Wróciłam!
Mam nadzieję, że się spodoba. Zanim przeczytacie, możecie zajrzeć
do bohaterów, pojawił się ktoś nowy. ;) Za błędy przepraszam!
Pozdrawiam
TheMaryy347!
______________
Dziewczyna
powoli podniosła powieki. Wpadające przez okno słońce
spowodowało, że musiała zmrużyć oczy. Zasłaniając je ręką,
zmieniła pozycję na siedzącą. Poprawiła zsuniętą z ramiona
bluzę i przeczesała dłonią włosy. Z nadgarstka zdjęła gumkę i
splotła je w kucyk. Spokojnie rozejrzała się po pokoju. Nic się
nie zmieniło, bałagan cały czas panował w pomieszczeniu.
Posiedziała jeszcze chwilę na sofie, wsłuchując się w głosy,
które rozchodziły się po mieszkaniu. Słychać było tylko
telewizor i radio grające gdzieś u góry. Żadnych rozmów ani
szmerów. Była sama. Wyłączyła telewizor i odrzuciła pilota na
fotel, stojący naprzeciwko.
Leniwie
wstała i odwiesiła bluzę Chaza na wieszak w korytarzu. Ciągle
niewybudzona udała się do kuchni. Na stole stała szklanka z
parująca herbatą, a obok przyklejono małą karteczkę. „Jesteśmy
u Mike'a, wrócimy kiedyśtam, ale na pewno dzisiaj” Uśmiechnęła
się pod nosem i odłożyła kartkę. Upiła łyk napoju z kubka i
poszła do swojego pokoju. Wyciągnęła z szuflady jakieś ubrania,
nie miało dla niej znaczenia jakie. Potem poszła do łazienki.
Odkręciła gorącą wodę i czekała, aż wanna się napełni. W tym
czasie rozczesywała swoje długie włosy. Wszystkie przełożyła na
jedno ramię, a te uczesane przekładała na drugie. Odłożyła
szczotkę na półkę i zakręciła kurek. Włożyła najpierw jedną
nogę, by sprawdzić stan wody. Gorąca, było idealnie. Powoli
oblewała swoje szczupłe ciało wodą, żeby potem szybko się zanurzyć. Włosy przełożyła przez krawędź
wanny i oparła o nią głowę. Przez jej ciało przelatywały
przyjemne dreszcze. Ciepło rozchodziło się po całym ciele. W
pomieszczeniu unosiła się woń świeczek o zapachu słodkich
owoców. Tego było jej trzeba. Uwielbiała odprężać się w taki
sposób. Mogła wtedy chociaż na chwilę odetchnąć od świata. To
trochę jak narkotyk, tylko z tą różnicą, że dobrze wpływa za zdrowie. Amy zatkała nos i zanurzyła się całkowicie. Po
kilku sekundach z powrotem wróciła na powierzchnię. Wróciła do
poprzedniej pozycji i przyłożyła dłonie do twarzy. Wzięła kilka
głębokich wdechów i ułożyła ręce na krawędziach. Gdy była
już w pełni zrelaksowana, usłyszała dzwonek do drzwi. Cicho
przeklęła pod nosem i natychmiast wyszła z wanny. Owinęła się
szczelnie ręcznikiem, a włosy położyła na ramionach, by mniej
zachlapać podłogę. Zbiegła na dół po schodach i uchyliła
drzwi, żeby gość nie mógł jej zobaczyć. Wychyliła głowę zza
drzwi i oniemiała z radości.
~*~
Szli
obok siebie cały czas opowiadając sobie kawały i śmiejąc się z
byle czego. Kolejny dowód na to, że Chester jest bardzo towarzyskim
człowiekiem, tylko musi się oswoić i otworzyć przed ludźmi.
Właśnie tego potrzebował. Kilku ludzi, którzy mu to pokażą.
Tymi ludźmi, jak nie trudno się domyślić, byli Amy i Brad.
Żadne
z nich nie wiedziało, skąd takie pozytywne nastawienie do drugiego,
ale nie mieli najmniejszej ochoty się tym przejmować. Cieszyli się
z tego. W końcu znaleźli prawdziwych przyjaciół. Nie takich
udawanych, którzy są tylko na chwilę. Takich szczerych, którzy
poszliby za drugim w ogień. Pomimo krótkiej znajomości śmiało
mogli nazwać się przyjaciółmi. W głowie Chestera siedziało
tylko jedno pytanie, czy reszta chłopaków też go polubi? Ma czasem
swoje chimery, ale czy oni będą w stanie je zaakceptować?
Przekonamy się.
-To
tutaj.-oznajmił Brad-Jesteś gotowy?-spojrzał na niego i oczekiwał
odpowiedzi.
Chaz
kiwnął potwierdzająco głową. Weszli do środka.
Pierwszą
rzeczą, która rzuciła im się w oczy był kominek wbudowany w
ścianę. Nad nim wisiał obraz własnoręcznie namalowany przez
Michaela. Przedstawiał rodzinny dom Shinody. Rezydencja otoczona
pięknymi drzewami i zadbanymi roślinami doskonałe wpasowywała się
w urok pomieszczenia. Przed kominkiem stała wzorzysta kanapa w
odcieniach beżu, a na niej leżało mnóstwo poduszek. Obok
ustawiony był niski i podłużny stolik z ciemnego drewna. Leżały
na nim książki, czasopisma i zapisane kartki papieru. Na jasnych
ścianach wisiały lampki i półki, na których stały przeróżne
figurki. Pomimo małych rozmiarów, wnętrze wydawało się być
przestronne. Wszystkie elementy pasowały do siebie doskonale. Widać
było w nich damską rękę. Mike może ma zmysł dekoratorski, ale
tak przytulne i rodzinne pomieszczenie mogło być urządzone tylko
przez kobietę.
-Hej!-krzyknął
Mike schodząc ze schodów.
Przywitał
się z nimi klepiąc przyjacielsko po plecach.
-Chodźcie
do pracowni. Nie chcę, żeby Anna znowu się wkurzyła, że
bałaganimy.-pokręcił głową przypominając sobie ostatnią
kłótnię-Nie było fajnie...
Mike
zgarnął ze stolika wszystkie kartki i udali się do pokoju na
piętrze. Wchodząc po schodach podziwiali twory Mike'a. Na
niebieskich ścianach wymalowane były czerwone i fioletowe wzory.
Gdy weszli do pokoju, ujrzeli jeszcze większy bałagan niż na dole.
W podłużnym pomieszczeniu było niewiele miejsca. Po prawej
stronie stała mała komoda. Jej drzwiczki już od dawna się nie
domykają. Wystawały z niej różne szkice i notesy. Na niej zaś
znajdował się kubeł z pędzlami i rozwalające się pudełko farb.
W rogu stała stara, zniszczona kanapa, a na niej leżała gitara.
Pod oknem ustawione było drewniane biurko ubrudzone lakierem.
Zasłony były zdjęte i rzucone w przeciwległy kąt pomieszczenia.
Przy wschodniej ścianie postawiono zupełnie niepasującą półkę
wypełnioną książkami, a o nią oparto płótna. Z sufitu zwisały
wybrakowane modele samolotów. Shinoda wskazał im miejsce na sofie,
a sam udał się do pokoju naprzeciwko. Wyjął kilka nowych kartek z
szafki i wrócił do chłopaków.
-To
możemy już zaczynać!-oznajmił, zacierając ręce.
-Nikt
inny nie przyjdzie?-spytał zdziwiony Chaz.
-Skończył
nam się okres wynajmu sali, a nie zmieścimy tu perkusji i
wszystkich innych instrumentów.
-To co
my będziemy robić?
-Najpierw
chciałem zrobić próbę, żebyśmy zobaczyli, czy się zgrywamy.
Potem pomyślałem, że to oczywiste i po prostu dam ci kilka
tekstów. Przećwicz je sobie, popraw co chcesz.-mówiąc to,
podszedł do zepsutej szafki i grzebał w kartkach-Nauczysz się
tekstu, a potem zrobimy próbę. Pasuje piątek?-spytał, ale nie
dał czasu na odpowiedź-Musi pasować.-wrócił na swoje miejsce.
-Dlaczego
akurat piątek?-spytał zdziwiony Brad.
-Ach,
no tak!-Michael uderzył się z otwartej dłoni w czoło-Zapomniałem
wam powiedzieć. W sumie, to jeszcze tylko wy nie wiecie. Padniecie
z wrażenia!-zaczął gestykulować energicznie.
-Mike!-wykrzyknęli
razem, przerywając mu.
-Gramy
nasz pierwszy koncert!-po tych słowach na jego twarzy pojawił się
szeroki uśmiech.
-Co?!
Kiedy?! Przecież ja nic nie umiem! Oszalałeś?!-Chaz złapał się
za głowę.
-W tę
sobotę gramy koncert w małym klubie niedaleko stąd.
-Jak
ty to sobie wyobrażasz?-spytał poddenerwowany Brad-Przecież
dzisiaj jest czwartek! Dwa dni! Serio?
-Spokojnie.
Wystarczy, że Chester nauczy się tekstu, a potem...
-A
potem spędzimy cały dzień na próbie, tak Mike...-Brad wstał z
kanapy i szybkim krokiem udał się w stronę wyjścia.
Chester
pośpiesznie zebrał dane mu kartki i wyszedł za nim. Machnął
tylko ręką na pożegnanie.
-Zadzwoń
potem!-krzyknął Mike, ale w domu już nikogo nie było.
Zrezygnowany
opadł na kanapę i złożył twarz w dłoniach, ciężko wydychając
powietrze.
~*~
-Stary,
co jest? Nie cieszysz się?-spytał, oddychając ciężko.
-Cieszę.-odpowiedział
krótko i ukrył ustał w kołnierzu bluzy.
-No to
co ci odbiło?!
-Lubię
Mike'a, ale czasami mam go dość.
Szli
chwilę w ciszy.
-Ciebie
też zdenerwuje, i to jeszcze nie raz.
-Dalej
nie wiem, dlaczego tak ostro zareagowałeś.
-Wkurza
mnie to, że za wszelką cenę pragnie się wybić. Ja wiem, że to
może być jedyna szansa, ale mógł chociaż to z nami uzgodnić.
-Ale...
Wystąpisz z nami, nie?-spytał z obawą.
-Nie.
Chaz
spojrzał na niego dużymi oczyma. Na ten widok Brad zaczął się
głośno śmiać.
-Oczywiście,
że tak, idioto.-uśmiechnął się serdecznie.
-To
wcale nie było śmieszne.-powiedział z udawaną powagą.
*Kilkanaście
kroków później...*
Już
przy samych drzwiach dało się słyszeć śmiechy, gdy tylko się
otworzyły, śmiech stał się głośniejszy. Oboje popatrzeli na siebie ze zdziwieniem.
-Ktoś
tu nam świruje.-zażartował Chaz
Weszli
w głąb domostwa. Na kanapie siedziała dwójka ludzi. W pierwszej
chwili Chester pomyślał, że to kolejna koleżanka Amy. Po dłuższym
przyglądaniu się stwierdził, że to jednak nie jest dziewczyna.
Siedzieli po turecku twarzami do siebie. Amy ubrana w dziurawe jeansy
i za duży, szary sweter przysłuchiwała się opowieścią swojego
rozmówcy, popijając herbatę. Chłopak trzymał w ręku butelkę z
piwem i wymachiwał nią energicznie.
-Temu
panu już chyba dziękujemy.-Rzucił Chaz wchodząc do salonu i
ściągając kurtkę.
-O,
chłopaki!-Amy odłożyła filiżankę i wstała z kanapy-Matt, to
jest Chester, ten od dragów. Chester, to jest Matt, kumpel ze
szkoły.
Oboje
spojrzeli na siebie pogardliwie.
-Zostanie
u nas trochę dłużej, nie widziałam go od wieków!-poinformowała
dziewczyna.
-Chyba
śnisz!-odezwał się w końcu Brad.
-Oj
nie przesadzaj. Tylko kilka godzin.
-Nic
nie zepsuję.-wybraniał się chłopak.
Chester
i Brad spojrzeli na niego z politowaniem.
-Chester!-brunet
silnie złapał go za ramię-Narada rodzinna!-odciągnął go do
kuchni-Sprawa ma się jasno. Nienawidzę wręcz tego kolesia! Jest
bezczelny, nie ma żadnego wyczucia, ani nawet poczucia humoru!
-Włosy
też ma lepsze...-sapnął Chaz.
-Też
bym takie miał! Ale moje się nie prostują.-powiedział z żalem-Postarasz
się go jakoś odciągnąć od Amy?
-Nie
musisz mnie o to prosić dwa razy.
Przeszedł
przez łukowate przejście i wykrzyczał radośnie:
-Obejrzymy
jakiś film!-usiadł pomiędzy nich-Co wy na to? Wiedziałem, że się
zgodzicie!-wziął pilota do ręki i włączył pierwszy lepszy
kanał.
Przez
półtorej godziny wpatrywał się na zmianę w Amy i Matt'a. Gdy
tylko oczy mężczyzn się spotkały, jeden z nich od razu odwracał
wzrok. Świdrowali się nienawistnymi spojrzeniami, w myślach
przeklinając na siebie nawzajem. Gdy tylko Amy szturchała Chestera
ramieniem, ten odwracał się do niej z uśmiechem i zapewniał, że
nic się nie dzieje. Zaraz po tym powracał do poprzedniego zajęcia.
-Em,
Chaz?-zająknęła się dziewczyna.
-Hm?-odmruknął
zadowolony.
-Możemy
pogadać?
-Zawsze!
-Ale
nie tu.-wskazała oczami na piętro.
Udali
się tak i od razu, gdy zniknęli z pola widzenia Matthew'a, zaczęli
ostrą dyskusję.
-Możesz
mi wytłumaczyć co to ma znaczyć?-spytała zdenerwowana, zaciskając
ręce na swetrze.
-O co
ci chodzi? Przecież ja nic nie robię!
-Nie
ściemniaj! Widzę, że nie możesz się przemóc do niego, ale
mógłbyś chociaż udawać!
-Udawałem miłego i widzisz co wyszło! Wydzierasz się na mnie, bo udawałem, ale
każesz mi to robić! Geniusz!
-Przestań
zgrywać debila! A może ty jesteś zazdrosny?! Wyobraź sobie, że oprócz ciebie mam też innych
znajomych!
-Ja? Zazdrosny? Pff!-przerwał na chwilę- Teraz ty sobie
wyobraź, że nie tylko ja go nie toleruję!
-Jakoś
nikt inny nie wpierdalał się pomiędzy nas i nie był tak
zajebiście miły jak ty!
-To
idź i spytaj się Brada co o nim myśli. Powie ci dokładnie to
samo, co ja. Ten facet to ostatni palant!
-Nawet
go nie znasz!
-Ostatnio
nawet ciebie nie poznaję.-powiedział i odszedł do swojego pokoju.
Amy
została sama na korytarzu. Wpatrywała się w jeden punkt, dopóki
nie usłyszała trzasku drzwi. Szybko otarła łzy rękawem i zeszła
z powrotem do gościa.
~*~
I
znowu to samo. Kłócimy się o głupoty. Dlaczego ja jestem taki
głupi. Przecież to wszystko prawda. Nawet go nie znam, a tak
pochopnie go oceniłem. Boję się o nią, a przez to krzywdzę ją
jeszcze bardziej. Nawet nie wiedziałem, że tak się da. Znowu nie
myślałem nad słowami. Powiedziałem za dużo, tak nie powinno być.
Musze ją przeprosić.
Chester
wyszedł z pokoju i powolnym, ociężałym krokiem podszedł do
schodów. Lekko wychylił się zza ściany i zobaczył Amy i Matt'a
przytulających się do siebie. I chociaż nie wiedział dlaczego,
łzy napłynęły mu do oczu. Ścierał się szybko, żeby nikt
przypadkiem nie zauważył. Zrezygnowany wrócił do pokoju. Powoli
zamknął drzwi i nie odrywając wzroku od podłogi, zrobił kilka
kroków. Szybko się obrócił i uderzył pięściami w ścianę z
taką siłą, że aż spadło wiszące na niej zdjęcie. Szkło
rozbiło się na kawałki, a ramka połamała w pół. Nie zważając
na odłamki szkła, podszedł do fotografii i podniósł ją.
Widniały na niej trzy osoby. On, Amy i Brad. Doskonale pamiętaj
okoliczności powstania tego zdjęcia.
Zaraz
po przeprowadzce udali się do miasta po małe zakupy. W jednym z
centrum stała budka fotograficzna. Spontanicznie weszli do niej i
zrobili sobie zdjęcie. Chester postanowił, że oprawi się i
powiesi w swoim pokoju jako pamiątkę dania, w którym otrzymał nowy
dom. Nową szansę. Szkoda tylko, że wszystko tak się potoczyło. Teraz leży na łóżku i znowu zatraca się w wesołych wspomnieniach. Ludzie w nich na pozór są mu bardzo bliscy, ale cały czas jeszcze odlegli.