A więc nowy rozdział! Nie wiem, czy ktoś to czyta, ale dodaje. Pozdrawiam TheMaryy347
________________
Los Angeles o tej porze wyglądało pięknie. Ulice udekorowane były ozdobami bożonarodzeniowymi, na drzewach wisiały lampki, a po chodnikach beztrosko spacerowali ludzie. Brad jechał w stronę komisariatu. Różne myśli przelatywały mu przez głowę. Może coś jej się stało? Nie, to pewnie nic poważnego. Na pewno znów zrobiła coś głupiego i nie chce żeby jej rodzice się dowiedzieli... Ech, cała Amy. Zawsze taka była, jak coś zrobiła to albo prosiła mnie o pomoc w wytłumaczeniach, albo o to, żeby coś naprawić. Na jego twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. Przypomniał sobie czasy dzieciństwa, kiedy nosił Amy na rękach i huśtał na hamaku. Byli dla siebie jak rodzeństwo, w sumie nadal są. Z czasem dziewczyna zaczęła go wykorzystywać, miał jej to za złe, ale nie wiedział jak powiedzieć jej to w taki sposób, by się nie obraziła, ale wiedział, że w końcu musi to zrobić. Z rozmyślań wyrwał go dźwięk klaksonu. Zanim się zorientował światło zmieniło się na zielone. Przycisnął pedał gazu i zniknął za zakrętem. Po dziesięciu minutach był już na miejscu, wysiadł z samochodu i wszedł do budynku. Podszedł do pierwszej osoby którą zauważył i powiedział:
-Dobry wieczór. Ja po Amy Turner.
-Proszę iść prosto, a potem w lewo. W pokoju numer 6 siedzi pan Brown, wszystko panu wyjaśni.-powiedziała blondynka ubrana w niebieską koszulę i granatową spódnice do kolan uśmiechając się przy tym sztucznie.
-Dziękuję- uniósł lekko kąciki ust i pomaszerował do wskazanego mu pokoju.
Na plastikowym krześle siedziała Amy, po drugiej stronie biurka komisarz Brown.
-Pan Bradford?
-Tak. Mógłbym wiedzieć co tu się dzieje?- spytał lekko poddenerwowany
-Pewien mężczyzna zgłosił się do nas i powiedział, że gdy przejeżdżał przez przedmieścia, wbiegła mu pod koła jakaś dziewczyna. Przywiózł ją tu, a my próbowaliśmy się czegoś od niej dowiedzieć, ale ona powiedziała tylko, że ma na imię Amy i że mamy po pana zadzwonić.- wyjaśnił
Brad spojrzał gniewnym wzrokiem na dziewczynę i powiedział do mężczyzny:
-Dziękuję za pomoc. Zajmę się nią.
-Powinien pan dziękować temu, który ją tu przywiózł, mogła sobie coś zrobić. Dobrze, że są jeszcze tacy ludzie na świecie.
-Gdybym tylko mógł- powiedział cicho
-Słucham?
-Nieważne. Chodź Amy.
Dziewczyna podniosła się i śpiesznym krokiem ruszyła w stronę wyjścia. Przez całą drogę do samochodu nie odzywali się do siebie. Dopiero w środku powiedziała cicho, tak jakby nie chciała, żeby ją usłyszał
-Weź mnie do siebie.
Brad usłyszał słowa dziewczyny, ale nie miał zamiaru jej odpowiadać. Znowu zaczął bić się z myślami.
Szybko znaleźli się w domu. Chłopak wszedł do mieszkania, zdjął buty i rzucił od niechcenia:
-Idź do mnie do pokoju, ja prześpię się na kanapie.
Amy tylko pokiwała głową i udała się na piętro.
Brad nie mógł spać, widział w jakim dziewczyna jest stanie i nie chciał, żeby się jej pogorszyło. Była jedyną osobą, której ufał i nie chciał jej stracić. Przez pół nocy układał właściwe przemówienie szukając odpowiednich słów. Stwierdził jednak, że najlepiej będzie, gdy słowa będą płynęły z serca. Zadecydował, że powie jej rano.
osobą* - w narzędniku liczby pojedynczej zawsze piszemy "ą". :)
OdpowiedzUsuńKróciutke, ale nie jest złe. Dobrze ci idzie. Widzę, że się trochę poprawiłaś. Za dużo też się nie mogę rozpisać, ze względu na długość. Także więc czekam na kolejny rozdział (trzymając kciuki nad tym, co wytworzysz) i aż akcja się całkowicie rozkręci.
Życzę weny :)
Zawsze zapominam o tym, że jedna osoba jest "ą", a dwie "om". Poprawię się. Miło, że komuś się podoba. Nowy rozdział niedługo. No i czekam na twoje opowiadanie ;)
Usuńja to czytam i jestem zakochana *.*
OdpowiedzUsuńweny,weny pozdrawiam ;D
nowy -> http://story-of-soldiers.blogspot.com/