym zrobimy?-spytała łamiącym się głosem.
-Zapłacimy.
-Czym? Jest tego za dużo, wiesz o tym. Nawet gdybym poszła do pracy...
-Ty i praca?-przerwał jej-Przecież ty nawet nie skończyłaś szkoły, nigdzie cię nie przyjmą.
-Dostaliście pieniądze za koncert, tak? Ja trochę zarobię, zapłacą wam za kolejny występ, Chester się dołoży i jakoś nam się uda. Musi nam się udać.-powiedziała, wycierając załzawione oczy.
-Nie płacz, nie ma o co.-pocieszał ją, chociaż wiedział, że nie będzie łatwo.

~*~

Na dworze panował już półmrok, a jedynym źródłem światła były przydrożne latarnie, rozstawione w zbyt dużej odległości, by całkowicie oświetlić chodnik. Chłodny wiatr owiewał twarz Chestera, powoli zmierzającego w stronę domu. Chłopak naciągnął kaptur na głowę, aby chociaż trochę osłonić się przed wiatrem. Co chwilę spoglądał za siebie, tak, jakby obawiał się, że ktoś go śledzi. Tylko po co? Oj, Bennington, chyba za bardzo panikujesz. Powiedział do siebie w myślach, a na jego twarzy pojawił się mały uśmiech. Nagle zrobiło się jeszcze zimniej. Po plecach przeszedł go dreszcz, a na twarzy poczuł pierwsze krople deszczu. Szczelniej dopiął zamek bluzy i włożył ręce do kieszeni. Skręcił w jedną z uliczek, przyspieszając trochę chód. Odwrócił się za siebie, a gdy z powrotem spojrzał w przód, coś zastawiło mu drogę. Poczuł silne uderzenie w brzuch. Zgiął się w pół, przy okazji unikając kolejnego uderzenia. Napastnik przycisnął go do ceglanej ściany i zadawał mu kolejne ciosy, tym razem w twarz. Czuł metaliczny posmak krwi zmieszany ze śliną i własnymi łzami. Gdy osunął się po murze, dostał jeszcze porządnego kopniaka w brzuch.
-Pamiętaj, że z nami się nie zaczyna.-usłyszał gdzież za sobą.

~*~

Resztkami sił przywlekł się pod dom. Szarpnął za klamkę, ale drzwi się nie otworzyły. Zapukał do drzwi i miał nadzieję, że otworzy mu je Brad, a nie Amy. Nie chciał, żeby widziała go w takim stanie. Drzwi się otworzyły, a Benninton wpadł prosto w jej ramiona. Przerażona dziewczyna wydała z siebie stłumiony krzyk i od razu pomogła Chesterowi przedostać się do salonu. Zdjęła z niego zakrwawioną bluzę i okryła go kocem. Poszła do kuchni, wracając z apteczką. Usiadła obok niego i zaczęła przemywać mu twarz.
-Kto ci to zrobił?-spytała ze łzami w oczach.
-Nie wiem.-powiedział cicho, prawie niesłyszalnie.
-Dlaczego ty zawsze musisz wracać tak późno? Miałam przeczucie, że coś się stanie... Czekałam tu na ciebie cały czas.
-Przecież już jestem.
-Chester, to jest poważna sprawa.
-Kilka obdrapań i nic więcej, nie przesadzaj.-spróbował wstać, ale szybko tego pożałował.
-Nie wstawaj, idioto!-powstrzymała go ruchem ręki i wróciła do zakładania opatrunku-Daj sobie pomóc.
-Amy, to nic takiego. Ja naprawdę...
-Tak, tak. Czujesz się lepiej...-przerwała mu-Zrozum, nie zostawię cię tak.
-Ale nie musisz się tak martwić. Dałbym sobie radę sam.
-Mhm, już to widzę.-powiedziała sarkastycznie-A martwię się, bo cię kocham.-dodała i cmoknęła go w policzek.
-Ja ciebie też.-objął ją ramieniem i lekko przytulił. Z pewnością zrobiłby to mocniej, ale nie miał już siły.
Amy pomogła mu dojść do sypialni i się położyć. Przyniosła mu do pokoju szklankę wody i już miała wychodzić, gdy poczuła, że coś chwyta ją za dłoń. Spojrzała na Chestera, a ten kiwnął głową, dając jej znak, żeby położyła się obok niego. Chłopak z trudem się przesunął, a rudowłosa wślizgnęła się pod kołdrę. Jedną ręką objął ją w tali, a drugą położył nad głową. Po krótkiej chwili oboje byli już pogrążeni we śnie.

~*~

Amy siedziała już w kuchni, popijając kawę, gdy do pomieszczenia wszedł Chaz.
-I jak się czujesz?-spytała.
-Jak gówno.-odpowiedział, wyjmując z zamrażarki woreczek z lodem.
-Może powinieneś pójść na policję?
-I co im powiem? Że kto mnie pobił, duch?
Dziewczyna spuściła wzrok na gazetę.
-Ej, nie obrażaj się.-złapał ją za rękę-Po prostu wiesz co o tym myślę.
Uśmiechnęła się słabo i wróciła do zakreślania kolejnych pozycji.
-Szukasz pracy?
-Muszę. Nie mamy za co zapłacić rachunków, a przecież trzeba tez za coś kupić jedzenie.
-To może ja mógłbym iść za ciebie?
-Daj spokój, wy macie zespół. A ja i tak siedzę całymi dniami w domu.
-No ale...-rozmowę przerwał dzwoniący telefon-Odbiorę.
Chester podszedł do małego stolika i sięgnął po słuchawkę. W jego uszach rozbrzmiał znajomy głos
pół-Japończyka.
-Ch... Chester?
-O co chodzi?
-Mógłbym się u was zatrzymać na jakiś czas.
-No myślę, że tak, ale co się stało? Brzmisz jakoś dziwnie.
-W moim domu wybuchł pożar. Wszystko spłonęło.

~*~

Jeszcze na koniec dodam, że chyba odzyskałam wenę. :D