wtorek, 11 listopada 2014

Bardzo szczery post.

 11.11.2014, wtorek.

Słuchajcie, jest pewna sprawa do obgadania.

Wiecie, że uwielbiam pisać, ale mam naprawdę mało czasu. Ostatnio trochę mi się w życiu pozmieniało i nie daję rady. Ani nie wyrabiam się czasowo, ani nawet emocjonalnie. Mogłabym przedstawić wam całą zaistniałą sytuację, ale wątpię, że którejś z was chciałoby się ją czytać, a dodatkowo nie chcę was w jakikolwiek sposób obciążać. I z tego miejsca chciałabym przeprosić was za kilka rzeczy, które powinny wyglądać inaczej. Przepraszam was za to, że od dłuższego czasu nic nie piszę. Przepraszam, że przestałam czytać wasze blogi i wspierać was w pisaniu. Przepraszam, że tak wiele razy obiecywałam wam coś i nigdy tej obietnicy nie dotrzymałam. Przepraszam was za wszystko co zrobiłam źle. Myślałam nad tą decyzją dłuższy czas i postanowiłam zawiesić bloga. Na ile? Nie wiem, aż się ułoży. Nie chcę już więcej wam nic obiecywać, więc napiszę tylko, że kiedy przeczytam wasze blogi, to zacznę pisać na nowo. Kiedy to nastąpi? Nie mam pojęcia. Jeśli chcecie, cały czas możecie się ze mną kontaktować. Może być w komentarzach, na facebooku, gdziekolwiek.

                                                   Pozdrawiam was mocno i żegnam na pewien czas, TheMaryy347.


.

niedziela, 21 września 2014

Part 20



Ten, oddaje go w wasze rączki, róbta co chceta.
Pozdrawiam, TheMaryy347!
____________

 Mike wniósł do mieszkania małą reklamówkę. To wszystko co mu zostało. Jakimś cudem udało mu się wynieść kilka ważnych dla niego zdjęć oraz notesów i zapakować je do siatki, którą dał mu jeden ze strażaków. Cała reszta przepadła. Nie ma teraz domu, telefonu, ani nawet pieniędzy. Na szczęście ma przyjaciół, którzy postarają się mu pomóc. Wiedział to i doceniał.
-Dzięki, że pozwalacie mi się tu zatrzymać. Raczej na pobyt w domu Anny nie mam co liczyć, jej rodzice mnie nienawidzą.-przyznał z lekkim uśmiechem.
-Nie ma sprawy, przecież wiesz, że możesz na nas polegać.-odpowiedział Brad-Chodź, zaprowadzę cię do twojego pokoju.
Oboje udali się na górę, zostawiając Amy i Chestera samych. Dziewczyna westchnęła ciężko i opadła na kanapę.
-Coś się stało?-spytał zaniepokojony chłopak.
-Zastanawiam się, co dalej robić. Nie zrozum mnie źle, lubię Mike'a, ale nie uważam, żeby przyjęcie kolejnej osoby było dobrym pomysłem. Sam wiesz, że mamy dość problemów na głowie.-mówiąc to, spojrzała na jego posiniaczoną twarz.
Chaz wypuścił powietrze i ukrył twarz w dłoniach.
-A co miałem mu powiedzieć? Że pieniądze są ważniejsze niż nasza przyjaźń i nie ma no co liczyć? Wiesz jak on by się wtedy poczuł?
-Czy ty nic nie rozumiesz? Naprawdę mu współczuję i wiem, że to nie jest łatwa sytuacja, ale do cholery jasnej, mogłeś to chociaż z nami uzgodnić.
-Jakoś nie widzę, żeby Brad miał coś przeciwko...
-Bo to Brad! On zawsze chce wszystkim pomagać, a zapomina o sobie.-syknęła zirytowana.
-No tak, bo przecież egoizm jest tutaj najważniejszy.-prychnął-Proszę cię, nie kłóćmy się i przyznaj mi rację chociaż raz.
-Przepraszam, nie chciałam, żeby tak to wyszło. Ja się zwyczajnie martwię.-odpowiedziała, wtulając się w jego tors.
-Z resztą, wiesz jaki jest Mike. Na pewno nie pozwoli na to, żeby ktoś za niego płacił. Wszystko będzie dobrze.-poklepał ją delikatnie po plecach i wtulił nos w jej włosy.
  Na pewno będzie dobrze, musi być. Słyszała to już tyle razy, i rzadko kiedy tak naprawdę było. Zawsze zastanawiała się, co kieruje ludźmi, którzy wypowiadają to zdanie. Czy chęć szczerego pocieszenia i życie z nadzieją, że właśnie tak będzie, czy jest to zdanie, które wypowiada każdy ot tak, dla zasady. I może właśnie w tym cały sęk. Jeśli ktoś wmawia nam, że będzie lepiej, bo tak, i nie ma w tym żadnego przekonania, to nic się nie zmieni. A jeśli ktoś mówi to z wiarą i nadzieją na lepsze jutro, to tak właśnie potoczą się losy. I może od tego zależy cała linia życia. Od jednego stwierdzenia i sposobu, w jaki jest wypowiadane. Stąd te wszystkie powodzenia i upadki. Przecież odkąd poznała Chestera, wszystko się zmieniło i pomimo chwil zwątpienia, udało im się wyjść na mniej krzywą prostą niż dotychczas. Więc może i tym razem będzie dobrze.
Leżąc na kanapie i przytulając się do niej po raz kolejny odpłynął do swojego świata.
 Skąd wzięło się u niej takie zachowanie? Przecież nigdy taka nie była. Zawsze pogodna, pomocna, teraz chłodna i pretensjonalna. Nie wiem, czy naprawdę tak mocno się martwi, czy może udaje, że jest taka altruistyczna i skoro już mnie ma, postanowiła, że pokaże swoje prawdziwe ja. Może ona ich w ogóle nie lubi i jest zazdrosna, że nie spędzam z nią tyle czasu, co wcześniej... Chester, debilu, o co ty ją posądzasz! To twoja dziewczyna, przecież wiesz, w kim się zakochałeś. Nie ma tu żadnej drugiej strony. Wszystko jest okej, nie? Pamiętaj, będzie dobrze, sam tak powiedziałeś. Musi być. Za dużo zwątpienia, za dużo.

~*~

-Hej, nie przeszkadzam ci?-spytał cicho Chester, uchylając drzwi od pokoju Shinody.
-Nie, wejdź.-zaprosił go skinieniem głowy.
-Wiesz, przyszedłem pogadać. 
-To coś poważnego?-zapytał wystraszony.
-Co? Nie... Ja po prostu chciałem sprawdzić co u ciebie.-starał się zachowywać normalnie, ale w jego głowie cały czas brzmiały słowa Amy.
-Hm, no cóż, zdążyłem się już rozpakować, to na pewno.-rzucił mu krótki uśmiech-A tak poza tym, to chyba nic specjalnego.
Chester usiadł obok niego na łóżku.
-Udało ci się wynieść jakieś teksty?
-Mało, ale jednak.-odpowiedział i podał mu czerwony notes z wypadającymi kartkami.
-Mógłbym je wziąć do siebie i spróbować coś sklecić? Chyba mam wenę.
-Spoko, nie ma problemu.
Chester słysząc odpowiedź, chciał już wyjść, ale zatrzymał go dźwięk ciepłego głosu pół-Japończyka.
-Dzięki.
Chaz uśmiechnął się do niego smutno i wyszedł, szczelnie zamykając za sobą drzwi. Gdyby tylko wiedział...

~*~

Chester siedział przy małym, drewniany biurku i cały czas przerzucał kartki, które dostał od Mike'a. Kreślił coś na nich, dopisywał. Wszystko robił chaotycznie i niezdecydowanie. Kiedy udało mu się wyciągnąć kilka dodatkowych kartek, zaczął pisać swoje teksty. Wokół lampki oświetlającej stolik latały już ćmy i komary. W pokoju było tak gorąco, że Chaz nie myślał nawet o zamknięciu okna. Jak na obecną porę roku, temperatura była zdumiewająco wysoka, ale nie zrażało go to, i nie zaprzestawał pracy.
W pomieszczeniu obok, zaraz za ścianą znajdował się pokój Shinody. W tej chwili młody mężczyzna siedział na parapecie przy otwartym oknie, trzymając papierosa w ustach i kartka w dłoni, starając się stworzyć coś, co nada się na najbliższy występ. I chodź wiedział, że jego plan może się nie udać, wciąż głowił się nad rymami, które miałyby jakiś sens. Starannie zapisywał to, co udało mu się już wymyślić, kreślił lekko na kartkach jakieś schematy i starał się nic nie skreślać, bo wszystko mogło mu się przydać.
Czeka ich jeszcze dużo pracy, jeśli chcą coś osiągnąć. Żeby tak się stało, każdy musi dołożyć coś od siebie. I tak własnie robili. Cała szóstka siedziała teraz w swoich domach i pracowała nad nowym materiałem. Nie zmawiali się wcześniej, a żaden z nich nie wiedział, co robi drugi. Po prostu każdy z nich poczuł się odpowiedzialny. Poczuł, że jeśli ma być z tego coś więcej muszą się do tego przyłożyć. Jeszcze masa zadań przed nimi, dokończenie swoich partii, próby. Ale to wszystko po to, żeby potem odnieść sukces.

~*~

Amy siedziała przy stoliku jednej z małych restauracji, zakreślając pozycje w gazecie. W ciągu jednego dnia wykonała już 30 telefonów do przedstawicieli różnych firm, zaczynając na wielkich korporacjach i kończąc na małych sklepikach spożywczych. Przeszła pół miasta, zachodząc do każdego lokalu i pytając o wolne miejsce pracy. Była już zmarznięta i wyczerpana, ale nie przestawała szukać dalej. Nie mogła, szczególnie teraz, gdy znaleźli się w takiej sytuacji. Powoli zaczynała czuć się coraz bardziej upokorzona. Przez otoczenie, przez życie. Była tak zdesperowana, że przez myśl przeszła jej nawet praca w nocnym klubie. Potem jednak uświadomiła sobie, o czym myśli, a jej ciało przebiegł dreszcz obrzydzenia. Zmarnowana kobieta postanowiła, że wróci do domu. I tak nie znajdzie żadnej pracy, a wolałaby marznąć w domu niż tutaj. Wzięła do rąk filiżankę po kawie, a gazetę włożyła pod pachę. Idąc, potknęła się o nierówne kafelki, a reszta zawartości naczynia wylądowała na czyjejś koszuli. No tak, świetnie. Upadła na kolana i starała się pozbierać kawałki porcelany. 
-Co z pani za kelnerka!-usłyszała donośny głos nad sobą.
-Żebym chociaż tu pracowała.-powiedziała cicho, do siebie-Przepraszam bardzo, nie chciałam tego zrobić.
-Ta koszula kosztowała więcej niż całe twoje życie, gówniaro!
Amy wymierzyła mężczyźnie siarczystego policzka i odepchnęła go od siebie tak, żeby mogła przejść. Wyszła z lokalu, trzaskając drzwiami. 
Szła przed siebie ze wzrokiem skierowanym na swoje buty, obijając się o przechodniów. Miała dość tego, że każdy nią pomiata. Wydawało jej się, że ostatnimi czasy cały jej świat ponownie się wali i nic nie może go zatrzymać. Stanęła na środku chodnika i zacisnęła pięści, głośno wydychając powietrze. Poczuła, że ktoś złapał ją za ramię. Obróciła się, a przed sobą zobaczyła twarz mężczyzny.
-Przepraszam, to chyba należy do pani.-powiedział, podając jej gazetę.
Spojrzała na nią, starając się skojarzyć fakty.
-Yyy, tak. Dziękuję.-uśmiechnęła się serdecznie.
-A tak w ogóle, jestem Dylan.-podał jej dłoń.
-Amy.

~*~

Spacerowali razem po parku, opowiadając sobie różne historie ze swojego życia. Po kilkudziesięciu minutach znudzeni usiedli na ławce, przyglądając się krajobrazowi.
-Więc szukasz pracy, tak?
-Skąd... A, no tak.
-Wiesz, myślę, że znalazłbym coś dla ciebie w mojej firmie.
-Ale ja nie mam żadnego doświadczenia, wątpię, że się nadam.
-Nie przesadzaj, telefony może odbierać każdy.-uśmiechnął się do niej półgębkiem.
A jednak będzie dobrze.


środa, 17 września 2014

Gdfhsdf.





Jejuśku, przepraszam was bardzo. Wena wróciła, ale czasu brak. Trochę mi się w życiu poprzestawiało. Wybaczycie? Postaram się wszystko nadrobić do końca tygodnia. Ale teraz już tak naprawdę się postaram. Tak więc brace yourself, Mary is coming! (może)


wtorek, 5 sierpnia 2014

Part 19


Internecie, wróciłam! Po długiej przerwie, ale jestem.
Pozdrawiam, TheMaryy347.
________________

 Cała szóstka siedziała w pokoju na piętrze i rozmyślała nad nowymi piosenkami. Pomysłów mieli tyle samo, co czasu, bardzo mało. Do kolejnego koncertu zostało pięć dni. Jeśli mieliby zagrać nowe utwory, musieliby się ich najpierw nauczyć. Potem je przećwiczyć i ewentualnie coś poprawić. A to oznacza, nieustające próby i brak czasu dla bliskich.
Mike przeleciał wzrokiem po pomieszczeniu, spoglądając na każdego z członków zespołu. Na ich twarzach malowało się widoczne zmęczenie i brak chęci do czegokolwiek.
-Chłopaki, możecie już iść.-sapnął, opadając na fotel.
-Ale... Dlaczego?-spytał zdziwiony Delson.
-To nie ma sensu, nic nie wymyślimy. Zrobię setlistę z tego co mamy i jutro dam wam znać co dalej. Naprawdę, idźcie. Marnujecie tu swój czas.
Wstali wszyscy, tylko nie Chester. Spokojnie siedział i czekał aż reszta opuści pomieszczenie. Gdy już to zrobili, domknął za nimi drzwi i usiadł koło Mike'a.
-Stary, co jest? Zawsze starałeś się robić wszystko, żeby wymyślić coś nowego, a teraz odpuszczasz? To nie w twoim stylu.
-Ja po prostu zaczynam zdawać sobie sprawę, że to nie jest takie proste jak mi się wydawało. Zazwyczaj pisanie tekstów przychodziło mi ot tak, a dzisiaj przez trzy godziny udało nam się wymyślić tylko jedną zwrotkę. Straciłem już swój zapał.
Chester pokiwał głową.
-Masz jakieś swoje stare zapiski?
-Szafa pod ścianą, górna półka. 
Chaz podszedł do regału i sięgnął po kartki. Czytając słowa na nich zapisane, powoli wracał na swoje miejsce.
-Z tego i tak nic nie będzie, są gówno warte.-rzucił zrezygnowany Mike.
-Wcale nie.
-Daj spokój, pisałem to dawno temu. To się nie nada.
-Nie pierdol. Patrz-wskazał na kawałek tekstu-to powtórzymy dwa razy, żeby piosenka była dłuższa. Ja dopiszę refren, a to co dzisiaj napisaliśmy nada się na drugą zwrotkę. I już!
Mike spojrzał na niego zdziwiony. Po chwili poklepał go po plecach i powiedział:
-Wiesz co, gdybym nie był hetero, to bym cię przytulił. Dzięki.-posłał mu serdeczny uśmiech.

~*~

Brad wszedł do domu i rzucił bluzę na kanapę. Wchodząc do kuchni zastał Amy siedzącą na krześle i przeglądającą jakieś kartki. Zajrzał jej przez ramię, aby zobaczyć co to. Rachunki. Cała sterta. Chłopak położył rękę na jej ramieniu, a ta wzdrygnęła się i szybko odwróciła głowę w jego stronę. Widocznie musiała go nie zauważyć.
-Co z tym zrobimy?-spytała łamiącym się głosem.
-Zapłacimy.
-Czym? Jest tego za dużo, wiesz o tym. Nawet gdybym poszła do pracy...
-Ty i praca?-przerwał jej-Przecież ty nawet nie skończyłaś szkoły, nigdzie cię nie przyjmą.
-Dostaliście pieniądze za koncert, tak? Ja trochę zarobię, zapłacą wam za kolejny występ, Chester się dołoży i jakoś nam się uda. Musi nam się udać.-powiedziała, wycierając załzawione oczy.
-Nie płacz, nie ma o co.-pocieszał ją, chociaż wiedział, że nie będzie łatwo.

~*~

Na dworze panował już półmrok, a jedynym źródłem światła były przydrożne latarnie, rozstawione w zbyt dużej odległości, by całkowicie oświetlić chodnik. Chłodny wiatr owiewał twarz Chestera, powoli zmierzającego w stronę domu. Chłopak naciągnął kaptur na głowę, aby chociaż trochę osłonić się przed wiatrem. Co chwilę spoglądał za siebie, tak, jakby obawiał się, że ktoś go śledzi. Tylko po co? Oj, Bennington, chyba za bardzo panikujesz. Powiedział do siebie w myślach, a na jego twarzy pojawił się mały uśmiech. Nagle zrobiło się jeszcze zimniej. Po plecach przeszedł go dreszcz, a na twarzy poczuł pierwsze krople deszczu. Szczelniej dopiął zamek bluzy i włożył ręce do kieszeni. Skręcił w jedną z uliczek, przyspieszając trochę chód. Odwrócił się za siebie, a gdy z powrotem spojrzał w przód, coś zastawiło mu drogę. Poczuł silne uderzenie w brzuch. Zgiął się w pół, przy okazji unikając kolejnego uderzenia. Napastnik przycisnął go do ceglanej ściany i zadawał mu kolejne ciosy, tym razem w twarz. Czuł metaliczny posmak krwi zmieszany ze śliną i własnymi łzami. Gdy osunął się po murze, dostał jeszcze porządnego kopniaka w brzuch.
-Pamiętaj, że z nami się nie zaczyna.-usłyszał gdzież za sobą.

~*~

Resztkami sił przywlekł się pod dom. Szarpnął za klamkę, ale drzwi się nie otworzyły. Zapukał do drzwi i miał nadzieję, że otworzy mu je Brad, a nie Amy. Nie chciał, żeby widziała go w takim stanie. Drzwi się otworzyły, a Benninton wpadł prosto w jej ramiona. Przerażona dziewczyna wydała z siebie stłumiony krzyk i od razu pomogła Chesterowi przedostać się do salonu. Zdjęła z niego zakrwawioną bluzę i okryła go kocem. Poszła do kuchni, wracając z apteczką. Usiadła obok niego i zaczęła przemywać mu twarz.
-Kto ci to zrobił?-spytała ze łzami w oczach.
-Nie wiem.-powiedział cicho, prawie niesłyszalnie.
-Dlaczego ty zawsze musisz wracać tak późno? Miałam przeczucie, że coś się stanie... Czekałam tu na ciebie cały czas.
-Przecież już jestem.
-Chester, to jest poważna sprawa.
-Kilka obdrapań i nic więcej, nie przesadzaj.-spróbował wstać, ale szybko tego pożałował.
-Nie wstawaj, idioto!-powstrzymała go ruchem ręki i wróciła do zakładania opatrunku-Daj sobie pomóc.
-Amy, to nic takiego. Ja naprawdę...
-Tak, tak. Czujesz się lepiej...-przerwała mu-Zrozum, nie zostawię cię tak.
-Ale nie musisz się tak martwić. Dałbym sobie radę sam.
-Mhm, już to widzę.-powiedziała sarkastycznie-A martwię się, bo cię kocham.-dodała i cmoknęła go w policzek.
-Ja ciebie też.-objął ją ramieniem i lekko przytulił. Z pewnością zrobiłby to mocniej, ale nie miał już siły.
Amy pomogła mu dojść do sypialni i się położyć. Przyniosła mu do pokoju szklankę wody i już miała wychodzić, gdy poczuła, że coś chwyta ją za dłoń. Spojrzała na Chestera, a ten kiwnął głową, dając jej znak, żeby położyła się obok niego. Chłopak z trudem się przesunął, a rudowłosa wślizgnęła się pod kołdrę. Jedną ręką objął ją w tali, a drugą położył nad głową. Po krótkiej chwili oboje byli już pogrążeni we śnie.

~*~

Amy siedziała już w kuchni, popijając kawę, gdy do pomieszczenia wszedł Chaz.
-I jak się czujesz?-spytała.
-Jak gówno.-odpowiedział, wyjmując z zamrażarki woreczek z lodem.
-Może powinieneś pójść na policję?
-I co im powiem? Że kto mnie pobił, duch?
Dziewczyna spuściła wzrok na gazetę.
-Ej, nie obrażaj się.-złapał ją za rękę-Po prostu wiesz co o tym myślę.
Uśmiechnęła się słabo i wróciła do zakreślania kolejnych pozycji.
-Szukasz pracy?
-Muszę. Nie mamy za co zapłacić rachunków, a przecież trzeba tez za coś kupić jedzenie.
-To może ja mógłbym iść za ciebie?
-Daj spokój, wy macie zespół. A ja i tak siedzę całymi dniami w domu.
-No ale...-rozmowę przerwał dzwoniący telefon-Odbiorę.
Chester podszedł do małego stolika i sięgnął po słuchawkę. W jego uszach rozbrzmiał znajomy głos
pół-Japończyka.
-Ch... Chester?
-O co chodzi?
-Mógłbym się u was zatrzymać na jakiś czas.
-No myślę, że tak, ale co się stało? Brzmisz jakoś dziwnie.
-W moim domu wybuchł pożar. Wszystko spłonęło.

~*~

Jeszcze na koniec dodam, że chyba odzyskałam wenę. :D

wtorek, 8 lipca 2014

Part 18

Wracam po dłuższej przerwie. Rozdział trochę wymuszony, ale mam nadzieję, że się spodoba.
Pozdrawiam, TheMaryy347!
______

 Chester poczuł szarpnięcie za ramię. Gdy tylko otworzył oczy, ujrzał przed sobą uśmiechniętą twarz Shinody. Rozejrzał się po salonie i szybko przypomniał sobie wydarzenia z wczorajszego wieczoru. Uśmiech mimowolnie pojawił się na jego zaspanej twarzy.
-Chodź ze mną, mam pomysł.-powiedział z entuzjazmem.
Zdezorientowany Chaz powoli wstał, uważając by nie obudzić przy tym Amy i powędrował za Mikem do kuchni.
-Gdzie są chłopaki?-spytał blondyn, siadając na taborecie.
-Poszli już do domu.-odpowiedział, wstawiając wodę na kawę.
Chester przypatrywał się energicznym ruchom pół-Japończyka.
-Em... Mike?-przerwał w końcu ciszę.
Ten mruknął mu tylko w odpowiedzi.
-Dlaczego ty masz niebieskie włosy?-spytał, próbując powstrzymać śmiech.
-Co?!-wykrzyknął zdziwiony, upuszczając talerz, który trzymał w rękach.
Chaz zwijał się ze śmiechu, trzymając się za brzuch.
-Nie, nie, nie, nie.-powtarzał Mike, podchodząc do lustra. Nie mógł uwierzyć w to, co widzi.
-Dobra, to ile ci za to zapłacili?-spytał rozbawiony Chaz, opierając się o ścianę.
Mike spiorunował go wzrokiem i złapał się za głowę.
-Przecież to miał być słoneczny blond, co się stało?-spojrzał błagalnym wzrokiem na kolegę.
-Nie mam pojęcia, Spike. Chociaż jakby się tak dokładnie przyjrzeć, to wyglądają dość naturalnie. Pasuje ci.
Mike palnął się z otwartej dłoni w czoło.
-Dobra, to jest teraz nieważne. Wracamy do kuchni.

~*~

Anna i Amy siedziały w salonie, nasłuchując dźwięków, które dochodziły z kuchni. Na przemian słychać było, że coś upada, a potem przekleństwa, wychodzące z ust obu chłopaków. Dziewczyny spojrzały na siebie trochę rozbawione.
-Idę im pomóc.-rzuciła Amy.
-Siedź.-powstrzymała ją ruchem ręki-Przecież to miała być niespodzianka.-uśmiechnęła się do niej.
-Trochę się o nich boję, siedzą tam już przeszło półtorej godziny.
-Oj nie stresuj się tak. Niech w końcu zrobią coś sami.
Nagle drzwi się otworzyły, a w przejściu stanął Mike.
-Dobra, możecie już wejść.-powiedział, wycierając ręce w fartuch.
Gdy już weszły do pomieszczenia ich oczom ukazał się niecodzienny widok, a nozdrza dobiegł zapach świeżo parzonej kawy.
Na drewnianym stole, przykrytym obrusem w kratkę, stały cztery talerze z apetycznie wyglądającym posiłkiem. Do ozdobnych filiżanek rozlany został ciepły napój, a dopełnieniem wszystkiego był malutki wazon z pachnącymi kwiatami, stojący na środku stolika. Cała sceneria wyglądała jak wyjęta z jakiejś Hollywoodzkiej produkcji. Smaczne, domowe jedzenie, święty spokój i dwóch przystojnych mężczyzn. Czego chcieć więcej?
Postarali się. Pomyślały obie i usiadły na swoje miejsca. Śniadaniu towarzyszyły wesołe rozmowy i docinki na temat nowej fryzury Shinody. Sam nawet nie wiedział, co go skusiło, żeby to zrobić. Czyżby był aż tak bardzo pijany? W sumie nieważne, przecież było co świętować. W końcu im się udało. Im, jako całemu zespołowi. Niedługo kolejny koncert, przydałoby się dorobić nowy materiał. Chyba trzeba zwołać kolejne zebranie.

~*~

Para weszła do budynku, mocno trzymając się za ręce. Podeszli do kontuaru, za którym siedziała starsza pani w garsonce.
-Dzień dobry, w czym mogę pomóc?-wyrecytowała znaną na pamięć formułkę.
-Chcielibyśmy zrezygnować z terapii.-spojrzeli na swoje uśmiechnięte twarze.
Widać było, że ich rozmówczyni bardzo się zaciekawiła tym faktem.
-Imię?
-Chester Bennington i Amy Turner.
Kobieta poprawiła coś w komputerze,a potem dała do podpisania jakieś papierki. Oboje podpisali się w wyznaczonym miejscu i jak najszybciej opuścili budynek, pozostawiając za sobą wszystkie złe wspomnienia.
Resztę dnia spędzili na oglądani telewizji, piciu herbaty i przedrzeźnianiu się nawzajem. Towarzyszyła temu wszystkiemu przyjemna atmosfera. Uczucie ciepła i zrozumienia. Jeszcze nigdy nie czuli się tak dobrze. Odeszły wszystkie smutki i zmartwienia. Teraz już nic nie stało im na przeszkodzie do rozpoczęcia normalnego życia. Z normalnymi problemami i troskami. Mogli zacząć od początku. A mając siebie obok, mogą zajść bardzo daleko. Teraz, gdy leżeli na kanapie i wspominali wszystkie ciekawe momenty z ich życia, czuli się jak stare, dobre małżeństwo. Bo pomimo tego, że dopiero teraz zdecydowali się ujawnić swoje uczucia, one były w nich od samego początku, a wszystkie wydarzenia z przeszłości utwierdziły ich w przekonaniu, że prawdziwa miłość pokona wszystko.

piątek, 13 czerwca 2014

Part 17


Chyba nawet jestem z niego zadowolona. Słusznie?
Pozdrawiam, TheMaryy347!
______

  Weszli całą zgrają do domu Mike'a Przeciskając się przez wąskie drzwi. Gdy zobaczyli słodko śpiących chłopaków nie mogli wytrzymać ze śmiechu. Joe zaszedł kanapę od tyłu, reszta schowała się za fotele i czekała na sygnał. Gdy tylko Koreańczyk dał znać, wszyscy wrzasnęli wyskakując z kryjówek. Chaz i Mike momentalnie się obudzili i oboje spadli z kanapy. Podczas gdy Mike starał się uspokoić oddech, Chaz tak bardzo się wystraszył, że jeszcze przez chwilę nie mógł się opanować i siedział na podłodze z nieobecnym wzrokiem. Gdy tylko śmiechy przycichły, wszystkie oczy zwrócone zostały na niego.
-Nic mu nie jest?-spytał Brad ocierając łzy i cały czas jeszcze cicho chichocząc.
-Chyba serio się wystraszył.-stwierdził Rob.
-Halo, Chester!-Dave pomachał mu dłonią przed twarzą.
Zero reakcji.
-No ładnie, zawiesiliście Chestera.-powiedział z wyrzutem Mike, otrzepując spodnie.
Wszyscy stali i spoglądali na siebie ze strachem w oczach.
-Wy debile! Chcieliście żebym dostał zawału?!-wrzasnął nagle.
-Też się cieszymy, że już jesteś, Chaz.
-Joe, ja mogłem umrzeć!
-Ale jeśli nie zrobimy próby, to umrze nasza nadzieja na rozgłos, więc zbierać dupy i idziemy na górę!-rzucił Mike zbierając kartki z tekstami ze stolika.
Wszyscy posłusznie udali się na piętro i rozsiedli wygodnie.
-Jak zwykle idealny porządek.-zażartował Dave.
Chwilę jeszcze czekali na Shinode, a gdy już przyszedł rozdał im kartki i dał im chwilę czasu.
-I co o tym myślicie?
Wszyscy zareagowali pozytywnie. Chwalili chłopaków za ich twórczość i nawet niewiele brakowało, a poszliby w końcu na nowo wynajętą salę prób, ale Joe zrobił się głodny i spędzili dwie godziny na przygotowywaniu jedzenia. Oczywiście nie obyło się bez obrzucania się jedzeniem. Potem Mike musiał namawiać ich przez pół godziny do sprzątania, ale w końcu mu się to udało i trochę tam ogarnęli. W międzyczasie Brad znalazł jakiś film w telewizji i zaczęli go oglądać. No tak, zanim zorientowali się, że zapomnieli o próbie nikt już nie miał na nią ochoty. Postanowili, że każdy w domu przećwiczy sobie swoje partie i uda im się jutro zagrać. Rozeszli się do domów, a gdy już cały dom był pusty, Mike wybrał numer do Anny i starał się do niej dodzwonić. Nikt nie odbierał. Zasnął z myślą, że już nigdy może jej nie zobaczyć.

~*~

 Dziewczyna leżała na łóżku z głową wśród poduszek. Starając się tłumić szloch, dławiła się własnymi łzami. Właściwie sama nie wiedziała, dlaczego jest w tak kiepskim stanie. Po prostu nie mogła już dłużej wytrzymać i musiała dać upust emocjom. Wszystkie ostatnie wydarzenia kumulowały się w niej i sprawiały, że niosła na swoich barkach ogromny ciężar. Czuła dziwny ucisk w sercu, bliżej nieokreślone uczucie. Pomieszanie złości, rozpaczy i nadziei. To uczucie nie było jej obce, można powiedzieć, że w pewien sposób się do niego przyzwyczaiła. To wszystko sprawiało, że miała dość.
W jednej chwili miała ochotę zniknąć z tego świata, ale w drugiej było już całkiem normalnie. A wszystko za sprawą jednej osoby, jaką był Chester. Potrafił ją pocieszyć i wspierać jak nikt inny, ale równocześnie za jego sprawą tak bardzo cierpiała. Kochała go za to, że był z nią w każdej chwili. Za to, że był dla niej taki czuły i naprawdę obchodziło go jej życie. Ale nienawidziła go, bo wydawało jej się, że psuje każdą próbę zbliżenia się do siebie. I chociaż podejrzewała, że on może czuć to samo, nienawidzi go. Ma do niego żal o wszystkie kłótnie, nieporozumienia i zadane rany. Ale czy można kogoś kochać i nienawidzić jednocześnie?
Usłyszawszy szczęknięcie zamka, błyskawicznie się podniosła. Odwróciła głowę w stronę drzwi, odgarniając rude włosy z oczu. Wpatrzyła się w nie i czujnie nasłuchiwała.
Ktoś wszedł do pokoju obok. Po chwili usłyszała czyiś śpiew. No tak, Chester. Przecież on też tu mieszka... Dziewczyna podeszła bliżej ściany. Teraz wyraźniej słyszała każde słowo. Przypomniała sobie moment, gdy usłyszała go pierwszy raz. I tak samo jak wtedy do jej oczu zaczęły napływać łzy. Osunęła się po ścianie i podkuliła nogi. Ułożyła głowę na kolanach i zmęczona zasnęła w takiej pozycji. Ostatnią rzeczą jaką słyszała, był przyjemny głos chłopaka, pomagający jej zasnąć i odciąć się od świata chociaż na chwilę.

~*~

Dochodziła godzina 20:00. W małym, okolicznym klubie chłopaki rozkładali już swój sprzęt. A właściwie to tylko Joe. Wszystko inne było już na miejscu. Reszta siedziała w małym pomieszczeniu na tyłach lokalu. Pierwszy odezwał się Mike.
-Mam nadzieję, że ćwiczyliście w domu.-powiedział to, ale i tak był pewnie, że żaden z nich tego nie zrobił.
Reszta spojrzała tylko po sobie błagalnym wzrokiem. Mike z całej siły pacnął się w czoło.
-Chłopaki! To jest ważny występ. Wiecie ile ja zmarnowałem kartek na nasze plakaty? Ile ja się namęczyłem, żeby to wszystko zorganizować?
-Spokojnie, Mike. Jak tak dalej pójdzie, to w ogóle możemy nie zagrać.-stwierdził Phoenix.
-Niby dlaczego?-spytał oburzony.
-Bo nie ma Benningtona.-zauważył Rob, a Dave mu przytaknął.
-Powiedział, że musi jeszcze coś załatwić.-wyjaśnił Brad.
-Lepiej żeby w ogóle tu nie przychodził.-warknęła Amy stojąca z boku.
-Chłopaki, wchodzimy!-poinformował Joe, wychylając się zza drzwi.
Wszyscy razem wyszli zza kulis i weszli na podest, nazwany sceną. Było to po prostu pół metrowe podwyższenie, pozostałość po starych schodach. Amy stanęła z boku i przyglądała się wszystkiemu niechętnie. Bardzo chciała zobaczyć ich występ, ale dzisiaj nie miała ochoty kompletnie na nic.
Mike podszedł do mikrofonu i starał się opanować sytuację, dopóki nie zjawi się Chester.
-Em... Cześć.-zająknął się-Jesteśmy Linkin Park. Pewnie nas nie znacie, ale mam nadzieję, że nas polubicie. I wiem, że to nie ma sensu, ale musimy jeszcze trochę poczekać. Obiecuję, że będzie warto.-wymienił zdenerwowane spojrzenie z chłopakami, a potem wpatrywał się w drzwi wejściowe.
Szybkim ruchem ktoś otworzył drzwi. Na szczęście był to Chaz. Ściągnął bluzę i szybko wskoczyło na podest. Uśmiechnął się do Mike'a i dał mu znać, że już mogą zaczynać.
Zaczęli od Step Up. Przy pierwszych dziękach było już widać zainteresowanie u publiczności. Niektórzy kiwali głową, inni skupiali się bardziej na słowach i wypowiadali pojedyncze z nich. Gdy rozbrzmiały pierwsze dźwięki Papercut, na twarzach widzów można było zauważyć podziw i zaciekawienie. Mocny głos Chaza doskonale pasował do rapu Mike'a, a chłopcy odwalili kawał dobrej roboty jeśli chodzi o tło muzyczne. Był to ich pierwszy koncert, ale nie byli spięci. Bawili się na scenie i nawet nie zauważyli kiedy ich czas sceniczny dobiegł końca. Ostatnią piosenką, jaką wykonywali było With You. Jeden ze wspólnych tworów Mike'a i Chestera. Dla obu był bardzo ważny, budził w nich wiele emocji. Ale podobał się nie tylko im. Garstka ludzi zebranych na sali rytmicznie wymachiwała rękoma. Żaden z nich nie spodziewał się, że wzbudzą taką sympatię u widzów. Wszystko szło genialnie, dopóki nie nadszedł czas na drugą zwrotkę Mike'a. Akurat w tym momencie dostrzegł stojącą pod ścianą Annę. Wpatrywał się w nią i całkowicie zapomniał o swojej partii. Z jego ust wychodziły tylko pojedyncze słowa, ale na szczęście Chester wspomógł go i udało im się dociągnąć utwór do końca. Gdy tylko instrumenty ucichły, a ludzie zaczęli klaskać Shinoda zszedł ze sceny i szedł prosto w kierunku dziewczyny. Mimowolnie przez uszy przechodził mu głos żegnającego się z publicznością Chestera. Nie zwrócił na to większej uwagi, nie mógł przegapić okazji żeby stracić znowu Annę, nic nie mogło go zatrzymać. Jakiś gość chciał mu nawet pogratulować, ale ten tylko odpędził go ruchem ręki i przedzierał się przez tłum. Gdy udało mu się wreszcie dostać do dziewczyny, przytulił ją do siebie. Poczuł, że łzy zbierają mu się w kącikach oczu. Starł je szybko i jeszcze mocniej przycisnął ją do siebie. Dziewczyna odwzajemniła uścisk, a po kilku sekundach spojrzeli sobie w oczy.
-Dlaczego mnie zostawiłaś?
-To nie tak!-zaprzeczyła szybko Anna.-Po prostu potrzebowałam przerwy.
-Czemu mi nic nie powiedziałaś? Martwiłem się o ciebie.
-To wszystko działo się za szybko. Znaliśmy się tak krótko... Ale teraz już wiem, że ja naprawdę cię kocham, Mike. Przez ten czas bardzo mi ciebie brakowało, wiesz? Obiecuję ci, że już nigdy tak nie zniknę.
Chłopak uśmiechnął się szczerze i pocałował swoją ukochaną. W tym samym momencie poczuł szarpnięcie za ramię. Z zabójczym wzrokiem odwrócił się i już był gotowy, aby nawrzucać temu, kto śmiał zakłócić tę chwilę.
-Chester! Co do kur...
-Ten pan chciał z tobą porozmawiać.-przerwał mu i wskazał dłonią na wysokiego mężczyznę w granatowej koszuli.
-To ty jesteś ten Spike Minoda?-w tym momencie zza jego pleców słychać było stłumione śmiech chłopaków.
-Mike Shinoda, tak.
-Może być. Słuchaj, Spike. Nie chcielibyście wystąpić za tydzień w moim pubie? Robicie niezłe show, potrzebuje takich ludzi.
Wszyscy zrobili wielkie oczy. Mike zastygł w bezruchu.
-Tak, oczywiście!-wtrącił wesoło Chester, odpychając Mike'a.
-Świetnie, tu macie adres i numer telefonu.-podał mu małą karteczkę.-Dzwońcie jak będziecie mieli jakieś pytania.-po tych słowach odszedł.
Wszyscy spojrzeli na siebie wzrokiem mówiącym "Fuck Yeah" i uśmiechając się do siebie maniakalnie.
-To co, Spike? Może mały afterek?-zaproponował Brad.
-Nie mów tak na mnie!
-Oj Spike, nie przesadzaj.-dogryzał mu Dave.
Shinoda zrobił obrażoną minę.
-Hm... Spike. Fajnie to brzmi.-przyznała Anna-Będę cię tak nazywać. Może chodźmy do nas, uczcimy to.
Wszyscy przystali na taką propozycję.
-Amy, idziesz z nami?-spytał Rob.
Dziewczyna spojrzała na nich obojętnym wzrokiem, ale jednak po chwili dołączyła do nich. Przez całą drogę trzymała się z tyłu. Nie chciała zwracać na siebie zbytniej uwagi Chestera.

~*~

Wszyscy siedzieli w ogrodzie popijając alkohol. Wesoło rozmawiali i wspominali dzisiejszy wieczór. Wszyscy bawili się dobrze poza Chesterem i Amy. Pech chciał, że musieli siedzieć akurat obok siebie. Byli jedynymi osobami, które nie piły, więc jeszcze trudniej było im nawiązać jakikolwiek kontakt. Nie spoglądali nawet na siebie, tylko siedzieli i od czasu do czasu uśmiechnęli się pod nosem, gdy ktoś powiedział coś śmiesznego. W końcu Chester nie wytrzymał i wyszedł bez słowa.
Przeszedł przez korytarz i zatrzymał się w salonie. Usiadł na kanapie i schował twarz w dłonie. Przetarł oczy ze zmęczenia i podparł rękoma brodę. Nagle usłyszał, że drzwi się otwierają, następnie kilka kroków, a potem poczuł, że ktoś usiadło obok niego. Doskonale wiedział, że to ona. Chociaż zdziwił się, że przyszła do niego.
-Chaz...-powiedziała cicho.
-Hm?
-Chciałam cię przeprosić.-powiedziała łamiącym się głosem.
W tym momencie nie wytrzymał. Spojrzał na nią. Nie mógł znowu pozwolić, żeby płakała. Tyle razy już to zrobił. Tyle razy zawinił, chociaż wcale tego nie chciał. Ale najważniejsze jest to, że dziewczyna to w końcu zrozumiała i sama postanowiła coś z tym zrobić.
-Cały czas zachowuję się jak idiotka. Nie doceniałam tego, jaki byłeś dla mnie dobry. Cały czas wszystko komplikuję. Tak bardzo chciałam cię zatrzymać przy sobie, że nie zauważyłam co się z nami dzieje. Czepiałam się wszystkiego, a ty mimo to byłeś przy mnie. Możesz mi nie wybaczyć, ale ja naprawdę nie chciałam cię zranić. Wiem ile przeze mnie cierpiałeś, ale ja nie chciałam. Jestem przewrażliwiona i głupia. Robię dziwne rzeczy i nigdy się nad nimi nie zastanawiam. A ty mimo to byłeś tu cały czas. Jesteś...-przerwała, starając się dobrać odpowiednie słowo-Jesteś, kurwa, idealny! Potrzebowałam kogoś takiego jak ty. Nadal potrzebuję.-spojrzała w jego oczy, oczekując reakcji.
Chester przytulił dziewczynę do siebie. Tak bardzo brakowało mu tego ciepła. Ciepła jej ciała i jej obecności. Jej głosu, gestów. A przecież nie rozmawiali ze sobą niecałe dwa dni. I właśnie w tym momencie uświadomił sobie, że nie mógłby wytrzymać bez niej reszty życia. I pomimo wszystkich jej wad, on ciągle przy niej trwał. Z miłości.
-Kocham Cię.-powiedział i pocałował ją w czubek głowy.
Dziewczyna podniosła się tak, aby dosięgnąć jego ust. Pocałowała go czule, splatając jego palce ze swoimi.
-Dziękuję ci za to, że jesteś.-szepnęła.
-Gdyby nie ty, nie byłoby mnie na tym świecie.
-Będziesz ze mną tu już zawsze?
-Na zawsze.

wtorek, 20 maja 2014

Part 16


Odsyłam do ankiety!
Pozdrawiam, TheMaryy347!
________________________

  Dlaczego jest tak, że jeśli już mi na kimś zależy, ten ktoś ma mnie w dupie? Podczas gdy ja leżę sam w zimnym pokoju, bezsilny i bez chęci do życia, ona jest w ramionach innego. I to jeszcze tego idioty. On ma twarz nieskalaną myślą... Nagle zjawia się po nie wiadomo jak długim czasie i udaje przyjaciela. Przypomniał sobie o niej w najmniej potrzebnym momencie. Już było tak dobrze. Wszystko sobie wyjaśniliśmy, zaczęło się układać... Ale nie! Bo przecież ja nie mogę mieć normalnego życia. Cały czas mam jakieś problemy, jak nie narkotyki, to kłótnie z Amy. Całe świat wali mi się gdy próbuję go odbudować. Nie ważne jakbym się starał, coś się zawsze spieprzy. Głupi Matt, po co on tu? Nikt go nie chce, no może poza Amy. Jeszcze zachowuje się jakby był pępkiem świata.  
Chester odetchnął głęboko, próbując się uspokoić.
A może ja naprawdę go pochopnie osądziłem? Przecież nie znałem go wcześniej. Może Amy miała rację? 
Gówno prawda! Dlaczego ja cały czas muszę się z nią zgadzać?! Cały czas to ja ją przepraszam, ja za nią biegam i próbuję pocieszać. Ale gdy chciałem ją przeprosić kolejny raz, wolała iść do tego dupka! Myślałem, że moje słowa ją jakoś dotknęły... Mhmm... Nauczyła się, że każdy za nią lata, a jak zobaczyła, że mam ją gdzieś to poszła do innego. Myślałem, że jest inna... Każe mi przechodzić przez to co ona i chce żebym czuł się tak jak ona, a przez to całe moje życie się łamie.
Nagle Chester zerwał się z łóżka. Szybkim krokiem podszedł do biurka, a z jego szuflady wyjął kawałek kartki i ołówek. Napisał na niej kilka zdań i schował do kieszeni od spodni. Z drugiej wyjął stary telefon i wykręcił numer do Mike'a. Nerwowo chodząc po pokoju, czekał na znak od kumpla. W końcu w słuchawce usłyszał zachrypnięty głos Shinody.
-Ta?
-Zaraz u ciebie będę, zrób kawę.-po tych słowach rozłączył się. Zebrał kartki, które wcześniej od niego dostał i wyszedł z pokoju. Schodząc po schodach usłyszał, że ktoś bierze prysznic. Na dole już nikogo nie było, został tylko pomięty koc i puste butelki. Świetna okazja żeby wyjść, nikt go nie zauważy, ani nawet nie usłyszy. Założył bluzę, wcisnął skórzane buty na nogi i prędko wyszedł z domu, upewniając się, że wszystko ze sobą wziął.
Dzisiejsza noc była jedną z cieplejszych. Na ulicy nie widać było żadnego człowieka poza Benningtonem. Maszerował przed siebie pewnym krokiem, nie spuszczając wzroku z zapisków, które niósł. Gdy w końcu dotarł do posiadłości kumpla, wybrał jego numer jeszcze raz, ale zanim usłyszał pierwszy sygnał, drzwi już się otworzyły. Stał w nich zaspany Mike, trzymając telefon w jednej ręce, a drugą opierając na futrynie.
-Nie chciałem obudzić Anny, więc zadzwoniłem.-wytłumaczył się.
-Anny nie ma. Wejdź.-zaprosił go ruchem ręki.
-Jak to nie ma? Wyszła?
Mike opadł na kanapę i schował twarz w dłoniach.
-Dobra, czego chcesz?-spytał oschle.
-Coś się stało?-spytał zaniepokojony Chaz.
-Można powiedzieć, że mamy małe problemy.-odpowiedział jak zwykle perfekcyjnie opanowany.
Chester uśmiechnął się smutno i usiadł obok niego. Mike zaczął nerwowo przegryzać wargi. Po chwili jego oczy zrobiły się wilgotne, a on ścierał łzy z policzków. Chaz widząc to położył rękę na jego plecach i poklepał go. Przecież on zawsze był spokojny, nie pokazywał emocji... Po dłuższej chwili niezręcznej ciszy, Mike się odezwał
-Zostawiła mnie.-powiedział pociągając nosem-Po prostu spakowała się i wyszła, nawet się nie pożegnała. To w ogóle nie w jej stylu, boję się o nią. A najgorsze jest to, że nie mogę pogodzić się z jej nieobecnością. I pomimo tego, że jej tu nie ma, ja cały czas ją czuje. Zapach jej włosów, perfum... Chester, co ja mam robić?-spojrzał błagalnie na niego i szukał jakiegokolwiek rozwiązania w jego oczach.
-Nie mam pojęcia.-sapnął-Gdybym wiedział w jakim jesteś stanie nie przychodziłbym...
-Nie, tak nie może być! Nie powinienem ci się wyżalać, na pewno nie chcesz tego słuchać.
-Ej, spokojnie. Każdy ma problem, z którego musi się zwierzyć, serio.-uśmiechnął się lekko.
-Ty też taki masz?
-Mam i z tego powodu tu jestem. Przyniosłem ci coś.-wyjął z kieszeni małą kartkę, na której niestarannym pismem napisane było:
You like to think you're never wrong.
You have to act like you're someone.
You want someone to hurt like you.
You want to share what you've been through.
You love the things I say I'll do.
The way I'll hurt myself again just to get back at you.
You take away when I give in.
My life, my pride is broken.

-No dobra, ale co to jest?-przeleciał wzrokiem po tekście i dalej nie wiedział, co Chester chciał mu przekazać.
-Tekst nowej piosenki. Dopiszesz coś jeszcze i będzie idealnie.
-Skąd ty wytrzasnąłeś pomysł na to?-spytał, chcąc dowiedzieć się, jaki jest właśnie jego problem.
-Powiedzmy, że wyszło ze mnie od tak.
Shinoda zrobił zdziwioną minę.
-Emocje!-wykrzyknął Chaz tak głośno jak tylko mógł.-Musisz kiedyś tego spróbować. Jeśli coś ciśnie ci się na język to weź kartkę i zamiast używać słów, które masz ochotę wypowiedzieć, ale wiesz, że nie możesz po prostu to zapisz.-wypowiedział na jednym tchu.
-Podaj mi kartkę.-skinął ręką.
Zaciekawiony Chaz zaglądał mu przez ramię, żeby dowiedzieć się co piszę, ale ten nie dopuszczał go do siebie i za każdym razem go odpychał. Po chwili Mike skończył i pokazał kartkę Chazowi.
"LECZ SIĘ"
-No proszę cie, chociaż spróbuj!
Mike westchnął, ale zabrał się posłusznie do pracy. Teraz trwało to dłużej. Cały czas coś skreślał, poprawiał. Podał koledze gotowy tekst i oczekiwał jego reakcji.
I woke up in a dream today
To the cold of the static and put my cold feet on the floor
Forgot all about yesterday
Remembering I'm pretending to be where I'm not anymore
A little taste of hypocrisy
And I'm left in the wake of the mistake slow to react
Even though you're so close to me
You're still so distant and I can't bring you back

 Po przeczytaniu Chester zanucił:
It's true the way I feel
Was promised by your face
The sound of your voice
Painted on my memories
Even if you're not with me
I'm with you

 -Jesteśmy genialni.-stwierdził Mike i oboje uśmiechnęli się do siebie.
Resztę nocy spędzili na dopisywaniu refrenów do dotychczasowych tekstów i poprawianiu ich. Wymyślili nową melodię do dwóch piosenek i jeszcze dwie kolejne. Nie spali całą noc, pracując ciężko i zdzierając sobie głos. Oczywiście nie tylko przy śpiewaniu, pomiędzy pracą pojawiały się przerwy na kawę i nieśmieszne żarty, które i tak kończyły się głośnymi wybuchami śmiechu.  W końcu zasnęli wymęczeni na jednej kanapie pośród kartek, ołówków i brudnych szklanek.

niedziela, 11 maja 2014

Informejszyn i Liebster Blog Award


  Jako, że zostałam nominowana przez VampireSoul i Bennodę do Liebster Blog Award, muszę odpowiedzieć na 11 pytań i nominować 11 blogów. Nie wiem dokładnie o co chodzi, więc jeśli zrobię coś źle to proszę nie krzyczeć.
Pytania od VampireSoul
1.W czym szukasz inspiracji do pisania?
Jakoś specjalnie jej nie szukam. Wszystkie rozdziały piszę pod wpływem emocji, więc można powiedzieć, że całe moje życie jest inspiracją. 
2.Którego ze swoich bohaterów lubisz najbardziej / najłatwiej ci się wcielić w jego postać?
Najbardziej lubię Amy. Jest mi najłatwiej się w nią wcielić, bo starałam się, żeby przypominała w pewnym stopniu moją osobę. 3.Jak spędzasz wolny czas poza pisaniem?
Słucham muzyki, odrabiam lekcje. Większość rzeczy robię w domu, bo rzadko wychodzę z niego wychodzę.4.Film lub książka, która na zawsze zmieniła twój sposób patrzenia na pewne sprawy.
Chyba nie ma takiej. Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie.5.Jakiego artystę szanujesz za jego twórczość?
Szanuję autorki wszystkich blogów, które czytam. Odkąd sama znalazłam się w tym gronie, wiem jak ciężko pisze się opowiadania i prowadzi bloga, więc należy wam się to.6.Gdybyś mogła kim chciałabyś być chociaż przez jeden dzień?
Nie mam pojęcia. Mogłaby to być pierwsza lepsza napotkana osoba.7.Miejsce, które chcesz odwiedzić chociaż raz przed śmiercią?
Norwegia. Zawsze chciałam tam pojechać.8.W jaki sposób radzisz sobie z problemami.
Staram się wszystko na spokojnie przemyśleć. Szukam rozwiązania albo dzielę się nimi z kimś na kim mogę polegać.9.Potrafisz powiedzieć komuś prosto w oczy nawet najgorszą prawdę?
Potrafię. Muszę przyznać, że jest to zarówno zaleta i wada, ale da się z tym żyć.10.Wybierz jednego z nieżyjących lub nieistniejących już muzyków/zespołów, które chciałabyś usłyszeć na żywo.
Chciałabym usłyszeć Nirvanę na żywo. 11.Idealna randka?
Chyba najbardziej przypada mi do gustu ucieczka z dala od ludzi. I nawet jeśli nie będzie tam konkretnego zajęcia to obecność tej drugiej osoby by mi wystarczyła.

Pytania od Bennody
1.Czy pisząc opowiadanie, wzorujesz się na konkretnych wspomnieniach z własnego życia?
Owszem, wzoruję się.
2.Twój ulubiony cytat to...?
O Borze liściasty... 
,,God knows one day you will finally see,
That scars will heal, but were meant to bleed."
3.Czego najbardziej się boisz?
Utraty kogoś bliskiego.
4.Czym się brzydzisz?
Kłamstwem.
5.Czym się interesujesz?
Fotografią. Czasem coś narysuję.
6.Istnieje miejsce, w którym chciałabyś się teraz znaleźć?
Istnieje, ale nie zdradzę jakie.
7.Inspirowałaś którąś z postaci występujących w Twoim opowiadaniu na kimś, kogo faktycznie znasz?
Tak jak już pisałam tam wyżej, to byłam takim wzorem dla postaci Amy, ale nie całkowicie.
8.Kto lub co ma największy wpływ na Twoją twórczość?
Moje życie, wydarzenia i mój humor.
9.Jaka jest Twoja ulubiona płyta?
Nie potrafię wybrać jednej, więc napiszę, że American Tragedy i Notes from the Underground. Obydwa należą do Hollywood Undead.
10.Masz jakieś dziwne nawyki?
Jak jem obiad i kroję coś, to zanim wezmę ten kawałek do buzi to przekładam sztućce w rękach.
11.Jak oceniasz swoją twórczość?
Staram się w ogóle ich nie czytać (poza procesem tworzenia) Jeśli piszecie, że jest fajne, to uważam, że rozdział jest dobry. Wszystko zależy od waszych opinii.

Teraz tak, nominuję http://niezbedna-dawka-linkinpark.blogspot.com/ 
Nie będzie 11, bo nawet tylu nie czytam. Więc w sumie to tylko Benny.
Pytania:
1.Czy jesteś zadowolona ze swojego życia?
2.Jak wpływa na ciebie prowadzenie bloga?
3.Mocno przejmujesz się krytyką?
4.Czy udało ci się spełnić swoje marzenie?
5.Wymień trzy ulubione zespoły.
6.Czy masz czasem takie uczucie, że koniecznie musisz się czymś pochwalić, ale nikt nie zaczyna tematu podobnego to tego o czym chcesz powiedzieć?
7.Zrozumiałaś poprzednie pytanie za pierwszym razem?
8.Czy uważasz się za osobę inteligentną?
9.Co robisz w chwilach słabości?
10.Masz ulubioną książkę? Dlaczego akurat ta?
11.Jesteś osobą tolerancyjną?

INFORMEJSZYN:
-Rozdział pojawi się niedługo, spokojnie.
-Dziękuję Uli Zaborowskiej za pomysł na kolejny wątek.
-Dziękuję również wam wszystkim za to, że czytacie i dajecie o sobie znać. Bez was ten blog by nie istniał.
-Czytam wasze blogi, tylko nie mam czasu na komentowanie. Jeśli mam jakieś zaległości to obiecuję, że nadrobię.
-Przepraszam za wszystkie błędy i niedociągnięcia.
-Dziękuję za ponad 3000 wyświetleń.
-Uwielbiam was i pozdrawiam wszystkich!

niedziela, 20 kwietnia 2014

Part 15


Wróciłam! Mam nadzieję, że się spodoba. Zanim przeczytacie, możecie zajrzeć do bohaterów, pojawił się ktoś nowy. ;) Za błędy przepraszam!
Pozdrawiam TheMaryy347!
______________

Dziewczyna powoli podniosła powieki. Wpadające przez okno słońce spowodowało, że musiała zmrużyć oczy. Zasłaniając je ręką, zmieniła pozycję na siedzącą. Poprawiła zsuniętą z ramiona bluzę i przeczesała dłonią włosy. Z nadgarstka zdjęła gumkę i splotła je w kucyk. Spokojnie rozejrzała się po pokoju. Nic się nie zmieniło, bałagan cały czas panował w pomieszczeniu. Posiedziała jeszcze chwilę na sofie, wsłuchując się w głosy, które rozchodziły się po mieszkaniu. Słychać było tylko telewizor i radio grające gdzieś u góry. Żadnych rozmów ani szmerów. Była sama. Wyłączyła telewizor i odrzuciła pilota na fotel, stojący naprzeciwko.
Leniwie wstała i odwiesiła bluzę Chaza na wieszak w korytarzu. Ciągle niewybudzona udała się do kuchni. Na stole stała szklanka z parująca herbatą, a obok przyklejono małą karteczkę. „Jesteśmy u Mike'a, wrócimy kiedyśtam, ale na pewno dzisiaj” Uśmiechnęła się pod nosem i odłożyła kartkę. Upiła łyk napoju z kubka i poszła do swojego pokoju. Wyciągnęła z szuflady jakieś ubrania, nie miało dla niej znaczenia jakie. Potem poszła do łazienki. Odkręciła gorącą wodę i czekała, aż wanna się napełni. W tym czasie rozczesywała swoje długie włosy. Wszystkie przełożyła na jedno ramię, a te uczesane przekładała na drugie. Odłożyła szczotkę na półkę i zakręciła kurek. Włożyła najpierw jedną nogę, by sprawdzić stan wody. Gorąca, było idealnie. Powoli oblewała swoje szczupłe ciało wodą, żeby potem szybko się zanurzyć. Włosy przełożyła przez krawędź wanny i oparła o nią głowę. Przez jej ciało przelatywały przyjemne dreszcze. Ciepło rozchodziło się po całym ciele. W pomieszczeniu unosiła się woń świeczek o zapachu słodkich owoców. Tego było jej trzeba. Uwielbiała odprężać się w taki sposób. Mogła wtedy chociaż na chwilę odetchnąć od świata. To trochę jak narkotyk, tylko z tą różnicą, że dobrze wpływa za zdrowie. Amy zatkała nos i zanurzyła się całkowicie. Po kilku sekundach z powrotem wróciła na powierzchnię. Wróciła do poprzedniej pozycji i przyłożyła dłonie do twarzy. Wzięła kilka głębokich wdechów i ułożyła ręce na krawędziach. Gdy była już w pełni zrelaksowana, usłyszała dzwonek do drzwi. Cicho przeklęła pod nosem i natychmiast wyszła z wanny. Owinęła się szczelnie ręcznikiem, a włosy położyła na ramionach, by mniej zachlapać podłogę. Zbiegła na dół po schodach i uchyliła drzwi, żeby gość nie mógł jej zobaczyć. Wychyliła głowę zza drzwi i oniemiała z radości.

~*~

Szli obok siebie cały czas opowiadając sobie kawały i śmiejąc się z byle czego. Kolejny dowód na to, że Chester jest bardzo towarzyskim człowiekiem, tylko musi się oswoić i otworzyć przed ludźmi. Właśnie tego potrzebował. Kilku ludzi, którzy mu to pokażą. Tymi ludźmi, jak nie trudno się domyślić, byli Amy i Brad.
Żadne z nich nie wiedziało, skąd takie pozytywne nastawienie do drugiego, ale nie mieli najmniejszej ochoty się tym przejmować. Cieszyli się z tego. W końcu znaleźli prawdziwych przyjaciół. Nie takich udawanych, którzy są tylko na chwilę. Takich szczerych, którzy poszliby za drugim w ogień. Pomimo krótkiej znajomości śmiało mogli nazwać się przyjaciółmi. W głowie Chestera siedziało tylko jedno pytanie, czy reszta chłopaków też go polubi? Ma czasem swoje chimery, ale czy oni będą w stanie je zaakceptować? Przekonamy się.
-To tutaj.-oznajmił Brad-Jesteś gotowy?-spojrzał na niego i oczekiwał odpowiedzi.
Chaz kiwnął potwierdzająco głową. Weszli do środka.
Pierwszą rzeczą, która rzuciła im się w oczy był kominek wbudowany w ścianę. Nad nim wisiał obraz własnoręcznie namalowany przez Michaela. Przedstawiał rodzinny dom Shinody. Rezydencja otoczona pięknymi drzewami i zadbanymi roślinami doskonałe wpasowywała się w urok pomieszczenia. Przed kominkiem stała wzorzysta kanapa w odcieniach beżu, a na niej leżało mnóstwo poduszek. Obok ustawiony był niski i podłużny stolik z ciemnego drewna. Leżały na nim książki, czasopisma i zapisane kartki papieru. Na jasnych ścianach wisiały lampki i półki, na których stały przeróżne figurki. Pomimo małych rozmiarów, wnętrze wydawało się być przestronne. Wszystkie elementy pasowały do siebie doskonale. Widać było w nich damską rękę. Mike może ma zmysł dekoratorski, ale tak przytulne i rodzinne pomieszczenie mogło być urządzone tylko przez kobietę.
-Hej!-krzyknął Mike schodząc ze schodów.
Przywitał się z nimi klepiąc przyjacielsko po plecach.
-Chodźcie do pracowni. Nie chcę, żeby Anna znowu się wkurzyła, że bałaganimy.-pokręcił głową przypominając sobie ostatnią kłótnię-Nie było fajnie...
Mike zgarnął ze stolika wszystkie kartki i udali się do pokoju na piętrze. Wchodząc po schodach podziwiali twory Mike'a. Na niebieskich ścianach wymalowane były czerwone i fioletowe wzory. Gdy weszli do pokoju, ujrzeli jeszcze większy bałagan niż na dole. W podłużnym pomieszczeniu było niewiele miejsca. Po prawej stronie stała mała komoda. Jej drzwiczki już od dawna się nie domykają. Wystawały z niej różne szkice i notesy. Na niej zaś znajdował się kubeł z pędzlami i rozwalające się pudełko farb. W rogu stała stara, zniszczona kanapa, a na niej leżała gitara. Pod oknem ustawione było drewniane biurko ubrudzone lakierem. Zasłony były zdjęte i rzucone w przeciwległy kąt pomieszczenia. Przy wschodniej ścianie postawiono zupełnie niepasującą półkę wypełnioną książkami, a o nią oparto płótna. Z sufitu zwisały wybrakowane modele samolotów. Shinoda wskazał im miejsce na sofie, a sam udał się do pokoju naprzeciwko. Wyjął kilka nowych kartek z szafki i wrócił do chłopaków.
-To możemy już zaczynać!-oznajmił, zacierając ręce.
-Nikt inny nie przyjdzie?-spytał zdziwiony Chaz.
-Skończył nam się okres wynajmu sali, a nie zmieścimy tu perkusji i wszystkich innych instrumentów.
-To co my będziemy robić?
-Najpierw chciałem zrobić próbę, żebyśmy zobaczyli, czy się zgrywamy. Potem pomyślałem, że to oczywiste i po prostu dam ci kilka tekstów. Przećwicz je sobie, popraw co chcesz.-mówiąc to, podszedł do zepsutej szafki i grzebał w kartkach-Nauczysz się tekstu, a potem zrobimy próbę. Pasuje piątek?-spytał, ale nie dał czasu na odpowiedź-Musi pasować.-wrócił na swoje miejsce.
-Dlaczego akurat piątek?-spytał zdziwiony Brad.
-Ach, no tak!-Michael uderzył się z otwartej dłoni w czoło-Zapomniałem wam powiedzieć. W sumie, to jeszcze tylko wy nie wiecie. Padniecie z wrażenia!-zaczął gestykulować energicznie.
-Mike!-wykrzyknęli razem, przerywając mu.
-Gramy nasz pierwszy koncert!-po tych słowach na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
-Co?! Kiedy?! Przecież ja nic nie umiem! Oszalałeś?!-Chaz złapał się za głowę.
-W tę sobotę gramy koncert w małym klubie niedaleko stąd.
-Jak ty to sobie wyobrażasz?-spytał poddenerwowany Brad-Przecież dzisiaj jest czwartek! Dwa dni! Serio?
-Spokojnie. Wystarczy, że Chester nauczy się tekstu, a potem...
-A potem spędzimy cały dzień na próbie, tak Mike...-Brad wstał z kanapy i szybkim krokiem udał się w stronę wyjścia.
Chester pośpiesznie zebrał dane mu kartki i wyszedł za nim. Machnął tylko ręką na pożegnanie.
-Zadzwoń potem!-krzyknął Mike, ale w domu już nikogo nie było.
Zrezygnowany opadł na kanapę i złożył twarz w dłoniach, ciężko wydychając powietrze.

~*~

-Stary, co jest? Nie cieszysz się?-spytał, oddychając ciężko.
-Cieszę.-odpowiedział krótko i ukrył ustał w kołnierzu bluzy.
-No to co ci odbiło?!
-Lubię Mike'a, ale czasami mam go dość.
Szli chwilę w ciszy.
-Ciebie też zdenerwuje, i to jeszcze nie raz.
-Dalej nie wiem, dlaczego tak ostro zareagowałeś.
-Wkurza mnie to, że za wszelką cenę pragnie się wybić. Ja wiem, że to może być jedyna szansa, ale mógł chociaż to z nami uzgodnić.
-Ale... Wystąpisz z nami, nie?-spytał z obawą.
-Nie.
Chaz spojrzał na niego dużymi oczyma. Na ten widok Brad zaczął się głośno śmiać.
-Oczywiście, że tak, idioto.-uśmiechnął się serdecznie.
-To wcale nie było śmieszne.-powiedział z udawaną powagą.

*Kilkanaście kroków później...*

Już przy samych drzwiach dało się słyszeć śmiechy, gdy tylko się otworzyły, śmiech stał się głośniejszy. Oboje popatrzeli na siebie ze zdziwieniem.
-Ktoś tu nam świruje.-zażartował Chaz
Weszli w głąb domostwa. Na kanapie siedziała dwójka ludzi. W pierwszej chwili Chester pomyślał, że to kolejna koleżanka Amy. Po dłuższym przyglądaniu się stwierdził, że to jednak nie jest dziewczyna. Siedzieli po turecku twarzami do siebie. Amy ubrana w dziurawe jeansy i za duży, szary sweter przysłuchiwała się opowieścią swojego rozmówcy, popijając herbatę. Chłopak trzymał w ręku butelkę z piwem i wymachiwał nią energicznie.
-Temu panu już chyba dziękujemy.-Rzucił Chaz wchodząc do salonu i ściągając kurtkę.
-O, chłopaki!-Amy odłożyła filiżankę i wstała z kanapy-Matt, to jest Chester, ten od dragów. Chester, to jest Matt, kumpel ze szkoły.
Oboje spojrzeli na siebie pogardliwie.
-Zostanie u nas trochę dłużej, nie widziałam go od wieków!-poinformowała dziewczyna.
-Chyba śnisz!-odezwał się w końcu Brad.
-Oj nie przesadzaj. Tylko kilka godzin.
-Nic nie zepsuję.-wybraniał się chłopak.
Chester i Brad spojrzeli na niego z politowaniem.
-Chester!-brunet silnie złapał go za ramię-Narada rodzinna!-odciągnął go do kuchni-Sprawa ma się jasno. Nienawidzę wręcz tego kolesia! Jest bezczelny, nie ma żadnego wyczucia, ani nawet poczucia humoru!
-Włosy też ma lepsze...-sapnął Chaz.
-Też bym takie miał! Ale moje się nie prostują.-powiedział z żalem-Postarasz się go jakoś odciągnąć od Amy?
-Nie musisz mnie o to prosić dwa razy.
Przeszedł przez łukowate przejście i wykrzyczał radośnie:
-Obejrzymy jakiś film!-usiadł pomiędzy nich-Co wy na to? Wiedziałem, że się zgodzicie!-wziął pilota do ręki i włączył pierwszy lepszy kanał.
Przez półtorej godziny wpatrywał się na zmianę w Amy i Matt'a. Gdy tylko oczy mężczyzn się spotkały, jeden z nich od razu odwracał wzrok. Świdrowali się nienawistnymi spojrzeniami, w myślach przeklinając na siebie nawzajem. Gdy tylko Amy szturchała Chestera ramieniem, ten odwracał się do niej z uśmiechem i zapewniał, że nic się nie dzieje. Zaraz po tym powracał do poprzedniego zajęcia.
-Em, Chaz?-zająknęła się dziewczyna.
-Hm?-odmruknął zadowolony.
-Możemy pogadać?
-Zawsze!
-Ale nie tu.-wskazała oczami na piętro.
Udali się tak i od razu, gdy zniknęli z pola widzenia Matthew'a, zaczęli ostrą dyskusję.
-Możesz mi wytłumaczyć co to ma znaczyć?-spytała zdenerwowana, zaciskając ręce na swetrze.
-O co ci chodzi? Przecież ja nic nie robię!
-Nie ściemniaj! Widzę, że nie możesz się przemóc do niego, ale mógłbyś chociaż udawać!
-Udawałem miłego i widzisz co wyszło! Wydzierasz się na mnie, bo udawałem, ale każesz mi to robić! Geniusz!
-Przestań zgrywać debila! A może ty jesteś zazdrosny?! Wyobraź sobie, że oprócz ciebie mam też innych znajomych!
-Ja? Zazdrosny? Pff!-przerwał na chwilę- Teraz ty sobie wyobraź, że nie tylko ja go nie toleruję!
-Jakoś nikt inny nie wpierdalał się pomiędzy nas i nie był tak zajebiście miły jak ty!
-To idź i spytaj się Brada co o nim myśli. Powie ci dokładnie to samo, co ja. Ten facet to ostatni palant!
-Nawet go nie znasz!
-Ostatnio nawet ciebie nie poznaję.-powiedział i odszedł do swojego pokoju.
Amy została sama na korytarzu. Wpatrywała się w jeden punkt, dopóki nie usłyszała trzasku drzwi. Szybko otarła łzy rękawem i zeszła z powrotem do gościa.

~*~

I znowu to samo. Kłócimy się o głupoty. Dlaczego ja jestem taki głupi. Przecież to wszystko prawda. Nawet go nie znam, a tak pochopnie go oceniłem. Boję się o nią, a przez to krzywdzę ją jeszcze bardziej. Nawet nie wiedziałem, że tak się da. Znowu nie myślałem nad słowami. Powiedziałem za dużo, tak nie powinno być. Musze ją przeprosić.
Chester wyszedł z pokoju i powolnym, ociężałym krokiem podszedł do schodów. Lekko wychylił się zza ściany i zobaczył Amy i Matt'a przytulających się do siebie. I chociaż nie wiedział dlaczego, łzy napłynęły mu do oczu. Ścierał się szybko, żeby nikt przypadkiem nie zauważył. Zrezygnowany wrócił do pokoju. Powoli zamknął drzwi i nie odrywając wzroku od podłogi, zrobił kilka kroków. Szybko się obrócił i uderzył pięściami w ścianę z taką siłą, że aż spadło wiszące na niej zdjęcie. Szkło rozbiło się na kawałki, a ramka połamała w pół. Nie zważając na odłamki szkła, podszedł do fotografii i podniósł ją. Widniały na niej trzy osoby. On, Amy i Brad. Doskonale pamiętaj okoliczności powstania tego zdjęcia.

Zaraz po przeprowadzce udali się do miasta po małe zakupy. W jednym z centrum stała budka fotograficzna. Spontanicznie weszli do niej i zrobili sobie zdjęcie. Chester postanowił, że oprawi się i powiesi w swoim pokoju jako pamiątkę dania, w którym otrzymał nowy dom. Nową szansę. Szkoda tylko, że wszystko tak się potoczyło. Teraz leży na łóżku i znowu zatraca się w wesołych wspomnieniach. Ludzie w nich na pozór są mu bardzo bliscy, ale cały czas jeszcze odlegli.

wtorek, 8 kwietnia 2014

Part 14


Coś mi ostatnio nie wychodzi.
Pozdrawiam TheMaryy347
___________________

Leżeli przytuleni na trawie i nawet nie myśleli o tym, żeby wstać. Pomimo wzmagającego wiatru było im ciepło. Ciepło, które emanowało z ich ciał pozwalało im się ogrzać. Głowa dziewczyny spoczywała na klatce piersiowej Chestera i unosiła się wraz z jego oddechem. Palce chłopaka zajmowały się przeczesywaniem włosów Amy. Uwielbiał bawić się jej włosami. Były miękkie i bardzo zadbane. Za każdym razem, gdy ich dotykał, czuł jakby pod palcami miał jedwab. Drugą rękę ułożył na plecach rudowłosej. Przesuwał ją powoli z góry na dół.
Kolejny raz odczuwali to dziwne ciepło. Ciepło, które wydobywało się ze środka, z duszy.  Oboje nie wiedzieli jak to opisać. To było coś, co trzyma ich ze sobą. Chęć wybaczenia i dalszej znajomości. To, że im na sobie zależy.
Chester teraz najchętniej wziąłby jej twarz w dłonie i złożył na jej ustach długi, namiętny pocałunek. Niestety coś go hamowało. Pewna obawa, że coś pójdzie nie tak. Na siłę starał sobie wmówić, że to nie może być miłość. Przecież tak krótko się znamy, nie wiemy o sobie praktycznie nic. To na pewno coś innego. Darzę ją po prostu sympatią, a to jeszcze nie jest miłość! Ale gdyby jednak łączyło nas to silne uczucie? Gdyby coś w pewien sposób pomogło nam się zbliżyć do siebie jeszcze bardziej. Jak mogłoby wyglądać nasze życie? Może zamieszkalibyśmy razem. Gdzieś, gdzie nie dotrze nikt inny. W naszym miejscu na ziemi. Naszym i tylko naszym. Damy sobie radę we dwoje, nie potrzebujemy nikogo. Byłoby tak pięknie. Spędzalibyśmy wieczory na dworze, patrząc w gwiazdy i rozmawiając o niczym. Chodzilibyśmy na długie spacery po lesie i nie przejmowali się tym, co dzieje się dookoła. Mielibyśmy wszystko w dupie. Liczyłaby się tylko ona i ja.
Tymczasem, gdy Chaz zatapiał się w marzeniach, Amy myślała zupełnie o czym innym.
Ciekawe jak Brad się trzyma. Pewnie jest mu teraz źle. Znowu zachowałam się jak egoistka. Powinnam zostać i z nim porozmawiać, ale nie! Jak zwykle myślałam tylko o sobie. Tak, przecież wszyscy muszą mnie ratować i pocieszać. Zachowuję się jak pieprzona księżniczka. Wszyscy muszą obok mnie latać i mi usługiwać, bo nie potrafię zadbać o swoje życie. To takie żałosne... I jeszcze ta wódka. Zachowałam się jak gówniara, ostatni debil. Pięknie sobie ze sobą radzę! Ech, znowu myślę o sobie. Powinnam postawić się wtedy na miejscu Brada. Na pewno go to dotknęło, znam go doskonale. Będzie się obwiniać, potem ja będę się martwić, a za to wszystko oberwie Chester. Biedny chłopak, zawsze obrywa mu się najbardziej. Wylewam w niego swoje żale, chociaż i tak nie chce ich słuchać, a potem ma jeszcze przez to problemy i musi latać za mną jak za złotym zniczem. To wszystko jest takie chore i niesprawiedliwe.
-Chyba musimy już iść. Zbiera się na deszcz.-wymruczał Chaz, podnosząc się powoli.
Dziewczyna pokiwała głową i próbowała wstać, opierając się rękami o pień drzewa. Chester zaśmiał się cicho.
-Z czego się śmiejesz? Aż tak źle mi to idzie?-zapytała, uśmiechając się lekko.
-Daj, pomogę ci.-wyciągnął do niej dłoń i uśmiechnął się szeroko.
Pomógł jej wstać i ruszył w kierunku domu. Zrobił kilka kroków i obejrzał się za dziewczyną. Amy nieudolnie stawiała kroki i starała się nie przewrócić.
-No tak, zapomniałem.-podszedł do niej i objął w tali.
-Dam sobie radę, umiem chodzić.-odparła i wytknęła język w stronę chłopaka.
-No właśnie widzę. Chodź.
Zrobili kilka kroków do przodu.
-Poczekaj!-krzyknęła dziewczyna.
-O czym zapomniałaś?
-O niczym, but mi się rozwiązał.-dziewczyna wyrwała się z objęć i schyliła się by zawiązać sznurowadła. Powoli i niezdarnie przekładała sznurki przez palce. Chester widząc jak się męczy, wzdychnął głośno.
-Chodź już, przecież się nie wywalisz.-powiedział, przewracając oczami.
-No już, prawie mam!
Chłopak pokręcił głową i wziął dziewczynę na ręce.
-Chodź, bo zaczyna padać.
Dziewczyna nie protestowała. Przekręciła się lekko, żeby było jej wygodniej i oplotła ręce wokół jego szyi. Niósł ją całą drogę, w międzyczasie zerkając na jej twarz.  Od połowy drogi już spała. Chyba bardzo się zmęczyła... A nie, przecież ona może spać całymi dniami. Na tę myśl uśmiechnął się jednym kącikiem ust. Jakoś poradził sobie z otworzeniem drzwi i wszedł do salonu. Nogą poprawił koc i ułożył dziewczynę na kanapie. Chwilę na nią popatrzył i udał się pokoju gościnnego. Od jakiegoś czasu stał się on pokojem Chaza. Spał tam i spędzał tam większość czasu. Otworzył drzwi i ściągnął mokrą koszulkę. Rzucił ją na łóżko i drapiąc się po ramieniu podszedł do szafy. Wyciągnął byle jaką koszulkę i włożył ją na siebie. Wychodząc spojrzał tylko na łóżko. Posprząta się później. Odwrócił wzrok i zobaczył Brada zmierzającego w jego kierunku.
-Chester, możemy pogadać?
-Pewnie, o co chodzi?
-Ale nie tutaj. Chodź.-zaprowadził go do kuchni. Oboje usiedli przy stole.
-Nie wiem, jak mam ci to powiedzieć.-przyznał-Jeszcze nikomu nie dziękowałem i czuję się jakoś dziwnie...
-Nie ma sprawy, nie musisz mi dziękować.
-Ale... Dlaczego ty to zrobiłeś? Nikt inny by tak nie zrobił!
-Czego się nie robi dla przyjaciół.-uśmiechnął się-To jedyne co przyszło mi do głowy. Wiedziałem, że poradzę sobie z nią lepiej niż ty.
-Naprawdę ci dziękuję. Jakoś ci to wynagrodzę!
-Nie trzeba. wystarczy mi, że pozwalacie mi tu mieszkać.
Cała trójka tworzyła zgraną paczkę. Chester jeszcze z nikim nie dogadywał się tak dobrze. Zawsze stronił od ludzi. Nie chciał pakować się w nieznane towarzystwo. Nigdy się nie narzucał i wolał zostawać w cieniu. Czuł się pewnie dopiero w dobrze znanej grupie. Ale przy Bradzie i Amy czuł się swobodnie. Wiedział, że może na nich polegać i że zrobią dla niego wszystko. Zastanawiał się tylko, czy z resztą chłopaków będzie dogadywał się tak dobrze.
-A właśnie, miałem ci powiedzieć!-krzyknął Brad, energicznie wstając z miejsca-Mike chciał zrobić próbę, mamy spotkać się jutro u niego.
Chester mruknął cichą odpowiedź do wychodzącego Brada. No cóż, będę miał okazję się przekonać...
_____________

Przepraszam, że musieliście czekać. I że jest taki krótki. Jakoś ostatnio trudno mi się zebrać i cokolwiek naskrobać dla was. PrzepraszamPrzepraszamPrzepraszamPrzepraszamPrzepraszamPrzepraszam. Nie mam czasu na spację, muszę iść się uczyć. Do następnego! A będzie niedługo!

wtorek, 11 marca 2014

Part 13


Pechowa 13, następny będzie lepszy!
Pozdrawiam TheMaryy347!
_________________

Znowu to robi. Znowu ucieka przed problemami. Doskonale wie, że tym sposobem sprawia, że stają się jeszcze większe. Ona zwyczajnie nie potrafiła na spokojnie rozwiązywać problemów i podejmować decyzji. Od zawsze była porywcza i nieprzewidywalna.
Biegnie przed siebie. Kiedyś już tak było, prawda? Tak, ale wtedy miała większy problem. Przecież to nic wielkiego. Chester zdradził tylko sekret i złamał obietnicę, to nic złego. Próbowała okłamywać siebie, ale nie udawało się jej to. Była słaba. Nawet błahostka potrafiła ją bardzo poruszyć. Każdy problem trafiał do niej ze zdwojoną, albo potrojoną siłą. I znowu nie może się opanować. Nie zwraca uwagi na przechodzących ludzi, jadące samochody. Przebiegła przez środek drogi i zatrzymała się przy jednym z budynków po drugiej stronie ulicy. Zsunęła się po ścianie budynku i skulona usiadła obok drzwi. Nie na długo, zaczerpnęła trochę powietrza, otarła oczy i podpierając się ręką o ceglaną ścianę, powoli wstała. Odgarnęła włosy z twarzy i włożyła rękę do kieszeni jej starej kurtki. Wyczuła monety, kilka papierków i jakiś żeton. Wyjęła pieniądze i policzyła je. Uśmiechnęła się lekko i otworzyła drzwi budynku przy którym stała. Powoli weszła do środka. Podeszła do lady za którą stała kobieta z lekko siwiejącymi włosami. Drżącą, zmarzniętą ręką położyła gotówkę na blacie i rzuciła ciche: To co zawsze.
Sklepowa pokiwała głową i sięgnęła po jedną z butelek stojącą na regale. Owinęła ją papierem i podała dziewczynie. Ta podziękowała ruchem głowy i schowała szkło pod kurtką. Wyszła ze sklepu, rozejrzała się i po chwili zniknęła za rogiem.
*
Chester szybkim krokiem wyszedł z domu i zapinając swoją granatową bluzę, zaczął rozglądać się za dziewczyną. Minął już kilka domów, ale nadal jej nie widział. Zatrzymał się i obrócił dookoła uważnie przyglądając się każdemu budynkowi. Jest! Drobna, rudowłosa dziewczyna ubrana w czarne spodnie, za dużą koszulę w kratę i poszarpaną kurtkę wychodząca ze sklepu, to musi być ona. Pobiegł ile sił w nogach w jej kierunku, nie może jej teraz stracić. Wpadł na ulicę, cudem udało mu się uniknąć wypadku. Przeprosił kierowcę i pobiegł za Amy. Minął już sklep w którym była i znowu ją zgubił. Zaklął cicho i uderzył pięścią w ścianę. Wziął kilka głębokich wdechów i nagle go oświeciło.
Chester wpadł do sklepiku i przepchał się przez kolejkę. W tle dało się słyszeć oburzenie klientów.
-Gdzie ona poszła?!-spytał nerwowo opierając ręce o blat.
-Nie wiem! Proszę wyjść, bo zadzwonię po policję!-odpowiedziała przestraszona kobieta.
Aż tak strasznie wyglądam?
Fakt, wysoki, zdenerwowany facet z mnóstwem tatuaży i kolczykiem mógł wyglądać groźnie. No ale żeby aż tak? Hmm... To pewnie przez te glany i podarte spodnie.
-Co kupowała?
-Wódkę 0,5. Proszę już wyjść!-krzyknęła wystraszona.
-Dziękuję-powiedział na odchodne i wyszedł trzaskając drzwiami.
 Owładnęło go uczucie bezradności. To było jak szukanie pieprzonej igły w stogu siana. Tylko, że ta igła była dla niego ważna. Próbował już wszystkiego, wypytywał przechodniów, ale oni albo odprawiali go ruchem ręki albo o niczym nie wiedzieli. Po prawie godzinie szukania był już strasznie zmęczony. Zrezygnowany Chaz szedł środkiem chodnika, prosto przed siebie. Nie wiedział gdzie idzie, nie znał tej okolicy. Wszedł na teren małego parku. Opadł na ławkę i wbił wzrok w niebo. Coś kazało mu obrócić się za siebie. Spojrzał przez ramię, ale zaraz odwrócił się z powrotem i spojrzał na czubki swoich butów. Ej! Odwrócił się znowu, tym razem dynamiczniej. Ujrzał ją siedzącą pod jednym z drzew. Jej rude włosy powiewały na wietrze, a usta drżały.
 Przyzwyczaiła się do bycia własną ochroną, ale teraz potrzebowała kogoś, kto powie ,,wszystko będzie dobrze". Chociaż wiedziała, że tak nie będzie. Dlaczego właśnie tą osobą mógłby być Chester? Ten, przez którego teraz płacze. Ona pokładała w nim jedyną nadzieję. Wydawało jej się, że jest dla niego kimś ważnym. Jeśli ktoś jest dla nas ważny nie zdradza się jego sekretów i nie łamie obietnic. A może on tylko udawał? Może tak naprawdę mu na mnie nie zależy? Przecież nie zależy, nie powiedział mi tego nigdy! Pewnie to kolejna intryga, jak zawsze muszę być ofiarą. Upiła kolejny łyk z butelki.
 Chaz długo zastanawiał się czy do niej podejść. Przecież tak nagle nie rzuci mu się na szyję, to nierealne. Wiedział, że nie będzie łatwo, ale przecież nikt mu tego nie gwarantował. Zdecydował się. Podszedł spokojnie, nie chciał jej wystraszyć. Przysiadł po drugiej stronie drzewa.
 Dziewczyna udawała, że go nie widzi, bo tak było jej łatwiej. Nie mogła teraz spojrzeć mu w twarz i od tak powiedzieć, że nic się nie stało. Odrzuciła pustą butelkę na bok i otarła usta. Co ja siebie robię? Wyglądam teraz jak menel. Znowu wracam do starych nawyków. Wystarczyło jedno zdarzenie, jedno zdanie więcej i wszystkie starania poszły na marne. Jestem za słaba. Oparła głowę o pień drzewa i wsłuchiwała się w naturalne dźwięki.
 Chester siedział spokojnie, ale w środku nie mógł już wytrzymać. Nie wiedział, jak ma zacząć. Nawet nie wiedział, czy Amy zechce go wysłuchać. Wszystko było teraz takie trudne. Powoli układał dialog w myślach. Chciał, żeby wszystko poszło jak najlepiej. Widać było, że mu na niej zależy. Gdyby tak nie było, nawet nie przyszłoby mu do głowy, że można za nią pobiec, to nie w jego stylu. Sam siebie teraz nie poznawał. Przywykł do traktowania dziewczyn przedmiotowo. Ale robił tak, bo jeszcze nigdy nie spotkał kobiety, która byłaby warta innego traktowania. Amy zasługiwała na dobre traktowanie. Od samego początku wiedział, ze jest inna. Już wtedy, gdy opowiadała swoją historię, on wiedział, że łączy ich więcej niż tylko problemy z narkotykami i alkoholem. Musiał tylko odkryć co, teraz już to wie. Pomimo swojego młodego wieku bardzo się zmienili. Ona, z imprezującej, egoistycznej dziewczyny w czułą i pomocną kobietę. On, z nieodpowiedzialnego nastolatka, w osobę, która potrafi prawdziwie kochać. Szkoda tylko, że tak trudno jest zrobić ten pierwszy krok. Ktoś musiał w końcu zacząć rozmowę, inaczej to byłoby bez sensu. Nie mogą tu siedzieć w nieskończoność.
 Chester wysunął lekko rękę w jej kierunku, po chwili poczuł jej zimną dłoń. Złapał delikatnie jej palce i wplótł w nie swoje. Przesuwał opuszkami palców po jej kostkach. Trwali tak kilka dobrych minut. Chaz starał się uspokoić bicie swojego serca. Niezauważalnie przysunął się do dziewczyny, ale wciąż chciał zmniejszyć odległość, która ich dzieliła. Chciał być bliżej, czuć jej ciepło i oddech na swojej skórze. Chciał znów trzymać ją w ramionach i podtrzymywać na duchu.
 Dziewczyna nie wiedziała, co ma sobie myśleć. Z jednej strony nie chciała tracić Chestera, pomagał jej samą swoją obecnością. Z drugiej strony jednak, nie wiedziała, czy dotrzyma kolejnej obietnicy i czy będzie mogła mu powierzyć kolejny sekret. Brad kiedyś i tak by się dowiedział, ale wolała sama mu o tym powiedzieć. Jedynie poważna rozmowa może naprawić to co się stało. Usłyszała nucenie i cichy, zachrypnięty głos chłopaka. Spojrzała w jego stronę, a ich oczy się spotkały. On cały czas na nią patrzał, chciał widzieć każdy jej ruch. Znowu spotyka się z jej oczyma. Jakby wołały o pomoc. Ciche wołanie o pomoc, ledwo słyszalne.
-Porozmawiasz ze mną?-spytała i wbiła wzrok w ziemię.
Chaz pokiwał głową. Puścił jej dłoń i przysunął się bliżej.
-Dlaczego mu powiedziałeś?-spytała nie odrywając wzroku od punktu na ziemi.
-Nie powiedziałem-odpowiedział i spojrzał w jej stronę.
Zrobiła zdziwioną minę.
-Sam się dowiedział. Przyszedł rano do pokoju i przeczytał wiadomość.
-Więc dlaczego powiedziałeś, że to ty?-podniosła głos i spojrzała na niego.
-Nie wiem. Chciałem mu oszczędzić przykrości.
-Biorąc wszystko na siebie?
Pokiwał głową w odpowiedzi. Lekki uśmiech pojawił się na twarzy dziewczyny.
-Jakoś trudno mi w to uwierzyć-odwróciła głowę w drugą stronę.
-Dlaczego nie możesz po prostu uwierzyć mi na słowo? Nigdy bym cię nie okłamał-zapewnił ją i spojrzał na jej twarz-za bardzo mi na tobie zależy.
-Jestem dla ciebie ważna?-spytała z niedowierzaniem.
-Jesteś najlepszą kobietą jaką w życiu spotkałem!-złapał ją za ręce-Pamiętasz jak po ciebie zadzwoniłem? Zaraz byłaś na miejscu, pomimo, że znaliśmy się bardzo krótko. Całe życie będę ci za to wdzięczny. Gdybyś tam wtedy nie przyszła... Wolę nie myśleć o tym, co mogłoby się stać-przerwał na chwilę- Przenocowałaś mnie, załatwiłaś miejsce w zespole. Zawsze o tym marzyłem! Śpiewam w zespole, dzięki tobie!-powiedział z ekscytacją-Pozwalasz mi u siebie mieszkać i codziennie zatruwać dupę. Nikt inny by dla mnie tego nie zrobił!
Uśmiech zagościł na twarzy obojga. Amy przytuliła się do chłopaka i nie miała ochoty puszczać mimo, że nie miała pewności, czy nie kłamie. Wolała o tym teraz nie myśleć, później się okaże czy mówi prawdę. Zawsze za bardzo ufała ludziom, ale teraz ma Chestera przy sobie, a reszta świata się nie liczy.