Valentine's Speszal.
Pozdrawiam TheMaryy347
_______________________
Amy krzątała się po kuchni w poszukiwaniu czystych talerzy. Dawno tu nie sprzątałam. Nagle ktoś zasłonił jej oczy rękoma. Dziewczyna przegryzła wargę i uśmiechając się, szybko się odwróciła.
-Miałaś zgadywać.-powiedział zawiedziony Chaz.
-Przecież wiem, że to ty. Brad nie wstaje tak wcześnie. Chcesz coś na śniadanie?
-Pewnie!
-To sobie zrób, tam jest lodówka.-wskazała palcem na chłodziarkę i podeszła do ściany. Zerwała kartkę z kalendarza i poinformowała
-Dzisiaj walentynki.-zgniotła papier i wyrzuciła go do kosza.
-I co?-spytał obojętnie chłopak.
-O czym gadacie?-do kuchni wszedł Brad.
-Dzisiaj walentynki.-odpowiedziała Amy.
-I co?
Amy uderzyła się w czoło.
-Wy macie aż tak krótką pamięć? Dzisiaj, impreza, u nas, chłopaki przyjdą. Coś wam to mówi?
-Aaaa.-odpowiedzieli chórkiem.
-Czyli kolejny pretekst do narzekania na brak dziewczyny.-powiedział Brad i uśmiechnął się słabo.
*Kilka godzin później...*
Przyjaciele siedzieli w salonie i oglądali film popijając różne rodzaje trunków. Żaden z nich nie miał swojej drugiej połówki, więc nie zostało im nic innego jak tylko męski wieczór. Chester pod pretekstem wyjścia do toalety uwolnił się od nudnego filmu i pomaszerował na piętro. Nie za bardzo chciało mu się gapić w ekran i powstrzymywać od alkoholu.
Zaraz nad salonem znajdowało się małe, przytulne pomieszczenie-pokój gościnny. Ciemny odcień granatu doskonale komponował się z bielą mebli. Obok drewnianych drzwi stała masywna komoda, na której poustawiane były różne ozdoby i zdjęcia. W rogu pokoju stało biurko. Leżało na nim pełno papierów i różnych ołówków. Stała też na nim mała lampka, jedyne źródło światła w pokoju. Naprzeciw znajdowało się łóżko. Dość duże, aby pomieścić dwie osoby. Nie było jednak zbyt wygodne. Miało za miękki materac i niestabilne nogi, ale przynajmniej pasowało do wystroju. Na zachodniej ścianie znajdowało się okno z dużym parapetem, na którym siedziała Amy. Chłopak usiadł na krześle znajdującym się naprzeciw lukarny. Dziewczyna bawiąc się kosmykami włosów podziwiała krajobraz. Wszystkie drzewa pokryte były cienką warstwą puchu. Całość krajobrazu dopełniało piękne, wczesnowiosenne niebo. Czasami lubiła po prostu posiedzieć w ciszy i uporządkować myśli tak, żeby te miały jakikolwiek sens. To wszystko co wydarzyło się jakiś czas temu nie dawało jej spokoju. Dlaczego ktoś to zrobił? Czym oni mu zawinili? Wydawać by się mogło, że już o tym zapomniała... Bzdura! Przeświadczenie, że ktoś zrobił to specjalnie nie da jej odpocząć. Nigdy. Zastanawiała się, gdzie by teraz mogła być. Może byłaby szczęśliwą studentką i właśnie uczyłaby się do egzaminów? A może właśnie teraz spędzałaby dzień z miłością swojego życia? A jeśli mogło być gorzej? Co by było gdyby nie miała teraz zupełnie nikogo? Jeśli los potoczyłby się inaczej? W takich chwilach ludzie doceniają to, co mają. Doceniła nadopiekuńczego kuzyna, przypadkowo poznanego chłopaka, a nawet "przyjaciółkę", która nie odzywa się od kilku tygodni.
A ten przypadkowo poznany chłopak właśnie siedział z nią w pokoju. Patrzył się prosto, ale nie spoglądał za okno tylko na dziewczynę przekładającą swoje długie włosy pomiędzy palcami. Bał się przerwać panującą ciszę. Tak jakby nie chciał jej przeszkadzać.
-Masz ochotę na spacer-zaproponowała.
-Teraz?
-Nie, jutro-uśmiechnęła się-Jasne, że teraz.
Chester odwzajemnił uśmiech. Wstali i poszli w kierunku schodów. Towarzystwo siedzące na dole było już całkiem spite. Mike wypłakiwał się w rękawy przyjaciołom, a Rob zanosił się szlochem i przytulał do poduszki. Phoenix i Brad pocieszali Mike'a, a Joe spał na schodach. Chester i Am zwinnie go ominęli i po cichu wyszli z domu.
*
Szli już dobre 20 minut. Tylko Amy wiedziała gdzie idą. Chciała pokazać mu najwspanialsze miejsce na ziemi. Miejsce w które uciekała gdy miała problemy i miejsce w które przychodziła by pobyć sama. Jeszcze nikomu o nim nie mówiła, chciała żeby to była jej tajemnica. Ale nie mogła się powstrzymać by tam nie pójść. A już szczególnie w taki dzień. Zarówno ona jak i Chaz byli sami. Nieobce było im uczucie smutku i wiecznej pustki. Musiała oddać mu trochę uczuć, po to, żeby chociaż na chwilę ją zrozumiał. Nie chciała się żalić, chciała tylko polepszyć relacje. W końcu gdy ludzie się rozumieją, lepiej im się rozmawia. Am skręciła w jedną z bocznych uliczek prowadzących do parku. Po chwili wędrówki doszli do płotu oddzielającego ogród spacerowy od wielkiego lasu.
-Teraz najtrudniejsza część-zwróciła się do niego z uśmiechem-Musisz mnie podsadzić.
-Mamy przejść przez ten płot?-spytał ze zdziwieniem.
-Robię tak od drugiej klasy gimnazjum, dasz robię radę!
Dziewczyna kilkoma zwinnymi ruchami pokonała ogrodzenie. Chester męczył się z tym trochę dłużej, ale w końcu się udało.
-Jeszcze kawałek-zapewniała.
Podeszli pod górkę, a gdy stanęli już na jej szczycie, ich oczom ukazał się przepiękny widok.
Dolina, a w niej płynęła rzeka. Topniejące kawałki lodu poruszały się powoli. Po obu brzegach rosły drzewa i bujne krzaki. Zachodzące słońce doskonale oświetlało to miejsce, promienie przedzierały się pomiędzy drzewami tworząc rozmaite wzory na tafli wody.
-Wspaniale-powiedział pod nosem Chaz.
-Wiem, uwielbiam to miejsce.
-Jak je znalazłaś? Dlaczego nigdy o nim nie słyszałem?
-Bo to moje miejsce. Chodź, pokaże ci jeszcze coś.
Zeszli w dół i szli z nurtem rzeki. Po krótkiej chwili znaleźli się w małym lasku, pomiędzy drzewami stała mała, drewniana ławeczka. Z tego miejsca strumień wyglądał jeszcze lepiej. Otrzepali siedzisko ze śniegu i usiedli na niej.
-Wiesz... Uwielbiam to miejsce.
-Tak, jest piękne.
-Jest, ale nie o to chodzi-kaszlnęła-Zawsze przychodziłam tu gdy miałam ochotę się zabić.
-To dlaczego je lubisz?
-Tu nabierałam chęci do życia. Wszystkie negatywne emocje przelewałam na papier właśnie w tym miejscu. Nigdy nie pisałam w domu, nie mogłam się tam skupić. Tu odzyskiwałam spokój.
-Nastała cisza-
Teraz mógł spokojnie podziwiać jej oblicze. Bez obawy, że ktoś zwróci mu uwagę. Bez obawy, że ich oczy się spotkają i znowu będzie musiał uciekać wzrokiem i zmieniać temat. Jej oczy lśniły, a włosy delikatnie powiewały na wietrze. Blada skóra i intensywny kolor włosów znakomicie do siebie pasowały. Na jej włosach i czapce leżały małe płatki śniegu. Z jej czerwonych, lekko rozchylonych ust wydobywała się para. Słońce rozświetlało jej twarz, sprawiając, że stawała się jeszcze piękniejsza. Bardzo lubił na nią patrzeć. Wydawała mu się taka spokojna i opanowana. Teraz już wiedział dlaczego. Zbierała w sobie złe emocje, żeby wybuchnąć, a potem wracała do normalności. On sam też tak robił. Kolejna rzecz, która ich łączy. Sądził, że oprócz uzależnienia nie miała innych problemów. Ale musiało być też coś innego. Coś, o czym boi albo wstydzi się powiedzieć. Gdyby tak nie było nie miałaby myśli samobójczych. W jej życiu musiało wydarzyć się coś strasznego.
-Dlaczego?-spytał patrząc w przestrzeń.
Spojrzała na niego pytajnym wzrokiem.
-Dlaczego chciałaś się zabić?-spytał wprost.
-Ech, to długa historia...
-Mamy czas, ja nigdzie nie idę.
-Nie będziesz chciał tego słuchać.
-A właśnie, że chcę.
-Niech ci będzie...-odchrząknęła-Miałam 15 lat-zaczęła niepewnie-To był mój pierwszy dzień w nowej szkole. Bałam się, nikogo tam nie znałam. Skoro byłam nowa, to musieli się na mnie trochę powyżywać. Przez pierwszy miesiąc nie było aż tak źle. Potem zaczęło się piekło. Na każdej przerwie się ze mnie śmiali. Wyzywali mnie od najgorszych, poniżali. A ja nigdy nie umiałam im się postawić. Wyśmiewali się z mojego wyglądu, nawet z mojego głosu. Bałam się odezwać, bałam się zrobić cokolwiek. Nauczyciele mieli mnie w dupie. Zawsze kończyło się na rozmowie z psychologiem i nic więcej. W domu udawałam, że jest wspaniale, że nic się nie dzieje. Teraz jak na to patrzę, to wydaje mi się to żałosne. Wtedy byłam młoda i mniej odporna, teraz wiem, że nie należy przejmować się opinią innych i robić swoje. April mnie tego nauczyła, jestem jej za to wdzięczna-zaciągnęła się chłodnym powietrzem i wypuściła je powoli-Przepraszam, że musiałeś tego słuchać.
-Wiem co czujesz, nie musisz przepraszać. Opowiesz mi coś o Apil?
-Poznałam ją w liceum. Przyciągnęła moją uwagę, była inna. Była taka jak ja. Z nikim nie
rozmawiała, miała odmienny styl. Pewnego razu do niej zagadałam i tego dnia odmieniło się moje życie. W końcu miałam przyjaciółkę. A przynajmniej tak myślałam. Oczywiście moje życie nie może być idealne przez cały czas. Zaczęłam ćpać i pić. Co weekend chodziłyśmy razem od baru do baru i imprezowałyśmy do rana. Poznałam jej znajomych. Zakumplowałam się z nimi, więc imprezowaliśmy razem. Było fajnie, chyba nie muszę ci opowiadać-uśmiechnęła się do niego, a ten odpowiedział jej tym samym-Potem był ten wypadek. Trafiłam na terapię, poznałam ciebie. Od czasu pogrzebu nie widziałam się z April. Dzwoniłam do niej, pisałam, ale ona się nie odzywała. Wiem tylko, że pokłóciła się z Bradem i wyszła. Ślad po niej zaginął.
-Nieciekawie.
-Taa. A ty jak zacząłeś?
-Wieesz, może chodźmy już-podniósł się z ławki.
-Chester!-powstrzymala go ręką.
-No dobra, musze być sprawiedliwy. Na pewno chcesz wiedzieć?
-Na 100 %
-Byłem bardzo młody i już wtedy ćpałem. Nie było kolorowo. Nie wiem dlaczego to robiłem. Pierwszy raz spróbowałem, bo moi koledzy też to robili. Potem odkryłem, że mogę sobie tym poprawić samopoczucie. Zacząłem ćpać by zapomnieć o problemach, które narastały i coraz bardziej mnie przygniatały. Nie panowałem nad tym. Czasem przychodziłem zaćpany na lekcje. Wywalili mnie ze szkoły, raz nawet nie zdałem. Wiodłem życie szczęśliwego ćpuna, ale w środku byłem rozbity. Moja matka nie wytrzymała, wyrzuciła mnie z domu. Mieszkałem u kumpli, potem trochę zarobiłem i mogłem wynajmować swój dom. Zaczynało sie układać. Poszedłem na terapię no i spotkałem ciebie. Teraz sobie tu siedzę i rozmawiamy. Jest przyjemnie, czekam tylko, aż znowu coś spieprzę. Tak jest zawsze-uśmiechnął się.
-Z każdym dniem dowiaduję się o tobie więcej...
-To dobrze czy źle?
-No oczywiście, że dobrze. Tylko uważaj, mogę wykorzystać to wszystko przeciw tobie.
Spojrzał na nią oszołomiony.
-Żartuje-klepnęła go w ramię-Nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła. Za bardzo cię lubię.
-Lubisz mnie?
-Nie, wcale-odpowiedziała z sarkazmem-Tak tylko trzymam cię w domu i mówię ci praktycznie o wszystkim. Przecież to nie oznacza, że cię lubię.
Chaz uśmiechnął się i zaproponował:
-Może już wracajmy, robi się ciemno.
-Masz rację. Za długo tu siedzimy.
Wstali i udali się w stronę domu. Szli powoli, delikatny wiatr muskał ich twarze, a wschodzący
księżyc oświetlał twarz. Amy pocierała ręce i chuchała ma nie. Na dworze zaczynało robić się
zimno. Chłopak wziął jej dłonie w swoje i ogrzewał je energicznymi ruchami. Trzymali się za ręce
i uśmiechali do siebie. Byli już kilka przecznic od domu, nagle Amy wpadła na "genialny" pomysł.
Zatrzymała się na chwilę pod pretekstem zawiązania buta. Gdy tylko Chaz się oddalił, szybko
ulepiła kulkę i rzuciła u w głowę. Poirytowany chłopak odwrócił się.
-Ten cel!-ucieszyła się i podniosła pięść do góry.
Zanim się zorientowała, dostała kulką w twarz. Oddała kilka kolejnych rzutów. W taki sposób
rozpętali pomiędzy sobą wojnę na śnieżki. W pewnym momencie Amy wzięła do ręki śnieg, wskoczyła chłopakowi na plecy i wysmarowała mu twarz.
-Osz ty! Złaź!-krzyczał.
-Hmmm...Nie!
-I mam cię teraz nieść?
-Tak.
-Przynajmniej urosną mi mięśnie.
-Sugerujesz, że jestem gruba?
-Nie! No co ty! Ja... Ten tego, no-zawstydził się-Nie o to mi chodziło, masz idealną figurę! Jesteś bardzo chuda. Znaczy... Ech, przepraszam.
-Przecież żartowałam!-zaśmiała się.
-Muszę ci powiedzieć, że masz specyficzne poczucie humoru.
-Wszyscy mi to mówią.
Weszli roześmiani do domu, ale szybko się uciszyli. Wszyscy spali. Jeden na drugim. Ciężko im było pohamować śmiech. Zdjęli kurtki i buty.
-Idź na górę, zaraz przyjdę.
-Na pewno? Wiesz, boję się, że robisz mnie w konia.
-Spokojniutko, dołączę do ciebie.
Chaz wykonał polecenie i udał się do pokoju gościnnego. Am poszła do kuchni i wyciągnęła z szafki dwa kieliszki i sięgnęła do barku po wino. Po cichu weszła po schodach i uchyliła drzwi od pokoju.
-Pomóż mi, bo zaraz coś pobiję!
Chester podbiegł do niej i wyjął jej z rąk kieliszki. Postawił je na małym stoliku stojącym przy łóżku.
-Amy, naprawdę zamierzasz to pić?
-Nie sama.
-Nie przesadzasz?
-Chester, tylko kilka lampek. Zrób to dla mnie, chociaż dzisiaj.
-To się nie skończy dobrze.
-Nie marudź tylko otwieraj.
Chłopak szybkim ruchem pozbył się korka i wypełnił dwa naczynia. Usiedli razem na parapecie i wzięli po łyku czerwonego napoju.
-Ej, jak nazywa się ta piosenka?
-Konkretna jesteś.
-No ta którą śpiewałeś.
-"Sometimes". Podoba ci się?
-Bardzo. Nie wiem kto ją wymyślił, ale musiał być geniuszem. Miała takie proste słowa, a dokładnie opisywała życie. Chciałabym umieś pisać takie rzeczy.
-Więc...-uśmiechnął się-...nie wiem czy wiesz, ale rozmawiasz z geniuszem!
-Sam to napisałeś?
-Mhmm.
-Nie wierzę w to co powiem, ale jesteś genialny!
-Znowu we mnie wątpisz-zrobił smutną minę.
-Przepraszam, nie chciałam. Ech, znowu to robię!
-Co robisz?
-Nie myślę nad tym, co mówię.
-Ty razem to ja żartowałem. Ale muszę przyznać, że czasem tak robisz.
-Sam widzisz...
Usłyszeli dźwięk telefonu Amy.
-Chyba komuś się bardzo nudzi-powiedział chłopak.
Rudowłosa wzięła do ręki telefon i prychnęła z oburzeniem. Odrzuciła go na bo i wróciła na swoje miejsce.
-Co tam?
-April napisała...
-I nie przeczytasz? Może to coś ważnego.
-Nie wiem, czy chcę.
-Daj jej szansę, może chce cię przeprosić, czy coś.
Am wzięła telefon do ręki. Sama nie wierzyła w to co czyta. Zrobiło jej się słabo, a do jej oczu napłynęły łzy.
-Amy? Co się stało?-spytał przestraszony.
Dziewczyna dała mu telefon do ręki.
Przepraszam. Nie wiedziałam o tym, co się dzieje w twoim życiu. Uważałaś mnie za przyjaciółkę, a ja tan naprawdę nic o tobie nie wiedziałam. Zrobiłam ci krzywdę, przepraszam. Tak bardzo tego żałuje. Nie chciałam źle, a wyszło jak zawsze. Jestem ofiarą i egoistką. Jestem pieprzoną egoistką, Amy. Wszystko robię na swoją korzyść, a innych mam w dupie. Szkoda tylko, że dopiero teraz to zauważyłam. Chcę żebyś wiedziała, że żałuję. Żałuję, że przeze mnie płakałaś. Wyrządziłam ci wiele krzywd, a ty pomimo to cały czas byłaś ze mną. Podziwiam cię za to. Ale ty znasz inną mnie. Pomocną i współczującą przyjaciółkę. A wiesz, że tak nie jest? Cały czas chowałam się za maską. Obrzydliwą maską, która psuje wszystko. Wcale nie przyjechałam po to, żeby cię wesprzeć. Przyjechałam tam dla Brada. To wszystko było dla niego. Cała nasza przyjaźń, wspólne spędzanie czasu. Wszystko po to, żeby być bliżej niego. Wiem, że nie chcesz mnie znać. Nikt by nie chciał. Tylko się nie obwiniaj. Sama zgotowałam sobie piekło i to ja je zakończę. Nic mu nie mów, nie chcę się pogrążyć jeszcze bardziej. Tak będzie lepiej... Do zobaczenia po drugiej stronie.
April.
*Dziewczyna zaniosła się głośnym płaczem. Nie mogła opanować szlochu, cały czas przegryzała wargę i przecierała oczy. Skuliła się i zasłoniła twarz dłońmi. Chester patrzał na nią i nie wiedział co ma robić. Nigdy nie był w takiej sytuacji. Nie umiał pocieszać ludzi, a już tym bardziej dziewczyn. Bał się ją dotknąć, odezwać się. Ale nie mógł patrzeć jak cierpi. Tak bardzo nie lubił tego widoku, za dużo tego wszystkiego. Za dużo. Jak sobie z tym poradzić? Musi coś zrobić, byle szybko. Chłopak objął ją i przyciągnął do siebie. Dziewczyna przytuliła się do niego i zaciskała dłonie na koszuli chłopaka. Jedną rękę trzymał na plecach dziewczyny, a drugą gładził jej włosy. Wciąż nie przestawała płakać. Chazy zaczął kołysać się powoli w prawo i w lewo. Chciał żeby przestała płakać. Sam miał teraz ochotę się rozryczeć, stawał się słabszy z każdą minutą. Ta silna dziewczyna, która wyrwała go z nałogu teraz siedziała w jego ramionach i powoli odchodziła od zmysłów. Nie mógł znieść tego widoku. Zamknął oczy i zaczął cicho nucić.
I would have sailed away,
if I'd known that nothing
would change
Starting out my window sill,
in my wasted prison cell
And I know what you want
And I know what you feel
As I cradle your loving
And watch you disappear
And I feel your heart beat,
pounding in my head.
Dziewczyna uniosła głowę i spojrzała na chłopaka. Jej oczy były zapuchnięte, a makijaż rozmazany. Promienna twarz zmieniła się w zmęczoną, smutną. Jej usta drżały, a potargane włosy wpadały do buzi. Chester przejechał dłonią po jej policzku. Odgarnął włosy z jej twarzy i starł z niej łzy. Jej piękne oczy świeciły w blasku księżyca wpadającego przez okno. Wyglądała przecudownie. Chester ujął jej twarz w dłonie i złożył na jej czerwonych ustach długi pocałunek. Gdy ich usta się rozłączyły, dziewczyna od razu odwróciła wzrok. Z powrotem wtuliła się w jego tors, a on oparł głowę o ścianę.
*
Radość, ból, rozczarowanie, złość, smutek. Te wszystkie emocje władały teraz dziewczyną. Nie wiedziała, czy ma być na nią zła, za to, że ją okłamywała. A może mogła ją uratować? Gdyby coś zrobiła inaczej. April nie była idealną przyjaciółką, ale była. Była przy niej zawsze, w każdym momencie. Amy nie mogła uwierzyć, że robiła to wyłącznie na swoją korzyść. Nie wie, co ma o tym myśleć. Ufała jej. Nigdy by nawet nie pomyślała, że może coś takiego zrobić. Teraz nie wie już nic. Czuje się pusta i zniszczona. Co ma o tym wszystkim myśleć? Ma jej być teraz żal April? W tym momencie nienawidziła jej jeszcze bardziej. Ale przecież mogła jej o tym powiedzieć? Dlaczego ją oszukiwała? A co jeśli Chaz zrobi jej coś podobnego? I jeszcze ten cholerny pocałunek. Nie jest dobrze. Wcale tego nie chciała. A może jednak? W tym świecie nie można nikomu ufać. Oboje zasnęli wtuleni w siebie.
______________________________________________________________________________
Przepraszam was za ten beznadziejny rozdział. Chyba nie powinnam opiswywać uczuć, bo wychodzi z tego masło maślane zmieszane z masłem ;-; Kochani, chciałabym wam życzyć dużo miłości. Takiej szczerej, prawdziwej miłości. I pamiętajcie, walentynki powinno obchodzić się codziennie. Nigdy nie byłam dobra w składaniu życzeń i przepraszam was za to. Oprócz miłości chciałabym wam życzyć dużo zdrowia, wytrwałości i szczęścia. Prawdziwych przyjaciół i jak najmniej wrogów.
A tu coś dla tych, który (tak jak ja) siedzą dzisiaj sami:
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=6hiQufKbjy4
A tu piosenki, które w jakiś sposób zainspirował mnie to napisania tego rozdziału, chociaż nie mają z nim nic wspólnego:
http://www.youtube.com/watch?v=c1_nhsZEBgs&feature=kp
http://www.youtube.com/watch?v=49-swXOecbs
A, i jeszcze jedno. Daję wam do przeczytania coś, co zostało napisane przez chłopaka. Odzyskuję wiarę w ludzkość.
,,Jeśli kochasz za inteligencję jest to podziw. ;_;
Jeśli za urodę to to zauroczenie. ;_;
Jeśli kochasz i nie wiesz dlaczego to jest prawdziwa miłość. ;_; Nie da się kochać za coś, to tak jakby lubić kogoś za coś. ;____; Ile to ma sensu. ;_; Lubię mojego kolegę bo dajmy na to fajnie rysuję. ;_; Z miłością tak samo kocham moją dziewczyną bo jest ładna. ;_; Ile to ma sensu? Jeśli miłość ma być szczera to nie można jej wyceniać na pieniądze, intelekt, urodę, czy cokolwiek innego. ;_; Piękno lub wiedza są tylko dodatkiem ale najważniejsze jest to że ta druga osoba jes dla nas całym światem. ;-;"